Bośnia i Hercegowina – wieloetniczne państwo Boszniaków, Serbów i Chorwatów – w grudniu będzie obchodzić 30-lecie swojego istnienia. Ale powodów do optymizmu jest niewiele. W kraju odradzają się animozje na tle narodowościowym, a sytuację dodatkowo zaogniają aktorzy zewnętrzni. Lider bośniackich Serbów jednoznacznie określa Władimira Putina jako przyjaciela i twierdzi, że „Bośnia i Hercegowina musi się rozpaść”.
Demony bałkańskich wojen z pierwszej połowy lat 90. wydają się od dawna uśpione. Liczni turyści z Polski, przejeżdżający przez Bośnię w drodze na chorwackie plaże, mogą podziwiać górskie krajobrazy bez obaw o swoje bezpieczeństwo. Coraz mniejsze zagrożenie stanowią pozostałe po wojnie miny przeciwpiechotne, jeszcze parę lat temu zbierające śmiertelne żniwo na wiejskich terenach. Odbudowano też zburzone zabytki i spalone świątynie. Wreszcie rozkwitła turystyka religijna.
Pełna treść artykułu w Przewodniku Katolickim 23/2025, na stronie dostępna od 03.07.2025