Logo Przewdonik Katolicki

Wczasy w łagrze?

Michał Gryczyński
Fot.

Każdego dnia słoneczko przygrzewa coraz mocniej, za oknami wesoło szczebioczą ptaszęta, a nam coraz bardziej ubywa dni do oczekiwanego od dawna urlopu. Kiedy już nadejdzie owa wymarzona chwila, może się jednak zdarzyć, że będziemy odczuwać swoisty dyskomfort. Bądźmy szczerzy: człek wyjechałby z rodziną gdzieś daleko, najlepiej na koniec świata, np. do Australii, albo Nowej Zelandii,...

Każdego dnia słoneczko przygrzewa coraz mocniej, za oknami wesoło szczebioczą ptaszęta, a nam coraz bardziej ubywa dni do oczekiwanego od dawna urlopu. Kiedy już nadejdzie owa wymarzona chwila, może się jednak zdarzyć, że będziemy odczuwać swoisty dyskomfort. Bądźmy szczerzy: człek wyjechałby z rodziną gdzieś daleko, najlepiej na koniec świata, np. do Australii, albo Nowej Zelandii, ale to zupełnie nierealne. Mało kto w Polsce - za wyjątkiem bardzo niewielu osób -- ma tyle pieniędzy, aby spełnić takie wakacyjne marzenia. Nie ma jednak co się użalać, skoro na jakiekolwiek wczasy wyjeżdża ostatnio coraz mniej ludzi, bo ich na to nie stać. To co im wszystkim pozostaje: zapisać się całymi rodzinami na półkolonie? Wolne żarty.
Tymczasem z dnia na dzień pojawia się coraz więcej, czasem dziwacznych, ofert wypoczynkowych. Oto firma turystyczna na Uralu zaproponowała swoim potencjalnym klientom wyjątkowy sposób spędzenia wakacji: urlop w jednym z posowieckich łagrów! Być może w obawie, że sam pobyt może okazać się nie dość wystarczającą atrakcją, zaoferowano również degustację obozowych potraw. Nie jestem wprawdzie pewien, czy określenie "potrawa" nie jest w tym wypadku nadużyciem, skoro śmiałkom, którzy chcieliby spędzić wczasy w łagrze, zamierza się serwować takie paskudztwa, o jakich pisali m.in. Aleksander Sołżenicyn w "Archipelagu Gułag", czy Gustaw Herling-Grudziński na kartach "Innego świata". Chyba że miałaby to być oferta urlopowa dla osób "puszystych", namiętnie poszukujących "diety-cud", aby pozbyć się zbędnych kilogramów.
Nie wiem jak Wam się podoba, zacni utracjusze raju, ów niekonwencjonalny pomysł, ale we mnie budzi on co najmniej mieszane uczucia. Słyszałem już o rozmaitych formach wczasowania: "pod gruszą", "pod chmurką", "w siodle", ale przyznam, że o "wczasach w łagrze" słyszę po raz pierwszy. Czegóż to ludziska, gnane nieprzepartą chęcią zarobienia na innych, nie potrafią jeszcze wymyślić? Ale najdziwniejsze, że podobno nikt specjalnie nie protestował, widocznie uznano, że to oferta dla ludzi "normalnych inaczej". Nietrudno mi sobie wyobrazić burzliwe reakcje, gdyby ktoś nagle wpadł na równie genialny pomysł, aby np. umożliwić turystom wczasy w po-nazistowskim obozie koncentracyjnym. I to włącznie z możliwością noszenia przez wczasowiczów "pasiaków" oraz drewnianych sabotów, a także... Nie, lepiej powściągnijmy wodzy fantazji, abyśmy nie przekroczyli granic przyzwoitości i nie upodobnili się do owych dowcipnisiów znad Uralu.
Jak widać rozmaitych "pomysłowych Dobromirów" nie brakuje. Nie tylko, zresztą, w okresie wakacyjnym. W jednym z odnowionych warszawskich centrów handlowych - nie pamiętam już czy było to przed Bożym Narodzeniem, czy przed Wielkanocą - jakiś "bezpruderyjny" geniusz od marketingu wymyślił szczególne zasady promocji. Otóż pierwsi klienci, którzy zdecydowali się na zrzucenie przyodziewku, mogli oczekiwać super-upominku: talonu wartości pięciuset złotych na zakup odzieży. Pomijam subtelność, że taka perwersyjna promocja wskazuje drogę "od golizny do ubrania"; mam wrażenie, że i w tym przypadku pomysłodawcą był ktoś z grona "normalnych inaczej". Wiadomo, że mamy pośród nas wielu ludzi ubogich, toteż niejeden klient przystał, zapewne, na taką idiotyczną ofertę. Dzięki temu inni, obdarzeni specyficznym poczuciem humoru, mieli - jego kosztem - ubaw. Cóż, może oferta znad Uralu skierowana jest do im podobnych?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki