Logo Przewdonik Katolicki

Obdarowywać miłością

Jadwiga Knie-Górna
Fot.

Rozmowa z Eleni, piosenkarką Urodziła się Pani w Polsce, tu również mieszka i pracuje, jest jedną z najpopularniejszych piosenkarek, a okazuje się, że dopiero w tym roku otrzymała Pani obywatelstwo polskie. To dosyć zdumiewające. - Przez wiele lat miałam kartę stałego pobytu, później przyjęłam obywatelstwo greckie, mam również grecki paszport i cierpliwie czekałam na wejście...

Rozmowa z Eleni, piosenkarką


Urodziła się Pani w Polsce, tu również mieszka i pracuje, jest jedną z najpopularniejszych piosenkarek, a okazuje się, że dopiero w tym roku otrzymała Pani obywatelstwo polskie. To dosyć zdumiewające.

- Przez wiele lat miałam kartę stałego pobytu, później przyjęłam obywatelstwo greckie, mam również grecki paszport i cierpliwie czekałam na wejście w życie takiej ustawy, która zezwalałaby mi na posiadanie dwóch obywatelstw, aż się doczekałam. Nie chciałam się zrzekać obywatelstwa greckiego, bo przecież moje korzenie stamtąd się wywodzą. Tak więc od niedawna jestem szczęśliwą posiadaczką zarówno obywatelstwa greckiego, jak i polskiego. Jestem przecież Polką i Greczynką, i obie moje Ojczyzny kocham jednakowo. Ale to w Polsce żyję, pracuję, tutaj jest mój dom oraz przyjaciele.

Jest Pani bardzo popularna w Polsce, a także bardzo lubiana, co nie zawsze idzie w parze. Lubiana za skromność, a także za to, że jest Pani otwarta na wszelkiego typu spotkania. Śpiewa Pani dla dzieci, młodzieży, dorosłych, ale chyba najczęściej dla ludzi starszych.

- Rodzice wpoili we mnie bardzo ważne i piękne wartości, które bardzo mocno we mnie tkwią. Swoim przykładem uczyli mnie i moje rodzeństwo, jak postępować z drugim człowiekiem. Swoim życiem i przykładem uczyli nas, na czym polega prawdziwa miłość, i to nie tylko ta w rodzinie, ale po prostu miłość do bliźniego. Dlatego nie potrafię przejść obojętnie koło drugiego człowieka, który potrzebuje pomocy. Mówię tu o zwyczajnym byciu z drugą osobą, o daniu jej odrobiny radości i uśmiechu. W moim życiu tak się złożyło, że właśnie poprzez piosenkę i muzykę mogę tym wszystkim obdarować, więc dlaczego nie miałabym tego uczynić? Tym bardziej, że dawanie sprawia mi o wiele więcej radości niż branie.
Bardzo lubię się spotykać z dziećmi, a także z młodzieżą, ale przyznam się szczerze, że bardzo bliskie mojemu sercu są wszystkie spotkania z ludźmi starszymi. Uważam, że powinniśmy ich częściej i uważniej słuchać, bowiem mają w sobie bardzo dużo mądrości i doświadczenia życiowego. Za mało ich szanujemy i coraz częściej odstawiamy na pobocze życia, a przecież starsi ludzie mają nam tyle ważnego do powiedzenia. Jestem przekonana, że gdybyśmy ich częściej i uważniej słuchali, to nasz świat byłby dużo lepszy.

Podobno czysty przypadek zadecydował o tym, że została Pani piosenkarką, bo marzenia były całkiem inne?

- To prawda, marzyłam o zawodzie nauczyciela wychowania muzycznego i śpiewu. Nigdy nie myślałam o tym, że będę śpiewać! Ponieważ nie dostałam się na studia i miałam dużo wolnego czasu, chciałam go dobrze spożytkować i zarobić trochę pieniędzy.
Miałam szczęście, bowiem zaproponowano mi współpracę w zespole muzycznym, w którym zaczęłam śpiewać. Miało to trwać tylko rok…, który jednak przedłużył się o następne dwadzieścia siedem lat i trwa do dnia dzisiejszego.

Śpiew towarzyszył Pani właściwie od urodzenia.

- Cała moja rodzina jest nie tylko bardzo liczna, ale także bardzo umuzykalniona. Jestem najmłodszym, dziesiątym dzieckiem, moje dzieciństwo upływało na słuchaniu starszego rodzeństwa, które bezustannie na czymś pogrywało i podśpiewywało. Dla nas nie był ważny ekran telewizyjny, ale wspólny śpiew. Wzrastałam na muzyce greckiej, dlatego ona tak mocno we mnie tkwi. Moim aktualnym marzeniem jest nagranie płyty właśnie z tymi wszystkimi piosenkami, które towarzyszyły mojemu dzieciństwu.

Porozmawiajmy teraz o miłości, głównym temacie Pani utworów.

- Miłość kojarzy mi się z domem, rodziną, atmosferą prawdziwej miłości i dużym poczuciem bezpieczeństwa. Miałam wspaniałe dzieciństwo, dzięki wielkim staraniom rodziców, którzy przecież przeżyli bardzo tragiczne chwile. Dwukrotnie byli zmuszeni porzucić swój dom z całym dobytkiem oraz Ojczyznę, a jednak nigdy nie narzekali, nie było im za ciężko rozpoczynać wszystkiego od początku, zawsze byli uśmiechnięci, pogodni, pełni pokory i poświęcenia. Miłość zawsze towarzyszyła mi w życiu i bardzo chciałam ją przenieść na swoją twórczość. Tak bogate pokłady jej w sobie miałam, że chciałam się nią dzielić, obdarowywać innych. W moich piosenkach nie tylko jest dużo miłości, ale także nadziei i optymizmu, nawet w tych piosenkach, które powstały po mojej osobistej tragedii, jaka dotknęła mnie w 1994 roku.

Jednak Pani repertuar po tragicznej śmierci Afrodyty zmienił się, a właściwie rozszerzył się o treści religijne.

- Przez pierwszą płytę, jaka ukazała się po śmierci Afrodyty, chciałam powiedzieć, że w życiu warto się zatrzymać i zastanowić nad tym, co w nim jest najważniejsze. Może trzeba przewartościować całe swoje życie, bo zbyt często i za szybko gdzieś biegniemy, bo za rzadko mówimy sobie, że się kochamy, a najczęściej bywa tak, że gdy już chcemy coś zmienić lub coś ważnego powiedzieć, to jest już za późno. Śmierć córki na jakiś czas mnie sparaliżowała, ale nie mogłam się poddać, przecież musiałam żyć dalej dla moich najbliższych, przyjaciół i publiczności. W tych ciężkich przeżyciach bardzo pomogła mi wiara. Bóg stał mi się jeszcze bliższy, prowadziłam z Nim niekończące się rozmowy podczas długich bezsennych nocy, zadawałam Mu tysiące pytań, aż zrozumiałam, że nie uzyskam na nie odpowiedzi i z moim bólem muszę żyć dalej, bo nie ma innego wyjścia. Myślę, że takie ciężkie przeżycia człowieka uszlachetniają, uczą go prawdziwej pokory, zmieniają sposób patrzenia na innych ludzi, problemy oraz otaczający świat. O tym też śpiewam.

Kiedy nadszedł moment przebaczenia?

- To, że przebaczyłam, uświadomiłam sobie dopiero w momencie, kiedy zadzwonił do mnie z Rzymu ojciec Azariasz, by poinformować mnie, że zgłosił mnie do międzynarodowej nagrody im. Św. Rity za to, że przebaczyłam zabójcy swojej córki. W pierwszym momencie byłam zaskoczona, do głowy przychodziło mi tysiące pytań: jak, kiedy i skąd on wie, że ja wybaczyłam i dlaczego za taki czyn należy mi się nagroda?! Po chwili dotarła do mnie myśl, że faktycznie ja już temu młodemu człowiekowi przebaczyłam, ale do tej chwili nie uświadamiałam sobie tego faktu. Nie zapomniałam, ale przebaczyłam. Brak przebaczenia zniszczyłby mnie, nie umiałabym z nim żyć. Poza tym nigdy w swoim sercu nie czułam do zabójcy swojej córki nienawiści. Szczerze współczułam i współczuję jego rodzicom. Obie nasze rodziny straciły dzieci, ale myślę, że jego rodzice niosą o wiele cięższy krzyż od mojego. Teraz często spotykam się młodzieżą i czytam jej przemyślenia mojej córki, które spisywała krótko przed śmiercią. Pisała bardzo dojrzale o swojej miłości i o tym, jak łatwo można zostać zniewolonym psychicznie przez drugą osobę, jak łatwo wpaść w sidła złej miłości i jak trudno z nich się wydostać. Te myśli jakby spisywała dla swoich rówieśników, czytając je, doszłam do przekonania, że muszę z nimi do nich wyjść, być może one pomogą uniknąć kolejnego dramatu. Za każdym razem podczas tych spotkań mówię młodzieży, żeby nie bagatelizowała różnych niepokojących sygnałów, które zauważą u swoich koleżanek czy kolegów. O tym, że te spotkania mają sens, świadczy rosnący stos listów, jakie systematycznie otrzymuję od nastolatków.

Powiedziała Pani kiedyś tak pięknie, że w życiu człowieka najważniejsza jest dusza i piękno, jakie się w niej kryje.

- Moi rodzice ukształtowali mnie bardzo pięknie, to, jakim dziś jestem człowiekiem, zawdzięczam przede wszystkim im. Wzrastałam na mocnych fundamentach uniwersalnych wartości etycznych i moralnych, na fundamentach zbudowanych na mocnej wierze w Boga. Dlatego umiem z dystansem oceniać, a także analizować sytuacje, jakie mnie spotykają, swoje postępowanie, każde spotkanie z drugim człowiekiem bardzo różniącym się ode mnie, swoje błędy. Potrafię także z dużym spokojem leczyć rany, które inni zadają. Sądzę, że dzięki temu mam ogromny wewnętrzny spokój, żyję wewnętrzną harmonią, która emanuje także spokojem na innych. Stąd moje przebaczenie, bowiem człowiek jest dla mnie wartością najwyższą, nawet jeśli popełnił tak dramatyczny krok, który w konsekwencji zniszczył dwa młode życia. Przeraża mnie tylko świat dominującej agresji, w którym przyszło żyć współczesnym młodym ludziom. Stale zapominamy też o tym, że dzieci są naszą największą miłością, ale nie własnością.

Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, dlatego proszę zdradzić nam, co u "polskiej Greczynki" znajduje się na tradycyjnym wigilijnym stole?

- Duże ilości różnych ryb. Każdego roku tradycyjnie święta przygotowujemy ze szwagierką, która przyrządza karpia, a ja "rybę po grecku", ale przepis ten już tak mocno zmodyfikowałam, że właściwie wszyscy tę potrawę nazywają "rybą
a la Eleni". Poza tym na wigilijnym stole jest zawsze barszcz z uszkami, kapusta z grzybami, a także bezmięsne pierożki. Jedynym prawdziwym greckim akcentem jest specjalne ciasto, które tak naprawdę pieczone jest dopiero w Nowy Rok. W tym cieście chowa się mały pieniążek. Następnie ciasto dzieli się dla wszystkich członków rodziny, od najstarszego do najmłodszego, a komu przypadnie kawałek ciasta z pieniążkiem, temu powinno przez cały rok sprzyjać szczęście i powodzenie.
Przede wszystkim jednak Wigilia jest dla mnie ciepłym, rodzinnym świętem, w którym cała nasza rodzina spotyka się przy żłóbku, by podzielić się opłatkiem i pośpiewać kolędy.

Bardzo serdecznie dziękuję za rozmowę

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki