Logo Przewdonik Katolicki

Jestem człowiekiem wiary

Jadwiga Knie-Górna
Fot.

Rozmowa z ojcem Janem Górą, dominikaninem Otrzymał Ojciec tegoroczną nagrodę "Pracy Organicznej" za: "nieustanne i skuteczne przypominanie o tym co najważniejsze, za wiarę w młodzież i budzenie w młodzieży Wiary, za talent do głoszenia odwiecznych prawd nowym językiem". Jaki powinien być nowy język ewangelizacji, by trafić do serc i sumień młodych ludzi? - Myślę, że współczesny...

Rozmowa z ojcem Janem Górą, dominikaninem


Otrzymał Ojciec tegoroczną nagrodę "Pracy Organicznej" za: "nieustanne i skuteczne przypominanie o tym co najważniejsze, za wiarę w młodzież i budzenie w młodzieży Wiary, za talent do głoszenia odwiecznych prawd nowym językiem". Jaki powinien być nowy język ewangelizacji, by trafić do serc i sumień młodych ludzi?


- Myślę, że współczesny język skierowany do młodzieży powinien być świeży, tak świeży jak świeże masło, chleb czy gorąca zupa. Ten język, którym mówimy o Bożych prawdach musi przystawać zarówno do dnia dzisiejszego jak i do dzisiejszych ludzi. Przygoda z głoszeniem Ewangelii jest przygodą z językiem. Sięgając do źródeł naszej wiary, język jest wyzwaniem postawionym nam przez Pana Boga już w raju. Takie wyzwanie otrzymał Adam, który miał nadawać nazwy wszystkim stworom, które Pan Bóg mu przedstawiał - i on te nazwy im nadawał. Każde pokolenie rodziców na użytek własnych dzieci nazywa świat wartości i Boga nowym i świeżym językiem. Każde pokolenie apostołów na użytek tych, do których zostali posłani nazywało sprawy Boże nowym językiem. Dlatego jest to wielka przygoda i wielkie ryzyko, które nas fascynują i pociągają, żeby głosić Ewangelię językiem, który tworzymy patrząc ludziom w oczy.

Dlaczego głoszenie Ewangelii nowym językiem jest wielkim ryzykiem?

- Dlatego, że słowa są zawsze nieadekwatne w stosunku do doświadczanej Bożej rzeczywistości. Nigdy do końca nie są w stanie jej wyrazić.

Czy zgadza się Ojciec z opinią, że duszpasterstwo akademickie w Poznaniu stało się ośrodkiem kształcenia elit?

- Duszpasterstwo akademickie zawsze było elitarne, a duszpasterz akademicki zawsze musiał być osobowością. Jednak, żeby nie było wątpliwości, nie mówimy o elitarności wywyższenia, ale o elitarności służby. Zawsze tak było, że osoby, które były kierowane do wyższych czy cięższych posług tworzyły elitę, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Mówiąc kiedyś o pracy z młodzieżą, stwierdził Ojciec, że: "Bóg działa poprzez urok i fascynację, a nie przez nudę". Jak zatem skomentuje Ojciec fakt odchodzenia młodzieży od Kościoła?

- Ja tego problemu tak nie postrzegam, ponieważ uruchomione przeze mnie źródła, myślę tu o Jamnej oraz Lednicy są nadal źródłami entuzjazmu i fascynacji i nie wygląda na to, żeby szybko się wyczerpały.

Ale są to ośrodki bezpośrednio związane z Ojcem, i danym miejscem.

- Nie chcę tutaj poruszać szerszych spraw, bowiem ocena działań innych nie jest moją sprawą. Nigdy nie budowałem i nie chcę budować swojej pozycji przy pomocy jakiejkolwiek krytyki. Moje postrzeganie tego stanu rzeczy jest następujące - dane jest mi zbierać tylko "śmietanę". Ale zbieram ją dzięki ciężkiej pracy wielu innych kapłanów i duszpasterzy, którzy "gromadzili w potężnych zbiornikach i kadziach mleko, oni również zajęli się wypasem i udojem". Ja dzięki ich trudowi zbieram i zajmuję się najlepszą częścią czyli wspomnianą "śmietaną".

Jan Grzegorczyk, autor książki poświęconej osobie Ojca, a także wieloletni jego przyjaciel w jednym z wywiadów stwierdził, że "bohaterem książki - nieobliczalnym i nieokiełznanym - bywałem w historii zafascynowany, ale i czasem zgorszony".

- Jasiu Grzegorczyk od wielu już lat ma to szczęście czy może nieszczęście bycia blisko mojej osoby. Na co dzień obserwuje mnie w irytacji, w gniewie, w zapracowaniu, ale również jest świadkiem moich wzlotów. A dlatego jest moim przyjacielem, że nie pozwolił się zdominować moją słabszą stroną. On nie patrzy na mnie poprzez moją przeciętność, ale cenię go za to, że zawsze próbuje wykrzesać ze mnie to co jest we mnie najlepsze i bardzo moje - wolę wzlatania. Jak jest nam bardzo ciężko, wówczas śpiewamy sobie ulubioną piosenkę o "Orłach".

Wpierw były Hermanice potem Jamna a za nią Lednica. Czy ona jest ostatnim przystankiem wielkich poczynań ojca Góry?

- Cóż ja mogę powiedzieć - jestem człowiekiem otwartym, pracy na Jamnej i nad Lednicą starczy mi do końca życia, i jeszcze zostałoby jej na długo po śmierci, ale nie mogę stawiać granic Bożej Opatrzności. Wpierw myślałem, że Hermanice, a potem, że Jamna będzie tym moim gniazdem i ostatnim przystankiem, ale po nich nastała Lednica. Myślę, że najważniejszą rzeczą jest pozwolić prowadzić się Duchowi św. i za łaskę poczytywać to, że Chrystus chce się nami posługiwać. Myślę, że trzeba być nie tylko otwartym, ale i dyspozycyjnym, choć słowo to w języku polskim ze względu na przeszłość ma nienajlepsze skojarzenie. Jednak w swoim pierwotnym oraz nieskażonym znaczeniu jest niezwykle pięknym słowem - być dyspozycyjnym dla Boga znaczy bardzo wiele. Matka Najświętsza jest tutaj najlepszym przykładem pełnej dyspozycyjności dla Ducha św.
Po ludzku patrząc Lednica powinna być dla mnie końcowym przystankiem, ale dla Boga to może być dopiero początek.

Co stanowi fundament, a co siłę Lednicy?

- Fundamentem i siłą Lednicy jest jej potężna przeszłość, to że ma 1000 lat, oraz że tak intensywnie trwa i wciąż przyciąga młodych ludzi. Jej siłą jest również ogromna przyszłość. W tym momencie nawiążę do początku naszej rozmowy, że siłą Lednicy jest jej język symbolu i ogromnego skrótu, jak Lednicka Ryba. Nad Lednicą nie mamy zbyt dużo czasu na ględzenie, na długie gadanie czy przemawianie, my dajemy tam tylko impulsy do dalszego działania. Chcąc wygrać wyścig z czasem, porozumiewamy się równoważnikami zdań, symbolami oraz obrazami, które mają młodych ciągnąć na głębię, które również domagają się ogromu przygotowań i dużego pokłosia. Lednica to nie jest jednorazowy wyczyn, ale to jest całoroczna praca nad; przygotowaniem programu, dotarciem z nim na krańce świata, formacją ludzi, umotywowaniem ich. Końcowym efektem tych zmagań jest ciężka praca nad utrwaleniem tego wszystkiego. To jest wielki program i takiż proces, który stał się dla naszego duszpasterstwa potężną lokomotywą.

Ojcze, skąd siły i napęd do nowych pomysłów i działań?

- Z wiary. Jestem człowiekiem wiary. Mogę powiedzieć i wyznać jedno, że Chrystus jest dla mnie wszystkim. Dzięki Chrystusowi jestem, a bez Chrystusa mnie nie ma. Wszystko co mam i kim jestem zawdzięczam Jemu i Jego miłości.

Czym zaskoczy nas Lednica 2003 roku?

- Rzeczywiście, Lednica zawsze musi zaskakiwać, dlatego, że jest zawsze dobra i nieprzewidywalna. Jako nowina musi zaskakiwać, tak jak wciąż zaskakuje nas Ewangelia. Tak więc zaskoczy nas wykonaniem Mszy św. lednickiej na sto tysięcy głosów i na sto tysięcy instrumentów. Jest to specjalnie napisana na tę okazję radosna Msza św., która musi być zaśpiewana w ogromnym uniesieniu - ta gloria musi zabrzmieć nie tylko stu tysiącami głosów, ale stu tysiącami dzwonków, o które będę prosił, żeby uczestnicy ze sobą przywieźli. Następnie Lednica zaskoczy nas wielkim Nabożeństwem Talentów, które jest promocją tego co Bóg złożył w serca młodych ludzi. Promocją przede wszystkim młodości, człowieczeństwa, męskości, kobiecości i możliwości tych młodych ludzi, którzy tak dobrze się zapowiadają. Z wielką radością i niecierpliwością czekam na niezwykle pięknie zapowiadające się Nabożeństwo Panien Głupich i Mądrych. Jeśli bowiem uda się profesorowi Emilowi Wesołowskiemu stworzyć na bazie utworu Jana Sebastiana Bacha pt.: "Wachet auf", wielki balet, to będziemy mogli zobaczyć połączone dwa tańce. W jednym ujrzymy z kagankami salonowe głupie panny idące krótkim, drepczącym krokiem, w drugim panny mądre, kroczące eschatologicznym długim, posuwistym krokiem, bo takim muszą przejść przez życie w kierunku wieczności. Sądzę, że rewelacją będzie kontemplacja Oblicza Chrystusa, które dostaniemy w darze od nowosądeckiej fary i całej diecezji tarnowskiej, która zapowiedziała liczne przybycie na pola Lednickie. Czekam z niecierpliwością również na Nabożeństwo Bożego Miłosierdzia, czyli Nabożeństwo Ognisk, pragnę aby podczas niego zostały spalone wszystkie zranienia, grzechy i słabości. Kulminacją tego nabożeństwa będzie moment wymarzonej przeze mnie piętnastominutowej ciszy w obecności Najświętszego Sakramentu. Ta cisza ma spowodować, ażeby Lednica stała się gigantyczną modlitwą serc, a nie tylko spektaklem. Ufam, że będzie to wielka adoracja i kontemplacja Oblicza Bożego przy recytacji słów "Pieśni nad pieśniami". I jak co roku oczywiście czekamy na przesłanie Ojca Świętego, który wierzę, że i tym razem nas nie opuści.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki