Dziewiątego sierpnia 1945 roku, w efekcie amerykańskiego ataku atomowego, japońskie miasto Nagasaki zostało zrównane z ziemią tak, jakby samo Słońce spadło na ziemię i wszystko spaliło. Trzy dni wcześniej ten sam los spotkał Hiroszimę.
Czy potrzebne było zastosowanie aż tak radykalnych i potwornych środków, by zmusić Japonię do kapitulacji, a tym samym doprowadzić do faktycznego zakończenia II wojny światowej? Kwestia ta po dziś dzień budzi wątpliwości wielu historyków.
W połowie 1945 roku wynik wojny był już przesądzony na niekorzyść Japonii, ale nadal mogła ona pochłonąć miliony ofiar, zważywszy na skalę fanatycznego oporu Japończyków. Amerykańskie dowództwo przewidywało, że zakończenie działań wojennych może nastąpić dopiero w 1948 roku, w wyniku czego śmierć poniesie dwa miliony alianckich żołnierzy. Zastosowanie broni atomowej wydatnie przyczyniło się do szybkiego zakończenia działań wojennych. Niezwykła niszczycielska moc nowej amerykańskiej broni powstrzymała także radzieckiego przywódcę Józefa Stalina przed realizacją planu zaprowadzenia komunistycznego "raju" na całej kuli ziemskiej.
Czy można jednak przy tym pominąć prawie pół miliona niewinnych ofiar, które zostały po prostu usmażone w chwili eksplozji jądrowej lub umarły później w wyniku napromieniowania? Pamiętajmy o tym, że do dnia dzisiejszego rodzą się w Japonii dzieci, które już w momencie poczęcia noszą w sobie zarodek atomowej śmierci: białaczkę...
Gorący podmuch
Zaiste, skutek działania dwóch amerykańskich bomb atomowych okazał się straszliwy. W czterystutysięcznej Hiroszimie, na którą spadł pocisk uranowy Little Boy, gigantyczna eksplozja jądrowa zabiła w jednej chwili 70 tysięcy ludzi, a 130 tysięcy zostało rannych. Do końca 1945 roku wskutek choroby popromiennej umarło kolejne 70 tysięcy mieszkańców. Obszar zupełnego odparowania w podmuchu mierzył 800 metrów średnicy, a w obrębie 4 km od epicentrum wszystko zostało dosłownie spalone. Na Nagasaki, liczące w chwili wybuchu ponad czterysta dwadzieścia tysięcy mieszkańców, zrzucono bombę plutonową Fat Man, która mimo tego że zboczyła o ponad dwa kilometry, i tak zniszczyła połowę miasta. Zginęło czterdzieści tysięcy osób, do końca 1945 roku umarło dalsze trzydzieści tysięcy. W kolejnych pięciu latach liczba ta uległa podwojeniu.
Przerażający jest fakt, że do unicestwienia dwóch dużych miast został wykorzystany - jak oceniają fizycy, którzy badali skutki tych eksplozji - zaledwie promil (0,1 proc.) zdolności wybuchowej obu bomb...
Najlepsi z niewiernych
Wybuch bomby atomowej był ciosem nie tylko dla całej ludzkości, ale także dla Kościoła katolickiego. Nagasaki było od stuleci centrum japońskiego katolicyzmu, a wspaniała katedra w dolinie Urakami jedną z najpiękniejszych chrześcijańskich świątyń w całej Azji.
Katolicyzm dotarł do Japonii w XVI wieku, kiedy to rozpoczął tam swoją działalność misyjną św. Franciszek Ksawery. Liczba katolików wśród Japończyków szybko wzrastała - w 1580 roku było ich już 150 tysięcy. Naród ten jest najlepszy spośród wszystkich, które dotychczas odkryto, i między niewiernymi, wydaje mi się, że nie znajdzie się lepszego - mówił o mieszkańcach Japonii św. Franciszek Ksawery.
Pomimo okrutnych prześladowań ze strony japońskich szogunów (m.in. w 1643 roku męczeńską śmierć poniósł polski jezuita Piotr Męciński), katolikom udało się przetrwać w Kraju Kwitnącej Wiśni; obecnie stanowią oni pół procenta ludności Japonii.
Katolicy mieszkają głównie w Nagasaki (10 proc. spośród 447 tysięcy mieszkańców miasta) i jego okolicach na wyspie Kiusiu. To w Nagasaki kilka stuleci temu zamordowano za wiarę 70 chrześcijan, przeważnie kapłanów, tutaj właśnie św. Maksymilian Maria Kolbe założył drugi Niepokalanów, tutaj również znajduje się sanktuarium Matki Boskiej Niepokalanej.
Niewiele brakowało, by Nagasaki uniknęło okrutnego losu, jaki spotkał miasto w 1945 roku. Pierwotnie bowiem amerykańska bomba atomowa przeznaczona była dla Kokury. To przemysłowe miasto uratowały jednak chmury dymu i mgły, które uniemożliwiły nalot. Nad Nagasaki niebo okazało się czyste...
Być może jednak męczeństwo setek tysięcy ofiar atomowego ataku na Hiroszimę i Nagasaki nie poszło na marne. Efekty nalotu okazały się bowiem na tyle niszczycielskie, że żaden polityk nie zdecydował się nigdy więcej na użycie tej straszliwej broni, a strach przed globalną wojną atomową jest jak na razie najlepszym zabezpieczeniem przed potencjalnym ogólnoświatowym konfliktem militarnym.