Logo Przewdonik Katolicki

Miniatura z Bambergu

O. Tomasz Kwiecień
Fot.

Mam ten obraz codziennie przed oczami. Reprodukcja miniatury ze średniowiecznego kodeksu przechowywanego w bibliotece w Bambergu trafiła do mnie dzięki współbratu studiującemu w Niemczech. Na odwrocie zapisałem formułę moich zakonnych ślubów wieczystych. Taki jest u dominikanów zwyczaj, że na obrazku zapisujemy tekst ślubów, a zaraz po ich złożeniu kładziemy go na ołtarzu. Tam pozostaje...

Mam ten obraz codziennie przed oczami. Reprodukcja miniatury ze średniowiecznego kodeksu przechowywanego w bibliotece w Bambergu trafiła do mnie dzięki współbratu studiującemu w Niemczech. Na odwrocie zapisałem formułę moich zakonnych ślubów wieczystych. Taki jest u dominikanów zwyczaj, że na obrazku zapisujemy tekst ślubów, a zaraz po ich złożeniu kładziemy go na ołtarzu. Tam pozostaje przez resztę Mszy. Wraz z chlebem i winem konsekrowanym konsekrowany jestem ja, którego na ołtarzu przedstawia mały kartonik z własnoręcznie wypisanymi słowami: "Ja, brat Tomasz Maria Kwiecień, składam profesję i ślubuję posłuszeństwo tobie, bratu...". W naszej tradycji wymieniamy w formule profesji tylko ślub posłuszeństwa, uznając, że wszystkie inne w nim się zawierają i z niego wypływają. Uznajemy, że właśnie posłuszeństwo najbardziej nas przybliża do Jezusa.

Fundamenty chrześcijańskiego życia


Wybierając obrazek na śluby, nie do końca zdawałem sobie sprawę, dlaczego ten właśnie, a nie inny. Na pewno przeważyły względy estetyczne. Od dawna lubię średniowieczne malarstwo. Dopiero potem, przez lata patrzenia na ten obraz, zacząłem sobie zdawać sprawę, jak trafnie wybrałem. Jest on bowiem przedstawieniem fundamentów chrześcijańskiej egzystencji.
Droga zaczyna się w środku. Trzech półnagich mężczyzn czeka na swoją kolej przed wejściem do sadzawki chrzcielnej. Patrzą na to, co ma nastąpić, chyba lekko zalęknieni, niepewni, napięci. Nie wiedzą, co ich czeka. Dawniej chrześcijanie nie wyjaśniali obrzędów przed ich celebrowaniem. Wychodzili z całkiem słusznego - założenia, że człowiek, póki nie przyjmie sakramentu, nic o nim wiedzieć nie może, a ta wiedza, którą mógłby posiąść i tak byłaby czysto teoretyczna i niepotrzebna. Nasi zalęknieni adepci są tylko lekko okryci, bo chrzest przyjmowało się wtedy w stroju Adamowym, by przedstawić symbolicznie, że w źródle chrzcielnym odbywa się narodzenie nowego człowieka, stworzenie nowego Adama, odwrócenie przekleństwa grzechu.
Źródło chrzcielne jest kanciaste, ma formę ośmioboku - to dawna tradycja budowania baptysteriów. Ósemka miała dla starochrześcijańskiej symboliki kapitalne znaczenie. Była symbolem zmartwychwstania, bo Chrystus powstał z martwych dzień po szabacie, czyli po siódmym dniu tygodnia. A skoro siódemka jest znakiem całego stworzenia, o którym Księga Rodzaju obrazowo mówi, że w ciągu tygodnia zostało uczynione, to ósemka będzie również liczbą nowego stworzenia w Chrystusie, tego "więcej", które ludzkość otrzymała dzięki temu, że Syn stał się człowiekiem, umarł i zmartwychwstał. Stąd oktagonalne baptysteria (a także i niektóre ambony) były znakami nowego świata, który przez chrzest staje się ojczyzną człowieka. Świata, który, obecny już w sakramentach Kościoła, nadejdzie w dniu ostatecznym.
Znajdującego się w sadzawce człowieka dotyka inny człowiek. To biskup. Dotyka jego czoła, a może policzka - reprodukcja nie jest zbyt ostra. Chodzi najpewniej o sakrament bierzmowania, udzielany dorosłemu bezpośrednio po chrzcie (tak jest do dzisiaj), ale dokonywało się to nie w chrzcielnicy, ale bezpośrednio po wyjściu z niej. Jest to pewnie swoisty skrót, podyktowany wymogami kompozycyjnymi miniatury. Na głowie chrzczonego, jak i pozostałych postaci, pojawia się złoto. Znak obecności i darów Ducha Świętego. U pierwszych czterech postaci to złoto nie jest jeszcze ukształtowane w nimb (krąg jest symbolem doskonałości). Dar potrzebuje czasu, by się wydoskonalił w tym, który przyjął łaskę.

W dalszą drogę


Po wyjściu z sadzawki chrzcielnej widzimy procesję. Z jednej strony jest to procesja nowo ochrzczonych z baptysterium do ołtarza, gdzie będą uczestniczyć w modlitwie eucharystycznej i po raz pierwszy przyjmą Komunię, jednak widzimy wśród nich także ludzi odzianych w szaty kapłańskie i mnisze, kobiety i mężczyzn, chodzi więc o obraz całego Kościoła, zdążającego ku Eucharystii. Zanim tę Komunię przyjmą, obejmują się w znaku pokoju i przebaczenia. Dopiero wtedy podchodzą do Ciała i Krwi Pańskiej. Na miniaturze Komunii udziela kobieta - coś nie do pomyślenia w tamtych czasach. Jednak jej szata, wzrost, atrybuty i sama czynność, jaką wykonuje, nie pozostawia wątpliwości: to personifikacja Kościoła (trzeba pamiętać, że chyba tylko w języku polskim to słowo jest rodzaju męskiego, a Kościół zgodnie z nauką apostołów jest Oblubienicą Baranka - Chrystusa). Komunia na miniaturze udzielana jest tylko pod jedną postacią - Krwi Pańskiej, całkiem niezgodnie z ówczesnym obyczajem: wtedy bowiem normą było komunikowanie pod obiema postaciami. Wypada się zastanowić, dlaczego ukazany jest tylko kielich. Otóż Kościół udzielający Komunii wskazuje drugą ręką na Krzyż Chrystusa, który jest kresem pielgrzymki wyobrażonej w kodeksie. To w nim udział ma mieć każdy ochrzczony i przyjmujący Komunię. Dlatego przedstawiony jest tylko rytuał Komunii Krwi Pańskiej, bo sakramentalny znak Komunii kielicha odsyła nas do Męki Chrystusa. Sam Jezus tak to interpretował, dając w wieczerniku kielich Krwi, która będzie za nich wylana na odpuszczenie grzechów.

Liturgia nie tylko przy ołtarzu


Jednak owo wskazanie Kościoła na Krzyż dodaje jeszcze jedno ważne znaczenie. Nie może być tak, że cała liturgiczna działalność skończy się przy ołtarzu. Ona ze swej natury domaga się przedłużenia. Obecność na liturgii wymaga wyrażenia się w nowych związkach między ludźmi, co obrazuje znak pokoju przed Komunią, i w nowej tożsamości chrześcijanina, czyli w upodobnieniu się do Pana, co obrazuje wskazanie na Krzyż i Ukrzyżowanego.
Dzisiejsze czasy lubią niekiedy patrzeć na chrześcijaństwo jedynie w jednym z owych dwu aspektów. Są tacy, którzy chcieliby liturgię celebrowaną w Kościele uprawiać jako sztukę dla sztuki (nie zawsze świadomie, ale jednak). Inni najchętniej podsumowaliby chrześcijaństwo jako czynienie dobrze innym ludziom i dla nich rytuał kościelny jest swego rodzaju musztrą, która może i ma jakieś ascetyczne znaczenie, niekoniecznie jednak istotne. Komunię przyjąć trzeba, ale nie przesadzajmy z ceremoniami, powiedzieliby. Tymczasem prawda, jak zwykle, jest symfoniczna. Domaga się wszystkich głosów: i ceremoniału, i miłości bliźniego. I o tym jest tak naprawdę ten obrazek. O jedności chrześcijańskiej egzystencji, która potrzebuje rytuału i czynnej miłości, bym był tym, kim Chrystus chce mnie uczynić. Dlatego w posłuszeństwie Jemu sprawuję rytuał i w posłuszeństwie Jemu jednoczę mój wysiłek z Jego Krzyżem. Życie w Chrystusie potrzebuje pokarmu, jakim są Jego sakramenty, a one z kolei, bez decyzji moralnych, pozostałyby bezowocne. Dlatego kilkanaście lat temu położyłem na ołtarzu ten właśnie obrazek z formułą mojej zakonnej profesji.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki