Autobiografia Franciszka zatytułowana Spera, co tłumaczy się dosłownie jako „Miej nadzieję”, zawiera opowiadane wspomnienia, anegdoty, zdjęcia – również te z prywatnych zbiorów. Powstała we współpracy z jednym z włoskich dziennikarzy. „Rzeczywistość jest bardzo prosta: jestem stary” – przyznaje na początku 88-letni papież w rozmowie z Carlo Musso, współautorem publikacji. Musso to włoski dziennikarz, który wspólnie z kolegami z redakcji oraz ekspertami od Watykanu przeanalizował kluczowe momenty życia Jorge Mario Bergoglia, od jego młodości w Buenos Aires, przez działalność w zakonie jezuitów, aż po objęcie Stolicy Piotrowej. Po czym usiadł z Franciszkiem i napisał blisko 400 stron historii życia papieża z Argentyny. Biografia ta ukazuje jednak nie tylko duchowe i intelektualne fundamenty papieża Franciszka, ale także wyzwania, z jakimi mierzy się jako lider Kościoła w XXI w. I to największy plus dociekliwości i reporterskiej precyzji Musso.
Biografia na Rok Jubileuszowy
Początkowo książka miała ukazać się po jego śmierci, ale Franciszek zdecydował, że trafi do rąk czytelników już podczas Jubileuszu w 2025 r. I tak 14 stycznia znalazła się na półkach księgarni w ponad 80 państwach. To pierwszy taki przypadek od XV w., kiedy urzędujący papież publikuje swoje wspomnienia jeszcze za życia. Franciszek powraca do kwestii, które stanowią podstawę jego pontyfikatu: krytyki wojen i kapitalizmu pozbawionego skrupułów, troski o środowisko oraz wizji Kościoła jako „szpitala polowego”, a nie twierdzy. Są jednak aspekty, które zaskoczą.
Książka zaczyna się bowiem dramatyczną historią katastrofy statku, który zatonął u wybrzeży Brazylii. „Wielu pasażerów wpadło lub rzuciło się do morza, tonąc. Niektórzy, jak donoszono, zostali zjedzeni przez rekiny” – wspomina papież. To, jak się okazuje, początek argentyńskiej historii rodziny papieża. Jedną z ofiar „włoskiego Titanica” mogła być bowiem rodzina przyszłego kard. Bergoglio. Dziadkowie Franciszka wraz z ich synem Mario mieli bilet na pechowy rejs do Argentyny, ale nie udało im się sprzedać majątku we Włoszech na czas, dlatego popłynęli późniejszym statkiem. I dzięki temu przeżyli. „To dlatego jestem tu dziś” – pisze Franciszek. „Niezliczoną ilość razy dziękowałem Bożej Opatrzności za to wydarzenie” – dodaje.
Jak powszechnie wiadomo, Franciszek to zagorzały kibic futbolu i fan klubu San Lorenzo z Buenos Aires. Jego ojciec stracił życie w tragicznych okolicznościach: Mario Bergoglio doznał ataku serca, gdy świętował zdobycie gola przez ulubioną drużynę. Zmarł 20 dni później, mając zaledwie 53 lata. „Jako najstarszy z rodzeństwa musiałem szybko dorosnąć i zająć się rodziną” – wspomina papież, odkrywając kolejne karty swojego życia.
Motyw odchodzenia, przemijania i śmierci przewija się przez wszystkie strony książki. Na początku grudnia 2024 r. opinią publiczną wstrząsnęła informacja, że podróż papieża do Iraku w 2021 r. niemal zakończyła się tragedią. Brytyjskie służby miały bowiem ostrzegać Stolicę Apostolską i samego papieża, że kobieta z ładunkami wybuchowymi planowała zamach w Mosulu podczas papieskiej wizyty. W pobliżu poruszała się także ciężarówka z bombą. Na szczęście nic się nie stało. Kiedy Franciszek zapytał szefa ochrony o los zamachowców, odpowiedź była prosta. Nie ma ich już – usłyszał. „Policja iracka przechwyciła i unieszkodliwiła zagrożenie – pisze papież. – To mną głęboko wstrząsnęło”.
Mała historia papieża
Poza dramatycznymi wydarzeniami Franciszek ujawnia też znacznie bardziej prozaiczne aspekty swojego życia. I tak 15 lipca 1990 r. złożył ślubowanie Maryi Dziewicy, że nie będzie oglądał telewizji. „Tamtego wieczoru oglądaliśmy program w naszej wspólnocie jezuickiej, gdy na ekranie pojawiła się odrażająca scena, która mnie głęboko poruszyła” – pisze papież. Od tego czasu niemal całkowicie unika telewizji, choć zrobił wyjątek, by obejrzeć wiadomości po zamachach z 11 września 2001 r. A co z wynikami meczów San Lorenzo? Dostarczają mu ich gwardziści szwajcarscy, zostawiając notatki na jego biurku.
Książka porusza wiele innych tematów, w tym decyzji o umożliwieniu księżom błogosławienia par homoseksualnych na ich prośbę. „Błogosławi się ludzi, a nie relacje” – pisze w swojej autobiografii Franciszek, dodając że w Kościele każdy jest zaproszony do błogosławieństwa: osoby rozwiedzione, homoseksualne, transpłciowe. „Homoseksualność nie jest przestępstwem, to fakt ludzki” – podkreśla.
Piórem Carlo Musso Franciszek opisuje również trudne sprawy, jakie przekazał mu jego poprzednik, Benedykt XVI, o których niewielu wcześniej wiedziało. „Dał mi dużą białą teczkę” – wspomina Franciszek. „Wszystko jest tutaj” – miał mu powiedzieć niemiecki papież. I jak przyznaje obecny, były tam dokumenty dotyczące najtrudniejszych i najbardziej bolesnych sytuacji: przypadków nadużyć, korupcji, ciemnych interesów, złych działań. „Dotarłem tak daleko, podjąłem te decyzje, usunąłem tych ludzi. Teraz twoja kolej” – miał Franciszkowi powiedzieć Benedykt XVI, odchodząc. „Kontynuowałem jego drogę” – wyznaje Bergoglio, dodając, że największy opór wobec zmian pochodzi z watykańskiej biurokracji. „Zostałem wezwany do walki” – konkluduje.
Walka, wybór i poczucie humoru
Franciszek opisuje również swoje wspomnienia z wyboru na papieża w 2013 r. „Kiedy moje imię padło po raz siedemdziesiąty siódmy, rozległy się brawa, a liczenie głosów trwało dalej – wspomina. – Nie wiem dokładnie, ile ich było ostatecznie, bo już nie słuchałem. Hałas zagłuszył głos skrutatora”.
Kiedy czyta się najnowszą książkę papieża, można dojść do wniosku, że unosi się on trochę ponad ziemią. Z drugiej strony bardzo mocno stąpa po ziemi, trzymając się faktów. Bo Spera to nie tylko historyjki, które można roztrząsać przy parafialnym obiedzie, ale też wgląd w szerszą wizję Kościoła i to, jak funkcjonować ma zdaniem Franciszka Stolica Piotrowa. Papież przyznaje, że poczucie humoru pomaga mu w codziennym życiu na tak trudnym stanowisku. „Ironia to lekarstwo – nie tylko po to, by podnosić na duchu innych, ale także samego siebie. Autoironia to potężne narzędzie, by przezwyciężyć pokusę narcyzmu – zauważa papież. – Narcyzi ciągle patrzą w lustro, stroją się, obserwują się raz za razem, ale najlepsza rada przed lustrem brzmi: zawsze śmiej się z siebie. To nam dobrze zrobi”.
I to właśnie robi w tej książce papież: odkrywając rąbek tajemnicy, niejako z przymrużeniem oka patrzy na własną historię, świat i Watykan, ujawniając nawet, że nie chce zostać pochowany w bazylice św. Piotra, lecz w rzymskiej bazylice Santa Maria Maggiore, gdzie często się modlił. „Watykan to miejsce mojej ostatniej posługi, ale nie mojego wiecznego domu” – tłumaczy. I tak właśnie czytać należy tę książkę: jako swoiste podsumowanie i raport z walki o normalność. Nawet tę papieską.