Logo Przewdonik Katolicki

Po wyborach - przed wyborami

Michał Gryczyński
Fot.

I po wyborach. Powiadano, że udział w nich to patriotyczny obowiązek, ale wielu ludzi, zdegustowanych degrengoladą polityczną, przeżywało rozterki, czy warto się fatygować do lokali wyborczych. I nikt nie ma prawa ich za to strofować, jakoby nie "dorośli do demokracji. Jeśli formułować zarzuty o niedojrzałości, nieodpowiedzialności czy braku instynktu propaństwowego, to tylko pod...

I po wyborach. Powiadano, że udział w nich to patriotyczny obowiązek, ale wielu ludzi, zdegustowanych degrengoladą polityczną, przeżywało rozterki, czy warto się fatygować do lokali wyborczych. I nikt nie ma prawa ich za to strofować, jakoby nie "dorośli do demokracji. Jeśli formułować zarzuty o niedojrzałości, nieodpowiedzialności czy braku instynktu propaństwowego, to tylko pod adresem polityków, zwłaszcza lewicy. To oni swoim kolesiowatym stylem rządzenia, skorumpowaniem, nieudolnością, niekompetencją oraz partyjniactwem skutecznie obrzydzili ludziom aktywność polityczną. A teraz wieszczą powstanie "rządu fachowców", który naprawi szkody po ekipie Millera. Skoro rządziliby bezpartyjni fachowcy, to czym zajęliby się politycy? Aż trudno mi uwierzyć, że chcieliby pracować...
Mam nadzieję, zacni utracjusze raju, że każdy, kto wziął udział w wyborach, uczynił to z własnej woli. Choć byli i tacy, którzy je zbojkotowali, bo nie chcieli przykładać ręki do legalizacji anschlussu Polski do struktur UE, a więc - rezygnacji z niepodległości. I wolno im było, nawet jeśli był to zaledwie symboliczny "gest Rejtana".
Tymczasem komentatorzy nieustannie powracają do tego, co się wydarzyło w ostatni piątek maja w Sejmie. Głosowanie nad raportem w sprawie Rywin-Michnik pokazało, jak nieprzewidywalne są zachowania parlamentu. Ktoś zaproponował, aby w tej sytuacji zaniechać głosowań i zastąpić je… losowaniami, bo byłoby taniej. Osobiście uważam, że wydziwianie nad kondycją parlamentu akurat po tym głosowaniu jest nie na miejscu. Szok w gronie SLD jest zrozumiały, ale wśród zadeklarowanych demokratów? Skuteczna gra polityczna, której przewodził lider LPR, doprowadziła do wyboru projektu Ziobry w oparciu o zasady demokracji, więc chyba powinni się cieszyć?
A, przy okazji, ostatecznie legł w gruzach mit "wielkiego kanclerza", trzymającego żelazną ręką SLD. Towarzysz Miller błagał Leppera: - Andrzej! Pomóż, wyjdź! - ale szef "Samoobrony" nie dał się uprosić. Pozostał, bo wiedział, że nic nie może mu w tej chwili bardziej zaszkodzić, niż skojarzenie go z tak skompromitowanym politykiem jak Miller. Przed wyborami, także tymi do Sejmu, byłby to dla niego istny "pocałunek śmierci". A tak może rozgłaszać, że on to wszystko przewidywał, więc prowadził wyrafinowaną grę. Najzabawniejsze, że Miller tak bardzo bał się raportu Ziobry, iż zdecydował się głosować na raport Łącznego z "Samoobrony", który także postulował postawienie go przed Trybunałem Stanu.
Ze skwaszoną - nomen omen - miną, przyjął to wszystko Kwaśniewski, który też może stanąć przed Trybunałem Stanu, choć przed Komisją był gotów jedynie "zaśpiewać i zatańczyć". Znając jego zamiłowanie do disco polo, wypada się tylko cieszyć, że tego nie uczynił. "Prezydent wszystkich Polaków" oświadczył, że nie wolno grać państwem i... sam włączył się do owej gry, posuwając się do szantażu wobec posłów: albo poprzecie rząd Belki, albo wybory odbędą się 8 sierpnia. Tak się zagalopował, że zaangażowaniem w elekcję Belki sam sobie ograniczył pole manewru. A obecny parlament i tak nie jest w stanie wyłonić zaplecza politycznego dla nowego rządu.
Chyba właśnie dlatego, że wybory do Sejmu będziemy więc mięli szybciej, niż później, mdła kampania do europarlamentu przypominała raczej starania o mandaty na Wiejską, bo kandydaci mówili prawie wyłącznie o sprawach krajowych. Tylko co z nową ordynacją wyborczą?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki