W pierwszy piątek Wielkiego Postu obchodzimy w Kościele kolejny już Dzień modlitwy i solidarności z osobami skrzywdzonymi wykorzystaniem seksualnym. 12 lutego Ojciec wziął udział w konferencji prasowej zorganizowanej przez Katolicką Agencję Informacyjną, której celem była refleksją nad sytuacją. Co już zrobiono dla skrzywdzonych, a co trzeba zmienić, aby skutecznie ich wspierać?
– We wszystkie kuriach w Polsce są osoby odpowiednio przeszkolone. Ale niestety przełożeni kościelni jako grupa jak dotąd nie podjęli tego wyzwania. Część ma świadomość problemu i pewną wiedzę, ale zmiana mentalności jest zbyt wolna. Dlatego problemem jest wdrożenie wiedzy w życie, i to na każdym etapie pomocy: od zgłoszenia, przez dochodzenie, proces sądowy, aż po konkretne decyzje – w taki sposób, aby nie powodować dalszych cierpień osób, które miały odwagę zgłosić sprawę. Nierzadko się zdarza, że na którymś etapie postępowania ma miejsce wtórna wiktymizacja. Brak autentycznej troski o skrzywdzonych nadal jest słabym punktem procesów, jakie prowadzi się w Kościele.
O ile delegaci, osoby przyjmujące zgłoszenia, zasadniczo reagują właściwie, to potem sprawa zostaje przekazana zawodowym prawnikom pracującym w kuriach. Oni niestety często przejawiają starą wrażliwość. Wiem o przypadkach, w których osoby skrzywdzone wciąż są ranione, ich cierpienie i ból – ignorowane. Jakby ktoś nie rozumiał, że stosowanie prawa nie wyklucza empatii. Chrześcijanin musi być człowiekiem współczucia. Nie wolno pogłębiać bólu, traumy i krzywdy wyrządzonej przez sprawcę.
Ojciec wie o tym od osób, które zaufały Kościołowi i przyszły zgłosić sprawę do delegata wyznaczonego przez biskupa miejsca?
– Słyszę od nich, że są traktowane przedmiotowo. Delegaci przyjmujący zgłoszenia wiedzą, jak mają się zachować, co powinni robić, a czego mówić i robić im nie wolno. Natomiast na dalszych etapach postępowania potrzebna jest zmiana mentalności, która troskę o dobro skrzywdzonego stawia na pierwszym miejscu.
Papież Franciszek zmienił prawo, wielu sprawców zasłużenie poniosło karę. Nie udajemy, że problemu nie ma. W Polsce buduje się system prewencji, reakcji i pomocy. Działa Fundacja św. Józefa. Takie zmiany są wprowadzane szybko, odgórnymi decyzjami. Zbudowanie kultury szacunku i troski o skrzywdzonych, likwidacja klerykalnych nawyków to chyba praca na dekady?
– System faktycznie działa. Po przyjęciu zgłoszenia, po dochodzeniu wstępnym, jeśli zarzut jest uznany za prawdopodobny, o dalszym ciągu decyduje Stolica Apostolska. Od niej zależy, czy w sprawie będzie prowadzone postępowanie karno-administracyjne, czy proces karny przed sądem diecezjalnym. Następnie dokumenty są przekazane prawnikom. Sprawy nie zawsze toczą się tak, jak byśmy to sobie wyobrażali po publicznych zapewnieniach o zmianie postawy – z empatią, współczuciem, zrozumieniem i troską o godność osób, które doświadczyły przemocy seksualnej w naszej kościelnej wspólnocie. Dla skrzywdzonych szczególnym upokorzeniem jest fakt, że w przeciwieństwie do oskarżonych nie są stroną w procesach, bo mają status świadka, co skutkuje m.in. ograniczeniem w dostępie do informacji.
Poza tym są inne powody, które ranią skrzywdzonych. Na przykład ksiądz, który prowadzi proces, jest kolegą z seminarium księdza, którego oskarżono. To rodzi pytania o różne nieformalne zależności i powiązania. Potrzebna jest zmiana jakościowa.
Jakiego rodzaju?
– Skrzywdzeni wciąż nie są wystarczająco informowani o wynikach postępowania. Nie mają dostępu do akt, nie znają linii obrony oskarżonego. Skoro prawo kanoniczne nie dopuszcza „świadka” do informacji, to sędzia może go niestety lekceważyć. Niesprawiedliwe jest to, że w niektórych procesach od skrzywdzonych wymaga się składania przysięgi milczenia. To nie jest powszechne, lecz ciągle jeszcze się zdarza. I rani ludzi.
Ile jest nowych zgłoszeń?
– Nadal wpływają zgłoszenia sprzed lat. Jednak coraz więcej jest spraw, które wydarzyły się niedawno. Ostatnie kwerendy, jakie przeprowadziliśmy od 2018 r., pokazują, że w ciągu niespełna czterech lat zgłoszono ponad 130 świeżych spraw! To oznacza, że system działa. Ale też i to, że przestępczy proceder krzywdzenia trwa.