Logo Przewdonik Katolicki

Świadkowie boskości

bp Damian Muskus OFM
il. Agnieszka Robakowska

Łk 9, 28b–36 Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy

Tęsknimy do bliskości. Potrzebujemy więzi z ludźmi i relacji z Bogiem, by żyć i wzrastać, by doświadczać, że nasze istnienie ma sens nieskończenie większy niż biologiczne trwanie. Tęsknimy do bliskości, bo ona mówi nam, że jesteśmy wybrani i umiłowani. Wyjątkowi i niepowtarzalni.
Bliskości, której doświadczamy z Bogiem, nie zastąpi żadna ludzka relacja – pomimo starań i autentycznej dobrej woli bywa ona rozczarowująca, czasem też raniąca. Bliskość z Bogiem jest niezawodna. Nawet jeśli On przychodzi w budzącym nasz lęk obłoku, który wszystko zakrywa. Nawet gdy ogarnia nas ciemność, osłania niewiedza i brak pewności, nawet wtedy, gdy zamiast światła, pociechy i umocnienia, otrzymujemy trud, łzy i lęk, a zamiast odpowiedzi – kolejne pytania, Bóg jest i zapewnia o swojej miłości.
Jest to obecność przemieniająca. Czytamy u św. Łukasza, że podczas modlitwy odmieniła się twarz Jezusa, a Jego szaty stały się lśniące. Relacja z Bogiem zmienia nas, nadaje nam godność. W jej świetle rozpoznajemy, kim naprawdę jesteśmy. Jeśli prawdę o człowieku i jego tożsamości możemy odczytać z twarzy, to kim się stajemy, gdy w czasie rozmowy z Bogiem nasza twarz się zmienia i promienieje miłością? To samo pytanie możemy zadać, gdy wraz z trzema towarzyszami Jezusa na górze Tabor wpatrujemy się w lśniąco białe ubranie Mistrza. O czym mówi to przemienione okrycie? Stare przysłowie przypomina nam, że nie szata zdobi człowieka, z pewnością jednak świadczy o jego statusie społecznym i pozycji, która albo budzi szacunek, albo litość. Okryty lśniącymi szatami Jezus to obraz, w którym rozpoznajemy niebywałą godność Syna Bożego. Na górze Tabor odkrywamy nie tylko to, kim jesteśmy, nie tylko poznajemy swoją tożsamość dzieci Bożych, ale dotykamy także prawdy o tym, kim jest nasz Bóg – kochający Ojciec, Jego Syn i Duch Święty.
Świadkami przemiany Jezusa, czyli Jego boskości, było trzech mężczyzn. Czy byli jakoś wybitni na tle pozostałych uczniów Mistrza? Czy odznaczali się wyjątkowymi cechami osobowości, intelektu, wrażliwości i wiary? Niekoniecznie. Spragnieni splendoru władzy u boku Chrystusa synowie Zebedeusza czy strachliwy Piotr, którego czyny długo nie szły w parze z deklaracjami, to niezbyt dobre wzorce. A jednak na świadków swojego przemienienia Pan wybrał właśnie ich. Może po to, by nam powiedzieć, że każdy człowiek, niezależnie od tego, jak sobie radzi na drodze ku doskonałości, powołany jest do przemiany? Że każdy z nas jest w oczach Ojca cenny, umiłowany i wybrany?
Miejsca osobne, pustynie i góry, na które udawał się Jezus, gdy chciał pobyć sam na sam z Ojcem, nie są przypadkowymi punktami na mapach Jego wędrówek po ziemi. Nauczyciel dbał o to, by pomimo nieustannie otaczających Go tłumów ludzi, pomimo czasu, który poświęcał na niestrudzone głoszenie Dobrej Nowiny, znajdować przestrzeń na spotkanie z Bogiem.
Dziś zbyt łatwo ulegamy pokusie aktywizmu, który skrywamy pod otoczką ciężkiej pracy dla Ewangelii. Ale jeśli źródłem tego zaangażowania nie będzie nasza osobista więź z Bogiem, jeśli nie zadbamy o czas i przestrzeń na spotkanie z Nim, wszystkie nasze usiłowania i choćby najbardziej twórcze projekty będą jałowe i niewiele znaczące, wcielane w życie raczej dla nas samych i odbudowy naszego ja niż z miłości do Boga i ludzi.
To na modlitwie dokonuje się nasza przemiana, na modlitwie doświadczamy najgłębszej bliskości z Bogiem i na modlitwie powierzamy Mu siebie. Modlitwa też daje światło i siłę potrzebną do codziennych radości i zmagań, sukcesów i porażek. Jezus i towarzyszący Mu uczniowie nie pozostali przecież na górze, choć Piotr spontanicznie wyraził takie pragnienie. Wrócili do ludzi, którzy czekali na Chrystusa, spragnieni nadziei. Wrócili do świata, by go przemieniać Bożą mocą.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki