Nie bez powodu mawia się, że położona u zachodnich wybrzeży Afryki Republika Zielonego Przylądka to Wyspy Szczęśliwe. Zaklęte w archipelagu piękno chwilami wydaje się wręcz nierealistyczne: olbrzymie klify, pionowymi ścianami spadające wprost do oceanu, zielone doliny pełne tarasowych upraw, sadów bananowych i soczystych papai, wreszcie kolorowe wioski, które zdawałoby się ostatkiem sił przycupnęły pod zwalistymi skałami.
Ten wyspiarski raj wciąż czeka na odkrycie przez masową turystykę. Owszem, na Wyspy Zielonego Przylądka codziennie wyruszają wycieczki z niejednego biura podróży, ale większość z nich kończy w hotelu na wyspie Sal albo Boa Vista. W przeciwieństwie do reszty archipelagu, dwie wspomniane wyspy cieszą turystów ogromnymi piaszczystymi plażami i wiecznie dobrą pogodą. Tymczasem wyspa Santo Antão pozostaje rajem dla miłośników gór i pięknych widoków i na razie brakuje tam resortów z prawdziwego zdarzenia. Wątpliwe zresztą, by się pojawiły, bo brzeg morski jest tutaj wyjątkowo niedostępny.
Trudy wspinaczki
Jedna z ulubionych przez turystów tras to pieszy szlak biegnący do wioski Cruzinha z miasteczka Ponta do Sol. Ta 15-kilometrowa trasa oferuje niemal cały zestaw obecnych na wyspie widoków. Trzeba jednak uważać, aby nie wyjść na szlak nieprzygotowanym. To nie lekka niedzielna przechadzka, tylko prawdziwie górska wyprawa z dziesiątkami stromych podejść. Kiedy od oceanu wieje wiatr, robi się całkiem przyjemnie. Jeśli jednak podmuchów zabraknie, podrównikowy pot zalewa oczy, a ostre słońce spala skórę na wiór.
To właśnie w tych warunkach miejscowi stworzyli wyjątkową drogę krzyżową. Zlokalizowana na najgorszym podejściu, pozwala odczuć trudy choć w niewielkiej części przypominające o męce Chrystusa sprzed dwóch tysięcy lat. Wyjątkowe widoki i niczym nieskażona natura wprawiają pątników we właściwe okresowi Wielkiej Nocy zachwyt i zadumę.
Każda stacja składa się z białej tablicy umiejscowionej w niewielkim kamiennym zadaszeniu. Pod jej numerem widnieje nazwa oraz oszczędny w formie, wręcz prymitywny rysunek. Pierwsza ze stacji zlokalizowana jest w dolinie, tuż przy wiosce. Ostatnia – na przełęczy, kilkaset metrów wyżej. Im dalej, tym trudniej.
Procesja przechodzi tędy raz w roku, rzecz jasna w Wielki Piątek. Celebracja rozpoczyna się modlitwą pod ustawionym na zboczu białym krzyżem. To nie miejsce cudu ani szczególnego kultu; nie ma tu nawet kościoła czy niewielkiej kapliczki. – Postawiono tutaj krzyż, bo Kabowerdyjczycy to wierzący naród – mówi Luis, lokalny przewodnik. – Potrzebowaliśmy miejsca, do którego można by pielgrzymować, a ten szlak nadaje się doskonale. Jest trudny, a poza tym pozwala poczuć piękno i ogrom świata. Widzisz ocean, a następny ląd jest dopiero parę tysięcy kilometrów na zachód – tłumaczy Kabowerdyjczyk.
Katolickie tradycje, protestancka przyszłość?
Wśród mieszkańców archipelagu niemal 80 proc. stanowią katolicy. To kulturowa pamiątka po wielowiekowym panowaniu portugalskich kolonizatorów. Aż do XV w. Wyspy Zielonego Przylądka pozostawały niezamieszkane. Pierwsze osady zbudowali tu dopiero Portugalczycy, traktujący archipelag jako punkt przerzutowy afrykańskich niewolników do kolonii w Ameryce Południowej. W 1533 r. na miejscu obecnej stolicy kraju – Prai – założono pierwsze biskupstwo.
W praktyce wiara katolicka jest powoli wypierana przez rozprzestrzeniające się na wyspach wyznania protestanckie i parachrześcijańskie. To zjawisko przybierające na sile w krajach postkolonialnych, zarówno w Afryce, jak i Ameryce Południowej. Zbory chrześcijańskich racjonalistów czy adwentystów dnia siódmego są po zmroku pełne, podczas gdy otwarty kościół katolicki stanowi dość rzadki widok w wioskach na wyspie Santo Antão.
O ile zbiór zasad wyznań protestanckich jest dobrze rozpoznany i zrozumiały, warto wspomnieć parę słów o obrządku chrześcijańskiego racjonalizmu. To spirytystyczna doktryna, która wbrew swojej nazwie niewiele ma wspólnego z nauczaniem Kościoła oraz wiarą w samego Chrystusa. Chrześcijańscy racjonaliści wierzą w reinkarnację duszy, stopniowo wędrującej po kolejnych szczeblach istnienia: od pojedynczego atomu, poprzez świat roślin, zwierząt, ludzi, aż po wyższe wcielenia spirytystyczne. Doktryna ta powstała w Brazylii w 1910 r. i zdążyła rozprzestrzenić się głównie na państwa będące byłymi portugalskimi koloniami.
Codzienność górskiej wioski
Pierwsza stacja drogi krzyżowej na Santo Antão metaforycznie oddaje codzienność mieszkających tu ludzi. „Jesus carrega a cruz às costas” („Pan Jezus bierze krzyż na swoje ramiona”) – głosi napis na kamiennej tablicy, a wokół rozpościerają się worki z ryżem, kukurydzą oraz inne ciężkie materiały, które trzeba tu wnieść na własnych plecach. Do wioski Corvo nie da się dojechać żadnym pojazdem, więc każdą rzecz trzeba tu dźwigać przez przełęcz. Czasem ludziom pomagają hodowane tu osły.
Życie w tak pięknym miejscu może się wydawać marzeniem, ale nawet mieszkańcy Wysp Szczęśliwych niosą na barkach swój codzienny krzyż.