Przypominany nam tym razem fragment Ewangelii jest relacją z około dwudziestu czterech godzin z życia Jezusa, które – po wizycie w synagodze w Kafarnaum – otwierają opis Jego publicznej działalności u Marka. Warto zadać sobie pytanie o to, jak ta prosta opowieść może pomóc nam podpatrzeć istotne cechy misji Jezusa i – co za tym idzie – pomóc wskazać cechy ważne dla wszelkich misji podejmowanych przez Jego uczniów.
Zauważmy najpierw, że pierwsze kroki po nauczaniu w synagodze i wyrzuceniu złego ducha z opętanego Jezus kieruje do domu Piotra, gdzie uzdrawia teściową apostoła. Czy nie powinna być to dla nas wskazówka, że chrześcijańska misja nigdy nie może być czymś abstrakcyjnym, że powinna być zawsze „wcielona”, wpisana w konkretną sieć ludzkich relacji, które stanowią pierwszy układ odniesienia dla każdego z nas? Misja zaczyna się od relacji z najbliższymi, dotyczy najpierw tych, których Bóg umieścił na naszej drodze. Jeśli tak nie jest, istnieje duże ryzyko, iż miast misji – która jest naśladowaniem Jezusa – będziemy mieli ideologię.
Trudno nie zwrócić też uwagi na żarliwą wielkoduszność Jezusa, o której oczywiście Ewangelia przypomina nam wielokrotnie i na różne sposoby (por. także przykład św. Pawła w drugim czytaniu). Jezus spotyka chorych i opętanych z całego miasta po zachodzie słońca, a jeszcze przed świtem szuka spokojnego miejsca, by się modlić. Nigdy dość podkreślania, że nie ma i nie może być uczestnictwa w projekcie Jezusa bez totalnej dyspozycyjności, przy czym dyspozycyjność ta oznacza najpierw i po prostu gotowość na to, że misja ta nas naprawdę solidnie zmęczy i odbierze komfort życia w rytmie przyzwyczajeń.
Uderza wreszcie równie bardzo, że Jezus bynajmniej nie ma zamiaru spełnić do końca wszystkich oczekiwań tłumu, który Go szuka. „Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać”. Jego działalność ma zasiać ziarno, przekształcać oczekiwania, które spotyka w punkcie wyjścia. Znaki – cuda – których dokonuje, nie mają bynajmniej wyeliminować wszelkiego cierpienia i znoju ludzkiego życia (por. pierwsze czytanie). Raczej mają zaszczepić nadzieję i nadać sens – pozwolić unieść przeciwności, służąc Bożemu królestwu.