Logo Przewdonik Katolicki

Kochaj mnie

Renata Krzyszkowska
Fot.

Wkrótce rusza ósma już edycja ogólnokrajowej akcji "Szukam domu". Jej koordynatorem jest Chrześcijańskie Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom "Misja Nadziei". Do programu włączyło się blisko 100 ośrodków adopcyjno-opiekuńczych ze 10 województw. Od 2000 roku, dzięki poprzednim edycjom akcji, udało się znaleźć rodzinę zastępczą dla ponad 460 dzieci, w tym także dla dziewczynki z plakatu...

Wkrótce rusza ósma już edycja ogólnokrajowej akcji "Szukam domu". Jej koordynatorem jest Chrześcijańskie Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom "Misja Nadziei". Do programu włączyło się blisko 100 ośrodków adopcyjno-opiekuńczych ze 10 województw. Od 2000 roku, dzięki poprzednim edycjom akcji, udało się znaleźć rodzinę zastępczą dla ponad 460 dzieci, w tym także dla dziewczynki z plakatu propagującego całe przedsięwzięcie. Na kochających rodziców czeka jeszcze w naszym kraju ok. 19 tysięcy dzieci z domów dziecka.


Dziecko trafiające do placówki opiekuńczo-wychowawczej nie rozumie, co się tak naprawdę stało, i nawet jeśli w domu rodzinnym było bite i głodowało, nie zgadza się na rozłąkę, czuje się skrzywdzone. W zależności od wieku reaguje bardzo różnie - starsze dzieci buntują się, czasami są agresywne, dzieci młodsze płaczą, krzyczą, moczą się w nocy, źle śpią, nie chcą jeść. Gdy zaczynają rozumieć, że nie wrócą do rodzinnego domu, pojawia się rozpacz, przygnębienie, smutek. Dzieci często płaczą, odreagowują samotność i brak więzi, ssąc palec i kiwając się. Na końcu pojawia się zobojętnienie. Dzieci poddają się, nie wołają już swym płaczem o ratunek, nie szukają bliskiej osoby, są jakby pogodzone z losem. Pojawiają się zahamowania w rozwoju, nieufność i żal wobec dorosłych, nadpobudliwość nerwowa, brak przywiązania do kogokolwiek, oziębłość uczuciowa. Ma to być obroną przed wrogim dziecku światem i wydarzeniami, które mogą nastąpić. Opuszczając dom dziecka, wchodzą w dorosłość pokaleczone emocjonalnie, bez wzorców, nieprzygotowane do samodzielności. Tylko kilka procent dzieci w domach dziecka, to sieroty. Reszta ma rodziców, którzy nie chcą, nie potrafią lub nie mogą zapewnić im opieki. Mimo to wielu nadal posiada prawa rodzicielskie, co uniemożliwia dzieciom adopcję.

Mrówcza praca


- W rodzinie zastępczej dziecko łagodniej przechodzi okres oderwania od biologicznej rodziny. Nie czuje się samotne i pozbawione ciepła rodzinnego, ma od kogo uczyć się, jak żyć w społeczeństwie - mówi Józef Taciak ze Stowarzyszenia Rodzicielstwa Zastępczego. Kandydaci na rodziców zastępczych (małżeństwa z dziećmi lub bez dzieci, a także osoby samotne) muszą spełniać ściśle określone wymogi. Muszą m.in. posiadać stały dochód i odpowiednie warunki mieszkaniowe. Wszyscy kandydaci muszą też przejść odpowiednie szkolenie. - To zwykle cały cykl spotkań. Przyszli rodzice poznają na nich m.in. fazy rozwoju dziecka, rodzaje zaburzeń emocjonalnych będących wynikiem deficytu więzi, czy przemocy, jakiej dziecko doznało wcześniej. Przekazujemy im również podstawową wiedzę o uzależnieniach, z którymi dziecko mogło się stykać w naturalnej rodzinie, informujemy o ich prawach i obowiązkach - mówi Agnieszka Piątek z Chrześcijańskiego Ośrodka Adopcyjno-Mediacyjnego "Pro Familia".
Rodzice zastępczy nie mają pełni władzy rodzicielskiej nad przyjętym dzieckiem, jak ma to miejsce w przypadku adopcji. Nie mogą mu nadać swego nazwiska, dziecko po nich nie dziedziczy. Mają za to prawo do świadczeń finansowych na częściowe pokrycie kosztów utrzymania dziecka - średnio 600 zł miesięcznie. Zadaniem rodziców zastępczych jest również podtrzymanie jego więzi z naturalną rodziną. Pod względem prawnym nadal jest bowiem jej członkiem, a w rodzinie zastępczej tylko przebywa do czasu, aż znikną przeszkody, które uniemożliwiały jego pobyt w domu rodzinnym. - Dzieci, które trafiają do rodzin zastępczych, wymagają szczególnej troski. Bardzo często pochodzą z rodzin gdzie rządził alkohol i mają za sobą wiele tragicznych przeżyć. Trzeba wykonać naprawdę mrówczą pracę, by dotrzeć do nich emocjonalnie i próbować ponaprawiać to co zostało zaburzone. Dzieci te mogą sprawiać kłopoty wychowawcze, często mają problemy w nauce. Trzeba dziecku w niej pomagać, ale ze świadomością, że dla niego nie jest najważniejsze skończenie szkoły, lecz poradzenie sobie ze sobą samym - mówi Józef Taciak.

Bliższych informacji o akcji można uzyskać pod numerem telefonu: 0 606 589 100
lub w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie w Poznaniu: tel. 860 99 23

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki