Nasze społeczeństwo od wielu lat nie spodziewa się, że urzędnicy i instytucje państwowe chcą – chociaż w podstawowym stopniu – naszego dobra. Można powiedzieć, że państwo polskie postrzegamy już nie jako dobro wspólne, ale jako źródło obciążeń i ograniczeń.
Tradycja nieufności
Skoro sama historia państwowości Polaków jest trudna, to zrozumiałe jest, że trudne są także nasze relacje z władzami i reprezentantami państwa jako takiego. Nasi prapradziadkowie, żyjący pod zaborami i niepewni tego, jak właściwie będzie wyglądać niepodległa Polska (jeśli w ogóle ona zaistnieje), „programowo” nie ufali obcej władzy. Późniejsze lata wojny i okupacji, które przyniosły liczne zbiorowe traumy, a zakończyły się radykalną zmianą kształtu kraju, utwierdziły nas w myśleniu, że nie można polegać na żadnych zwierzchnościach, zaś przywiązywanie się do zamieszkiwanej ziemi może okazać się źródłem problemów i trudnych wyborów – przekonała się o tym po roku 1945 niemała część mieszkańców Wilna czy Lwowa.
Pełna treść artykułu w Przewodniku Katolickim 23/2025, na stronie dostępna od 03.07.2025