Logo Przewdonik Katolicki

Wiarygodność do odzyskania

ks. Artur Stopka
fot. Piotr Kamionka/Reporter/East News

Kardynał Grzegorz Ryś powiedział kiedyś, że wiarygodność broni się wtedy, gdy się pokaże całą rzeczywistość, a nie tylko jej złoty wycinek. Alarmujące od pewnego czasu sondaże pokazują duże spadki wiarygodności Kościoła w Polsce. Czy to zjawisko nieodwracalne?

Tuż przed 400. Zebraniem Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski (KEP), które miało miejsce w Warszawie w dniach 12–14 marca, Tomasz Krzyżak w „Rzeczpospolitej” napisał, że jeśli biskupi wrzucą do kosza projekt powołania komisji niezależnych ekspertów do zbadania zjawiska wykorzystywania seksualnego osób małoletnich w Kościele katolickim w Polsce, „będzie oznaczało nie tylko utratę twarzy przez KEP, ale i utratę resztek wiarygodności”. Tomasz Terlikowski w serwisie internetowym radia RMF wręcz określił to spotkanie polskich hierarchów jako „kluczowe dla wiarygodności episkopatu”.

Pod warunkiem, że zrobimy
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” przypomniał w swym tekście wywiad z abp. Grzegorzem Rysiem z czerwca 2023 r. (jeszcze sprzed nominacji kardynalskiej), w którym metropolita łódzki w kontekście nadużyć mówił o wiarygodności nie biskupów, ale całego Kościoła katolickiego w Polsce. „Pokazanie całej prawdy o Kościele, że obok tych ludzi heroicznych byli też grzesznicy, przestępcy, ludzie uwikłani, tylko podkreśli wiarygodność Kościoła” – przekonywał, dodając: „Oczywiście pod warunkiem, że to zrobimy. A jeśli nie, to będziemy coraz mniej wiarygodni”.
O co chodzi z tą wiarygodnością biskupów, KEP czy Kościoła jako całości? Dlaczego miałaby zależeć od powołania do istnienia jakiejś komisji albo przyznania, że w Kościele obok świętych byli również łajdacy? Dlaczego w ogóle w odniesieniu do Kościoła, w którym to wiara jest elementem spajającym, podnoszony jest (także przez katolików) problem wiarygodności? Czyżby powtarzane co niedzielę w tysiącach świątyń katolickich na polskiej ziemi słowa „Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół” straciły swoją wagę i znaczenie? Czy Kościół nie zasługuje już na wiarę, zarówno w niego, jak i jemu? Czy przestał lub przestaje być godny wiary?

Domaga się wnikliwego poznania
Ksiądz Jacenty Mastej z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w artykule Wiarygodność Kościoła, zamieszczonym w świeżo opublikowanej monografii Kościół a Kościoły zwrócił uwagę, że „wiarygodność” jest pojęciem, które wymaga szerszego wyjaśnienia. Zauważył, że słowo to towarzyszy człowiekowi w codziennym życiu i używane jest najczęściej w odniesieniu do osób oraz instytucji, które uważamy za godne zaufania. „Uznanie, że dana osoba czy instytucja jest godna wiary, domaga się od nas dogłębnego i wnikliwego jej poznania, które najczęściej wiąże się z dociekliwością i osobistą weryfikacją”. Ale to niejedyny sposób.
Ks. Mastej dodał, że przekonanie o wiarygodności osoby lub wydarzenia może być też oparte na opinii innych osób, które uważamy za godne naszego zaufania. „Wówczas odwołujemy się do uznawanych przez nas autorytetów” – doprecyzował autor artykułu. Wskazał na coś jeszcze: kategoria wiarygodności funkcjonuje także w obszarze teologii, a szczególnie teologii fundamentalnej, w której istnieje wiele koncepcji wiarygodności o trudnych i skomplikowanych nazwach (semantyczna, martyrologiczna, personalistyczna, aksjologiczna, transcendentalna).

Elementarna kwestia zaufania
Zdecydowana większość komentujących sprawę wiarygodności Kościoła nie zagłębia się w jej teologiczny wymiar, lecz poprzestaje na znaczeniu potocznym. I to właśnie w tym znaczeniu jest ona raz po raz (nie tylko w mediach) stawiana pod znakiem zapytania. Chodzi o elementarną kwestię zaufania. Jednak nawet w tym bardzo prostym pojmowaniu wiarygodności pojawia się pytanie, kto lub co ma być tym zaufaniem objęte? Kościół jako instytucja? Kościół jako wspólnota, jako pewna społeczność? A może chodzi o zaufanie do konkretnych ludzi w Kościele lub do konkretnych grup, które tworzą?
Czy weryfikowanie wiarygodności Kościoła podlega jakimś ograniczeniom? Kardynał Ryś w cytowanym wywiadzie mówił jednoznacznie nie tylko o teraźniejszości Kościoła, ale o jego przeszłości. Jak daleko można sięgać, badając kwestię zaufania we wspólnocie wyznawców Jezusa Chrystusa? Żyjemy w czasach, w których to, co jednym wydać się może bluźnierstwem, dla innych jest oczywistością. Na przykład pytanie o wiarygodność Jezusa.

Jeśli żyje tak, jak mówi…
Sama myśl o próbie jej sprawdzania lub analizowania niektórym wydaje się niedopuszczalna. A przecież Ewangelie pełne są opisów prób weryfikowania wiarygodności Jezusa, podejmowanych głównie przez faryzeuszy, uczonych w Piśmie, ale nie tylko przez nich. Niemal każda prośba o znak, cud była takim badaniem wiarygodności Chrystusa. Czasami niezamierzonym, a czasami starannie zaplanowanym. Ocena dotyczyła zgodności działań Jezusa z Jego słowami. I chociaż nie było tu najmniejszej sprzeczności, to jednak wciąż nie brakowało takich, którzy mieli co do Jezusa wątpliwości. Nie byli w stanie obdarzyć Go zaufaniem. Choć wielu dzisiejszym katolikom, chrześcijanom, może się to wydać szokujące, nie wszyscy uznawali Jezusa za wiarygodnego.
Przemysław Kutnyj, posiadający tytuł Mistrza Polski w Przemowach Publicznych, zamieścił w serwisie LinkedIn trzy zasady określające według niego istotę wiarygodności w dzisiejszych czasach. Pierwsza to spójność. „Jeśli mówca żyje tak, jak mówi, że żyje, to dla mnie jest wiarygodny” – wyjaśnił trener wystąpień publicznych, dodając, że spójność budzi zaufanie. Jako drugą zasadę wskazał wartości. „W moim odczuciu tylko one dają wystarczającą moc, by trzymać się swojego kursu mimo wichrów i burz” – wyjaśnił. Stwierdził, że mogą one stanowić niezbędny napęd w sytuacji znużenia i zmęczenia. Trzecia zasada dotyczy zaangażowania. Zdaniem Przemysława Kutnyja odzwierciedlają je słowa i emocje. „Tyle, ile z siebie dasz, tyle dostaniesz”.

Ważniejsze jest poza sceną
Zasady sformułowane przez cytowanego trenera wystąpień publicznych dotyczą mówców, wydaje się jednak, że można je odnieść np. do wiarygodności Kościoła w wielu wymiarach. Według eksperta, jeśli ktoś dostrzega spójność, robi pierwszy krok w stronę zaufania. Jeśli podziela wartości, krok drugi jest nieuchronny. Jeśli na dodatek zobaczy, jak zabiegającemu o zaufanie zależy, krok trzeci postawi na pewno. Warto jednak dostrzec komentarz, którym autor opatrzył swoje wskazówki: „Wiem (...), że ważniejsze jest to, co poza sceną. To właśnie poza nią zyskuje się wiarygodność. Na scenie się ją tylko potwierdza, lecz trzeba to robić umiejętnie – i na tym polega sztuka”.
Pytając o wiarygodność Kościoła, trzeba sobie zdać sprawę, że kształtowana jest ona na co najmniej kilku poziomach. Zaglądając do mediów w Polsce, można odnieść wrażenie, że jej podstawą są obecnie działania biskupów, zwłaszcza działających jako Konferencja Episkopatu Polski. W rzeczywistości wpływ na zaufanie do Kościoła ma znacznie więcej osób i czynników. Z pewnością wpływają na nie nagłaśniane z dużą częstotliwością informacje o nadużyciach, aferach, ich tuszowaniu, ukrywaniu itp. Jednak o wiarygodności Kościoła w nie mniejszym stopniu może decydować w czyichś oczach zachowanie i postawa konkretnego księdza na ambonie, przy ołtarzu, w kancelarii lub podczas spotkań parafialnych grup.
O zaufaniu do Kościoła może też decydować w niejednym przypadku postawa świeckich, zwłaszcza tych uważanych za zaangażowanych w życie wspólnoty, zarówno katechetki uczącej dzieci w szkole, lidera/liderki jakiejś funkcjonującej w parafii grupy, ruchu lub stowarzyszenia, jak i bliskich, którzy co innego deklarują, a co innego realizują w codziennym życiu. Zarówno u duchownych, osób konsekrowanych, jak i świeckich spójność, wartości i zaangażowanie są niezbędnymi elementami w kształtowaniu wiarygodności Kościoła i to zarówno jako instytucji, jak i rozumianego jako wspólnota.

Delikatna i wrażliwa dziedzina
Niestety spełnienie nawet bardzo długiej listy zasad i warunków budowania wiarygodności nie gwarantuje jej w sposób automatyczny. Zwłaszcza w sytuacjach, w których została ona utracona w efekcie jakichś poważnych zaniedbań, błędów, złej woli, jej odzyskanie może być bardzo trudne, a czasami wręcz niemożliwe. Zaufanie to bardzo delikatna i wrażliwa dziedzina ludzkiego życia, narażona na czasami drastyczne manipulacje. Żyjemy w czasach, w których funkcjonują prężne i bezwzględne firmy zajmujące się wyłudzaniem zaufania (nie tylko do polityków) na masową skalę, sprzedające wiarygodność niczym chodliwy towar. Tym trudniej jest więc kształtować swoją wiarygodność bez uciekania się do sztuczek i nieuczciwych chwytów.
Od kilku lat sondaże sygnalizują duży spadek zaufania do Kościoła w Polsce. Wielu komentatorów, szukając źródeł tego zjawiska, skupia się przede wszystkim na braku oczyszczenia i rozliczenia z nadużyciami. Bezsprzecznie to elementy niezbędne dla zwiększenia wiarygodności Kościoła. Pytanie jednak, czy nie są one skutkiem czegoś znacznie głębiej sięgającego, efektem postępującego niedoboru spójności, odchodzenia od wartości i malejącego zaangażowania? Na wszystkich „poziomach” kościelnej wspólnoty i instytucji.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki