Logo Przewdonik Katolicki

Serce kina bije dziś w animacji

Damian Jankowski
fot. Materiały prasowe

Wchodzące na nasze ekrany łotewskie Flow to mądra propozycja dla małych i dużych. A także przypomnienie, czym może być kino.

Jako ludzie lubimy porządek – nie tylko w domach, również w myślach, a także w kulturze. Tak jak wrzucamy do szuflady wyprane skarpetki, tak samo umieszczamy często książki, muzykę lub filmy w metaforycznych szufladkach o nazwie „gatunki”. Nie ma w tym nic złego, zresztą gatunki faktycznie istnieją i mają się dobrze. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy podchodzimy do nich zbyt dogmatycznie. I tak na przykład – na gruncie kina – animacja będzie dla nas jedynie infantylną propozycją dla dzieci. A co, kiedy przestaje być tylko tym?
Zadaję to pytanie akurat teraz, kiedy na polskie ekrany wchodzi niezwykłe Flow Gintsa Zilbalodisa – łotewska produkcja, która kilka tygodni temu zgarnęła Złoty Glob sprzed nosa innej animowanej rewelacji sezonu, czyli Dzikiemu robotowi Chrisa Sandersa i wkrótce będzie mieć szansę wygrać Oscara. Wolelibyśmy pewnie, by w pojedynku tym zwyciężył formalnie słabszy – pierwszy tytuł to raptem drugi film w dorobku 30-letniego reżysera z Łotwy, za Dzikim robotem stoi wielkie studio DreamWorks. Jak ostatecznie będzie, przekonamy się w marcu.
Werdykt i tak nie zmieni czegoś znacznie ważniejszego: obie animacje, niezależnie od gatunku, to jedne z najciekawszych filmowych propozycji ostatnich lat.

Pełna treść artykułu w Przewodniku Katolickim 5/2025, na stronie dostępna od 27.02.2025

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki