Po chwilowej niepewności – ulga. Komisja niezależnych ekspertów, która zbada przypadki wykorzystywania seksualnego osób małoletnich w Kościele, jednak powstanie. I jak zapowiada abp Wojciech Polak, obejmie badaniami okres od roku 1945 aż do czasu powołania tego gremium. To naprawdę ważna kwestia i dobrze się stało, że obiekcje Rady Prawnej Episkopatu decyzji tej nie powstrzymały. Nie wiem, czy to, iż wyciekły do opinii publicznej, całej sprawie zaszkodziło, czy też przeciwnie. Z pewnością podniosło temperaturę dyskusji, która ostatecznie – i to jest najważniejsze – poszła w dobrym kierunku.
Decyzja o powołaniu komisji jest już nieodwracalna, nawet jeśli nie u wszystkich biskupów wywołuje jednakowy entuzjazm. Niezależnie od tego, skąd miałby wynikać jego deficyt, jestem przekonany, że polski Episkopat – idąc tropem kilku innych, które takie gremia już powołały – wybrał drogę właściwą.
Przypomnijmy, że podczas ubiegłorocznego spotkania przedstawicieli osób wykorzystanych seksualnie z biskupami na Jasnej Górze ustalono, że komisja zostanie powołana „w najszybszy możliwy sposób”. Przypomnę ówczesne słowa Jakuba Pankowiaka, przedstawiciela skrzywdzonych: „To, że nie ustaliliśmy żadnych konkretów dotyczących np. daty powstania komisji ekspertów czy innych spraw, nie oznacza, że nie będziemy się konkretów domagać”.
Od tamtego czasu minęły cztery miesiące, zatem zarówno skrzywdzeni, jak i opinia publiczna w Polsce, w tym wspólnota Kościoła, mieli prawo oczekiwać, że sprawy pójdą do przodu. Czy ten czas wykorzystano wystarczająco efektywnie? Szczerze mówiąc, nie jestem do końca przekonany. Przyjmuję jednak ze zrozumieniem zapewnienia abp. Polaka, że materia jest skomplikowana, że prace komisji wymagają dostosowania do prawa cywilnego i kanonicznego, a także licznych ustaleń z konsultami zakonów męskich i żeńskich (bo, warto zauważyć, to nie będzie tylko gremium Episkopatu, ale ciało złożone z tych trzech podmiotów). A to wszystko wymaga czasu.
Ufam, iż biskupi mają świadomość tego, że w całej sprawie powołania i działalności komisji – przyznajmy: skomplikowanej, wielowymiarowej – chodzi o rzecz nie do przecenienia: o wiarygodność Kościoła. Niechętna Kościołowi postawa części mediów, które przy okazji całej tej sprawy chciałyby upiec swoją pieczeń, nie powinna być dla Episkopatu czynnikiem w jakikolwiek sposób hamującym proces oczyszczenia. Powtarzam: wiem, że to bardzo trudne, m.in. dlatego, że na przestępstwa i grzechy sprzed kilkudziesięciu lat trzeba spojrzeć z perspektywy dzisiejszych, zdecydowanie surowszych kryteriów prawnych i prawno-kanonicznych. Wiem też, że świadomość natury wykorzystania seksualnego, zwłaszcza ran, jakie pozostawia ono w osobie skrzywdzonej, jest dziś inna niż kilkadziesiąt lat temu (przyznajmy przy tym, że nie tylko w Kościele, bo zmieniła się w tym zakresie świadomość całego społeczeństwa). Wszystko to wiem, niemniej dzieło oczyszczenia jest czymś niezbędnym.
Obok aspektów prawnych, związanych z powołaniem komisji, niesłychanie ważne jest dostrzeganie perspektywy duszpasterskiej. Jestem pewien, że biskupi mają tego świadomość. W ostatecznym rachunku chodzi o zbawienie dusz. To powinno być dla Episkopatu kryterium pierwszym i najważniejszym.