Jak Ksiądz Arcybiskup interpretuje dane socjologiczne, które co jakiś czas są publikowane? Wyłania się z nich obraz dynamicznych zmian w religijności Polaków. Polska się gwałtownie laicyzuje.
– Nauki społeczne i badanie postaw religijno-moralnych to bardzo ciekawe źródło do formułowania projektów duszpasterskich i w ogóle opisu rzeczywistości. Ale przy ich analizie nie możemy zapomnieć, że Kościół jest wspólnotą, która kieruje się też porządkiem łaski i w związku z tym ludzkie kalkulacje mogą być w tym obszarze zawodne. Ale z całą pewnością warto opisywać przy pomocy tych danych naszą dzisiejszą rzeczywistość. To są bardzo pomocne wskaźniki. Pozwalają zauważyć, jaki jest poziom religijności albo w jakim kierunku zaczyna się ona zmieniać, jak kształtuje się poziom zaangażowania ludzi w kwestie związane z wiarą i moralnością.
Owszem, maleje liczba osób chodzących systematycznie do Kościoła, uczestniczących w niedzielnej Eucharystii, choć nie jest to drastyczny spadek, jak chcieliby to widzieć niektórzy, ale mamy jednocześnie wzrost liczby osób chodzących na Mszę w tygodniu, mamy wzrost liczby przystępujących do Komunii Świętej, czy szerzej – sakramentów, wzrasta też liczba zaangażowanych w różnego rodzaju grupy duszpasterskie, ruchy, stowarzyszenia. To jest zjawisko zauważalne i te wskaźniki nam o tym mówią.
Jestem zwolennikiem korzystania z tych danych także w szerszym kontekście. Wskaźniki dotyczące religijności idą w parze ze wskaźnikami dotyczącymi postaw moralnych. Wielu badaczy podkreśla tę zależność, nie można jej zignorować. Jeżeli przyjrzymy się temu, co one nam mówią na przykład na temat małżeństw, rodzin, środowisk, w których wychowują się dzieci, to otrzymamy kolejny bardzo ważny obraz – z jakim społeczeństwem i z jakim człowiekiem mamy dzisiaj do czynienia.
Są też dane wynikające z bardzo profesjonalnych badań sporządzanych przez ludzi zajmujących się opisem kondycji człowieka i społeczeństwa, i te bardzo mocno uwypuklają problem poczucia samotności, zwłaszcza u młodych ludzi, wskazują na bardzo wysoki procent osób mających bardzo niską samoocenę, niedowartościowanych, niedocenianych, chociaż na zewnątrz mielibyśmy przekonanie, że mamy do czynienia z ludźmi bardzo silnymi, przebojowymi i pewnymi siebie. Wszystko to razem wzięte wyznacza nam bardzo konkretne kierunki, w których powinniśmy zmierzać, podejmując działania duszpasterskie.
Trochę zarysowują nam się obszary istotne dla Księdza Arcybiskupa. Jakie są zatem duszpasterskie priorytety?
– Biskup jest odpowiedzialny za cały Kościół lokalny, za wszystkich, którzy go stanowią. Uważam zatem za niestosowne określanie tego, co jest bardziej, a co mniej ważne. Moim zadaniem jest dostrzec całe spektrum osiągnięć i wyzwań, którymi żyje ten Kościół. W związku z tym jestem daleki od ekskluzywnego podejścia w wyznaczaniu jakichś priorytetów, choć na pewno obowiązuje w tym opisie rzeczywistości jakaś zasada proporcjonalności. W moim wypadku będzie to zależało od procesu zapoznawania się z Kościołem poznańskim. Tego, co on sam o sobie mówi. I tu z mojej strony uważność na ten głos jest bardzo ważna. I ją deklaruję.
Moje osobiste doświadczenie ukształtowała posługa duszpasterska zarówno w archidiecezji gdańskiej, jak i koszalińsko-kołobrzeskiej oraz archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej. To różne Kościoły lokalne. Archidiecezja gdańska to w większości miejski teren, duże skupiska ludzi, parafie obsługiwane przez wielu księży. Diecezja koszalińsko-kołobrzeska to teren bardzo rozległy, do tego parafie składające się z kilku, niejednokrotnie nawet pięciu filii, co kształtuje zupełnie inny model duszpasterstwa. Pomimo różnic w każdym Kościele diecezjalnym chodzi o to samo – o przekaz Ewangelii i kierowanie zaproszenia do osobistego i wspólnotowego rozwoju wiary. Z tym doświadczeniem wchodzę w tę nową posługę wyznaczoną mi przez papieża Franciszka. To oczywiste, że priorytety mojej posługi będą wynikiem doświadczenia Kościoła poznańskiego.
Wprawdzie Kościół to nie firma, ale na poziomie instytucjonalnym możemy odwoływać się do mechanizmów w niej funkcjonujących. Często przy okazji zmiany przeprowadza się audyt albo nowy dyrektor czy prezes przygotowuje bilans otwarcia. Myślał Ksiądz Arcybiskup o czymś takim?
– Taki klasycznie rozumiany audyt nie wydaje mi się dobrym pomysłem. Stawiałby mnie w roli kontrolera i w pewnym sensie mógłby być odczytany jako wyraz arogancji i nieufności. Moim obowiązkiem jest poznać archidiecezję, do której jestem posłany, zakorzenić się w niej, w tym lokalnym Kościele żyć, bo on staje się moim Kościołem – a więc bardziej wchodzi w grę, nazwijmy to umownie, bilans otwarcia. Ale też jest potrzebna reakcja drugiej strony, żeby, tak jak to bywa w relacjach międzyludzkich, wspólnota, która życzliwie i z otwartością przyjmuje nowego biskupa, jeszcze bardziej mobilizowała go do zaangażowania. W tym miejscu chcę przekazać ogromną wdzięczność za liczne i ujmujące wyrazy życzliwości otrzymane tuż po ogłoszeniu papieskiej nominacji z terenu archidiecezji poznańskiej. Pierwsze były od Duszpasterstwa Akademickiego Poznań-Winiary, a drugie od redakcji „Przewodnika Katolickiego” i Caritas poznańskiej. Wszystkim bardzo dziękuję!
Jeśli przyjmiemy, że zawołanie biskupie nie jest wynikiem przypadku, ale niesie ze sobą przesłanie, w jakiejś mierze wyraża styl i charakter biskupiej posługi, to do Poznania przychodzi biskup, który będzie troszczył się o jedność i o dialog, bez którego tej jedności nie będzie.
– Gdy byłem w Gruzji podczas jednej z pielgrzymek, tamtejszy biskup poprosił mnie o przewodniczenie Mszy Świętej. W pewnym momencie wskazał mi swoje biskupie krzesło i powiedział, żebym na nim usiadł. Nad nim był napis: Ut unum sint. Jego postawa podczas całej naszej pielgrzymki była dla nas wszystkich niezwykle ujmująca. Nie tylko jego ekumeniczne zaangażowanie na tamtym terenie, ale przede wszystkim mocne podkreślanie wartości jedności, budowania mostów między ludźmi. Niedługo po tym zostałem biskupem i musiałem podać hasło biskupiego posługiwania, było dla mnie oczywiste, że to będą słowa z tej katedry.
Aby byli jedno – wielu kojarzy te słowa w sposób naturalny z ekumenizmem, ale dla mnie są one też odzwierciedleniem doświadczenia, które mnie ukształtowało na różnych etapach mojej posługi, jest to doświadczenie ogromnej wartości jedności w pracy duszpasterskiej między księżmi i wiernymi. W Gdańsku wychowałem się we wspólnotach parafialnych i posługiwałem w różnych grupach, które cechował duch jedności i współpraca. W tym moim biskupim zawołaniu kryje się głębokie przekonanie o wielkiej wartości jedności – tego daru Ducha Świętego, któremu zawdzięczamy bogate owoce zaangażowania księży i osób konsekrowanych, i świeckich – tak się dzieje, gdy autentycznie jesteśmy jedno. Dla mnie te słowa Jezusa są wezwaniem do jeszcze intensywniejszego uczenia się drugiego człowieka, szukania tego, co łączy, bo podziały, których jest wiele i które widać gołym okiem, niszczą. Bardzo motywuje mnie to papieskie wskazanie: „Jeden drugiego brzemiona noście”, który z tego zwięzłego zdania apostoła uczynił inspirację dla międzyludzkiej i społecznej solidarności, o której mówił: „Jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. Jedni – przeciw drugim. I nigdy ‘brzemię’ dźwigane przez człowieka samotnie. Bez pomocy drugich. Nie może być walka silniejsza nad solidarność. Nie może być program walki ponad programem solidarności. Inaczej – rosną zbyt ciężkie brzemiona. I rozkład tych brzemion narasta w sposób nieproporcjonalny” (Jan Paweł II, Gdańsk, 12.06.1987). Zawsze pasjonowała mnie obecna w Kościele zachęta do wychodzenia do ludzi i budowania międzyludzkiej wspólnoty, szukania porozumienia, budowania mostów i burzenia dzielących nas murów.
W pewnym sensie Poznań jest podobny do Gdańska – są tu bardzo różnorodne środowiska, niekoniecznie przychylne Kościołowi albo hierarchii kościelnej. Czy będzie do nich Ksiądz Arcybiskup wychodził?
– Myślę, że – choć ważne są słowa i deklaracje – to jednak w tym wypadku jeszcze ważniejsze są konkretne działania, które wypełnią moją posługę w Poznaniu. Powiedzenie „Człowiek jest drogą Kościoła” to nie tylko zapis w soborowych dokumentach, jeszcze bardziej jest to doświadczenie Kościoła, którym chce się dzielić. Tak widzę moje zadanie. Inaczej nie wyobrażam sobie sensu mojego biskupiego posługiwania. Takie starania pisały moją posługę zarówno w Gdańsku, jak i w Koszalinie czy w Szczecinie.
Jak Ksiądz Arcybiskup patrzy na media? Czy będzie na nie otwarty?
– Gdy chodzi o media, to w sposób zupełnie naturalny one także wpisują się w hasło Ut unum sint, z różnych powodów. Między innymi dlatego, że w swoim dotychczasowym posługiwaniu spotkałem wielu życzliwych i profesjonalnych ludzi mediów. W Gdańsku byłem świadkiem narodzin Radia Plus. Ono tam się rodziło, to były ciekawe czasy. Od samego początku współpracowaliśmy też z telewizją regionalną w redagowaniu programów katolickich – informacji, publicystyki, komentarzy do Ewangelii. W wyniku solidarnościowego zrywu i postawionych postulatów była współpraca z radiem w emisji programów dla ludzi morza. Naturalne były dla mnie częste spotkania z mediami. W Koszalinie zebrałem ciekawe doświadczenie, ukształtowane przez mojego poprzednika, biskupa Edwarda Dajczaka, który systematycznie zapraszał lokalne media z okazji różnych wydarzeń, a tradycją stały się spotkania około świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy. One były okazją do złożenia sobie nawzajem życzeń, ale także rozmów na bieżące tematy. Mam raczej doświadczenie życzliwej współpracy z mediami i mam nadzieję na jej kontynuację.
A jaką rolę widzi Ksiądz Arcybiskup dla „Przewodnika Katolickiego”?
– Już w samym tytule jest przesłanie i zarazem to, czego chciałbym oczekiwać, by był przewodnikiem po katolickiej wierze, by przez pryzmat wiary pomagał spojrzeć na rzeczywistość, by także był dla tych, którzy chcieliby poznać katolicyzm, by go atrakcyjnie opisywał – zatem zadanie jest oczywiste, a do dziennikarzy należy zrealizowanie tej misji w kompetentny sposób. Zdaję sobie sprawę, że w modnym tonie jest mówić o tym, że media powinny być krytyczne. Od mediów oczekiwałbym także tego, by były otwarte rówież na atrakcyjne opisywanie tego, co ludzi może łączyć. Jestem zawsze szczęśliwy, kiedy w mediach spotykam ludzi, którzy chcą usłyszeć, co rozmówca ma do powiedzenia, a nie oczekują odpowiedzi pod z góry ustaloną tezę. Media są ważną częścią współczesnego świata, ale nie są same w sobie celem. Są nośnikiem informacji i myślę, że ta świadomość powinna nam wszystkim towarzyszyć.
Chciałem zapytać jeszcze o konflikt wokół Domu Miłosierdzia Bożego w Koszalinie.
– Dom Miłosierdzia jest bardzo ciekawą ilustracją tego, czemu także mogą służyć media. W relacjach o tym przebija się jednostronna narracja. Brak natomiast chęci rozmowy ze współzałożycielami tego skądinąd pięknego dzieła, czy też na przykład z byłymi siostrami albo byłymi wolontariuszami. Ja patrzę na tę sprawę przez pryzmat także ich historii, z którymi przyszli do biskupa, których nie można pominąć. Rzetelny opis sprawy wymaga uwzględnienia i dotarcia do wszystkich aspektów tego problemu.
W jaki sposób Ksiądz Arcybiskup odpoczywa, regeneruje siły?
– Pytanie o czas wolny jest o tyle trudne, że jest go mało. Ale chciałem powiedzieć, że ja spotkań z ludźmi nie traktuję jako pracy, od której potem muszę odpocząć. Raczej wydarzenia, w których uczestniczę, sprawiają, że mam ochotę na kolejne spotkania. Ostatecznie jednak, choć kalendarz biskupi jest dosyć szczelnie wypełniony, nie znaczy to, że nie znajdzie się w nim czasu na chwilę relaksu czy jakiś wyjazd lub spotkanie z przyjaciółmi.
Czyli jest szansa zobaczyć Księdza Arcybiskupa na rowerze wokół Malty albo na siłowni?
– Na siłowni raczej nie. Lubię powietrze, więc na rower jest szansa. Lubię też wodę i wszystko, co się z nią wiąże, w końcu jestem znad morza.
---
Abp Zbigniew Zieliński
ur. 1965; biskup pomocniczy gdański (2015–2022), biskup koadiutor (2022–2023), a następnie biskup diecezjalny koszalińsko‑kołobrzeski (2023–2025), administrator apostolski sede vacante archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej (2024), od 2025 r. arcybiskup metropolita poznański; członek Rady ds. Społecznych Konferencji Episkopatu Polski; doktor socjologii