Były ich tysiące... Jako młodzi ludzie pokutowali za "winy" swoich rodziców czy krewnych. Poglądy niezgodne z partyjną doktryną, wujek gdzieś na obczyźnie, podjęta decyzja o wstąpieniu do seminarium - ilu z nas mogłoby dziś pójść w ich ślady? Do pracy przy budowie hut, do kopalń czy kamieniołomów? Tamten ustrój odszedł - świadkowie pozostali...
Trzydziestego września br. w bydgoskim kościele garnizonowym zebrali się żołnierze, których przed półwiekiem wcielono do batalionów budowlanych. Uroczystość poświęcenia sztandaru i odsłonięcia tablicy pamiątkowej na szańcu Starego Rynku była chwilą, na którą czekali od lat - w zapomnieniu, które niosła zafałszowana historia. - Wreszcie mamy własny sztandar, symbol naszej wierności, solidarności i męstwa - te słowa z wielkim wzruszeniem wypowiedział Henryk Kujawa, prezes Związku Represjonowanych Politycznie Żołnierzy Batalionów Budowlanych. Trudno zliczyć łzy, które pojawiły się w oczach, kiedy zaintonowano "Boże, coś Polskę...".
Na poświęconym sztandarze jaśnieją słowa dla żołnierza najważniejsze: "Bóg, Honor, Ojczyzna". Dla represjonowanych były one fundamentem nadziei, na którym budowała się wiara w zwycięstwo sprawiedliwości i pokoju.
Sztandar batalionów, zanim trafił do żołnierzy, przeszedł przez ręce "rodziców chrzestnych", którymi zostali Teresa Piotrowska, poseł na Sejm RP oraz Leszek Walczak, przewodniczący bydgoskiej "Solidarności". - Trzeba przyznać, że losy naszego kraju są bardzo zawiłe, a fakty często gubią się w meandrach pamięci. Dodatkowym problemem jest celowe przekłamywanie historii, zwłaszcza przez tych, którzy w ciągu ostatnich dziesięcioleci sami ją tworzyli. Dobrze, że są jeszcze ludzie, którzy wiedzą, jaką treścią wypełnić białe plamy. Chylę czoła przed kombatantami, bo to oni, tak naprawdę, wywalczyli to, co dzisiaj w Polsce mamy. Nie tylko bronią, ale również swoją postawą godną najwyższego uznania - powiedziała Teresa Piotrowska.