Niedawno słuchałem wykładu wybitnego politologia prof. Antoniego Kamińskiego. Postawił on między innymi tezę, że kryzys państwa po roku 1989 był spowodowany tym, że rządzącym i politykom zabrakło strategii opartej na wartościach. Strategia oderwana od wartości, pozornie pragmatyczna, okazuje się ostatecznie niewydolna.
Swoistym komentarzem do tych słów jest aktualna sytuacja w państwie polskim. Poprzedni premier, którego nazwiska nie pamiętam (staram się oczyszczać pamięć), ustąpił. Nowy premier został desygnowany z poparcia partii, która jest skompromitowana. Scenariusz wydarzeń jest w tej chwili taki: jeśli Sejm nie udzieli poparcia nowemu rządowi, partia, która była przewodnią siłą narodu, nie desygnuje nowego kandydata. Ponieważ żadne ugrupowanie w Sejmie nie jest na tyle liczne, by mogło wysunąć swego kandydata, inicjatywa wróci do prezydenta. A ten desygnuje odrzuconego premiera. Sprawa wróci do Sejmu, który być może nie udzieli poparcia ponownie (ma do wyboru: być konsekwentnym albo działającym standardowo, to znaczy bezsensownie). Sojusz nie wysunie innego kandydata i sprawa wróci do prezydenta. Prezydent wszystkich Polaków ma jednego kandydata, którego rekomenduje Sejmowi. Sejm być może nie udzieli poparcia ponownie (ma do wyboru... itd.).
Strategia jest w tym wszystkim dość widoczna - zmęczyć, znudzić, zniechęcić... Ale wartości nie ma w tym absolutnie żadnej. I sensu też żądnego nie ma.
Co w takiej sytuacji? Jedyną szansą staje się rozbudzenie obywatelskiej odpowiedzialności. Takiej, jaką mieliśmy w przełomowym roku 1980 i 81. Odpowiedzialności związanej z poczuciem i realizacją solidarności. Z budowaniem etosu solidarności. Jakkolwiek te dwa słowa - odpowiedzialność i solidarność - zostały zdewaluowane, to przecież niezdewaluowana została sama wartość. Prędzej czy nieco później dojdzie w tym kraju do wyborów parlamentarnych. Dojdzie też, i to szybko, do wyboru przedstawicieli do europarlamentu. Możemy pozostać na karuzeli kręconej przez "sprawnych inaczej" polityków, możemy też stanąć obok niej. I zacząć żyć odpowiedzialnie w państwie, a nie w cyrku.