Rozmowa Piłata, rzymskiego prefekta Judei, z Jezusem z Nazaretu odbyła się na chwilę przed dramatycznymi wydarzeniami na Golgocie. Zbawiciel świata nie znalazł się w pretorium na zaproszenie, jako gość oczekiwany, ale przyprowadzono Go jako skazańca. Stał przed Piłatem jako więzień, upokorzony, pobity, z grożącym Mu realnie wyrokiem śmierci. Piłat najwyraźniej nie czuł się z tym wszystkim komfortowo. W zasadzie nie chciał mieszać się do spraw mieszkańców zarządzanej przez siebie Judei. Szukał raczej tzw. świętego spokoju, dla którego gotów był poświęcić życie niewinnego człowieka. Jego władza była realna, ale nie korzystał z niej, by okazać łąskę skazańcowi.
Patrząc na tych dwóch mężczyzn – tego, który miał w ręku władzę, opływał w dostatki, i Tego, który był bezbronny, ubogi, opuszczony nawet przez dotychczas oddanych Mu uczniów – warto zadać sobie pytanie: który z nich jest bliższy współczesnemu światu? Który z nich wygrałby dziś wybory? To nie jest tylko ćwiczenie wyobraźni. W istocie bowiem zdarza nam się wybierać pozór dobra, a nie dobro faktyczne, siłę i pozycję instytucji, a nie bezpieczeństwo pojedynczego, bezradnego człowieka. Takich wyborów dokonujemy codziennie, pochopnie, bez refleksji, omamieni pierwszym wrażeniem. Kogo więc wybralibyśmy: Jezusa czy Piłata?
Ten wybór jest kluczowy dla naszej więzi z Bogiem. Jego bowiem nie da się wybrać tylko trochę albo z marginesem na kompromisy ze światem. Bóg nie jest człowiekiem, Jego miłość jest absolutna, obejmuje nas w całości, również z tym, co w nas słabe, kruche i grzeszne. Jak na taką miłość odpowiedzieć? Bóg oczekuje od nas, że staniemy po Jego stronie zwłaszcza wtedy, gdy w naszych siostrach i braciach jest opuszczony, zelżony, traktowany niesprawiedliwie i z pogardą. Stać nas na to, by kochać absolutnie ubogiego i słabego i nie kalkulować, że być może bardziej nam się opłaca jakiś układ z tymi, którzy mają władzę i prestiż?
Wybór Jezusa nie jest wyborem teoretycznym. Nawet wielkie liczby odmówionych modlitw, odbytych pielgrzymek czy uroczystych procesji jeszcze nie świadczą o naszej zażyłości z Jezusem. W praktyce wybór ten dotyka kilku żywotnych kwestii, po których rozpoznajemy królestwo Boga. Jest to przede wszystkim wybór prawdy i miłości. Jezus mówi Piłatowi o tym, że daje świadectwo prawdzie. Nie tylko o niej naucza, ale świadczy. Jego słowa są spójne z życiem. A życie nierozerwalnie splecione z przesłaniem Dobrej Nowiny, które przyniósł na świat. W naśladowaniu Pana przede wszystkim tego powinniśmy się uczyć. O naszej wierze nie świadczą światopoglądowe konfrontacje, szermierki słowne, hasła wykrzykiwane na ulicach czy wypisywane w internecie, ale codzienne wybory, styl bycia, wrażliwość na prawdę, która bywa ukryta przed światem, i odwaga jej głoszenia.
Królestwo Jezusa jest więc przestrzenią prawdy, ale również miejscem wolności. Król spętany, wyszydzony, wydany na laskę i niełaskę prefekta Judei i na pastwę nienawiści ze strony swoich, jest Królem wewnętrznie wolnym. Nie daje się sprowokować Piłatowi, nie musi się przed nim bronić, stosować wybiegów dyplomatycznych i zaprzeczeń, negocjować warunki uwolnienia. Jezus jest wolny. W wolności wybiera krzyż, w wolności stoi przed Piłatem, zachowując godność pomimo upokorzeń i pogardy. Nie ulega pokusie łatwych rozwiązań. To gorzka nauka dla wszystkich, którym się wydaje, że uwikłanie Kościoła w interesy doczesne może przynieść w dłuższej perspektywie korzyści w głoszeniu Ewangelii, większą swobodę, profity uprzywilejowania. Nie jest tak. Źródłem wolności Kościoła nigdy nie jest władza zewnętrzna, choćby kierowała się wartościami ewangelicznymi. Źródłem wolności Kościoła jest Jezus – Król skazany na śmierć przez świat, Król żywy i miłujący.