Nikt z nas nie lubi niepotrzebnego ryzyka, katastrof, problemów, innymi słowy – nieprzewidywalnych, negatywnych zdarzeń. W obliczu nieoczekiwanych wyzwań niektórzy z nas po prostu mierzą się z nimi, zastanawiają się, jak najlepiej problem rozwiązać. Inni uciekają lub zamykają się w sobie, z nadzieją, że ktoś inny coś z problemem zrobi. Są też ludzie, którzy sparaliżowani niepokojem pogrążają się w szukaniu winnych zaistniałej sytuacji, tak jakby to mogło coś zmienić. Tylko pierwsza grupa wykazuje wysoki poziom rozwinięcia istotnej dla przetrwania cechy – antykruchości. Dzięki temu radzą sobie – i psychicznie, i realnie lepiej z taką sytuacją. Czy jest to cecha wrodzona, niezmienna, czy da się ją rozwijać?
Potrzebujemy ćwiczenia antykruchości
Antykruchość to zdolność wzmacniania się w obliczu wyzwań. W przeciwieństwie do odporności, która pozwala komuś przetrwać trudne chwile bez negatywnych zmian, antykruchość oznacza, że po doświadczeniu stresu, chaosu czy niepewności stajemy się lepsi, silniejsi.
Pełna treść artykułu w Przewodniku Katolickim 2/2025, na stronie dostępna od 06.02.2025