Logo Przewdonik Katolicki

Kto nigdy nie ziewał w kościele?

Ks. Artur Stopka
fot. Unsplash

Czy możliwe jest przeżywanie wiary bez emocji? Czy w pobożności da się uniknąć rutyny i nudy? A może nowe, nastawione na emocje formy praktykowania religijności zastąpią dotychczasowe tradycyjne nabożeństwa?

Na stronie pewnej parafii w archidiecezji gnieźnieńskiej wymienione są warunki przystąpienia do sakramentu bierzmowania. Według nich, oprócz cotygodniowego udziału we Mszy św. o określonej godzinie, kandydat zobowiązany jest m.in. do uczestnictwa w co najmniej siedmiu nabożeństwach różańcowych, sześciu roratach i w takiej samej liczbie nabożeństw majowych, a także we wszystkich gorzkich żalach i drogach krzyżowych. Nawet takie wymogi wydają się dzisiaj sporej części nastolatków i ich rodziców zbyt absorbujące, a przecież w dostępnych „Indeksach kandydatów do bierzmowania” znaleźć można rubryczki na trzydzieści jeden podpisów w październiku i w maju.

W kółko to samo
Tymczasem w zeszłym roku nastoletni kandydat do bierzmowania z innego regionu Polski, który zgodnie z zaleceniami katechety miał obowiązkowo uczestniczyć tylko w jednym nabożeństwie różańcowym, ledwo dotrwał do końca. Po wyjściu ze świątyni stwierdził, że to było nudniejsze nawet niż Msza. „Przez prawie godzinę nic się nie działo, w kółko to samo i to samo” – relacjonował kolegom, którzy spełnienie wymogu mieli dopiero przed sobą. Po takiej recenzji najprawdopodobniej inni kandydaci do bierzmowania w tej parafii pojawiali się w kościele z negatywnym nastawieniem. Albo wcale się nie pojawiali, szukając wymówek i usprawiedliwień.
„Kto nigdy nie ziewał na Mszy, niech pierwszy rzuci kamień” – zachęcają we wprowadzeniu do jednego z odcinków autorzy podcastu „Zwierzę liturgiczne”, który powstaje we współpracy Fundacji Dominikańskiego Ośrodka Liturgicznego i serwisu dominikanie.pl. Prowadzą go Tereza Huspeková CHR, Łukasz Miśko OP oraz Lidia Majda. Opublikowana w kwietniu 2023 r. rozmowa nosi tytuł „Dlaczego Msza jest nudna?”. Co ciekawe, to niejedyny dostępny po polsku w internecie materiał poświęcony nudzie doświadczanej nie tylko w czasie liturgii, ale też np. w życiu duchowym.

Nieprzyjemne samopoczucie
Jedna ze słownikowych definicji nudy mówi, że jest to nieprzyjemne samopoczucie spowodowane bezczynnością, brakiem wrażeń, monotonią życia, jednostajnością. Często można się spotkać z potocznym rozumieniem nudy jako sytuacji, w której brakuje emocji. Paradoksalnie w psychologii dość zgodnie uznaje się ją właśnie za negatywny stan emocjonalny, związany z wewnętrzną pustką, obojętnością i brakiem zainteresowania. Człowiek znudzony nie jest w stanie w sposób znaczący zaangażować się w to, czym się właśnie zajmuje.
Z nudą kojarzą się rutyna, szablon, schemat, powtarzalność, niezmienność, brak silnych wrażeń. Nie da się ukryć, że kojarzy się z nimi również sporo form pobożności w Kościele. Czy to je przekreśla i skazuje na stopniowe odchodzenie w niepamięć w dzisiejszym świecie, nastawionym w ogromnej mierze (nie tylko za sprawą mediów) na silne emocje? Malejąca od lat frekwencja na tradycyjnych nabożeństwach różańcowych w październiku wydaje się potwierdzać takie domniemanie w odniesieniu do naszej ojczyzny. Czy zanikną, podobnie jak stopniowo w części parafii zanikają niedzielne nieszpory?

Śpiewaj, módl się, tańcz...
„To wyjątkowy czas, podczas którego możesz być częścią wielkiego uwielbienia i doświadczyć potężnej mocy Boga” – zachęcają organizatorzy koncertu uwielbienia „On Mocą”, który w połowie listopada ma się odbyć we Wrocławiu w hali mieszczącej kilka tysięcy osób. To jedno z wielu podobnych wydarzeń, które od pewnego czasu odbywają się w różnych miejscach naszego kraju i cieszą się dużym zainteresowaniem.
„Śpiewaj, módl się, tańcz... uwielbiaj tak, jak podpowiada Ci serce. To jest przestrzeń, w której możesz cieszyć się Jego obecnością całym sobą” – namawiają inicjatorzy wrocławskiego wydarzenia. Dodają, że przed potencjalnym uczestnikiem ponad pięć godzin wspaniałych koncertów, w czasie których usłyszy ulubione pieśni uwielbienia, chwały i mocy. Poza tym podczas wydarzenia będzie można skorzystać z wielu atrakcji. Będą food trucki i punkty gastronomiczne. Będzie można sprawdzić nowości w literaturze i czasopismach chrześcijańskich na stoiskach z książkami. Nie zabraknie również sklepików z koszulkami, kubkami i innymi gadżetami. „Cały czas czeka też na Ciebie zaciszna kaplica” – zapewniają organizatorzy. Czy tego rodzaju pełne emocji spotkania i eventy zastąpią przynajmniej niektóre dotychczasowe formy pobożności, przez sporą liczbę wierzących katolików odbierane jako pozbawione ich rytuały?

Religijność bez emocji?
Profesor Politechniki Opolskiej Henryk Machoń w artykule zatytułowanym Doświadczenie religijne między emocją a kognicją stwierdził, że – jak się wydaje – podstawowym i najważniejszym ujęciem doświadczenia religijnego jest rozpatrywanie go jako zjawiska sytuującego się między emocjami i treściami poznawczymi. „Bez emocji nie można mówić o religijności człowieka, bo m.in. dopiero one czynią na przykład z formuły dogmatu doświadczenie tajemnicy Boga, a z wiedzy objawionej – treść przeżywaną przez wierzącego i dlatego bardziej znaczącą” – napisał.
Dodał, że emocje w obrębie religii bywają różne, w zależności od typu emocjonalności konkretnego wierzącego, a także od sytuacji, w jakiej się on znajduje. Wskazał, że religijne emocje mogą być subtelne, jak wdzięczność Bogu za okazaną łaskawość, ale też gwałtowne, jak dramatyczna skarga do Boga o tolerowaną przez Niego nieprawość, często obserwowaną w świecie. Badacz z Opola wyróżnił emocje pielęgnowane, jak np. wielbienie Boga w pieśniach podczas cotygodniowego nabożeństwa, oraz takie, które pojawiają się spontanicznie, np. chwila zachwytu w spojrzeniu na rozgwieżdżone niebo – dzieło potężnego Stwórcy.

Dopamina i oksytocyna
Przekonanie o potrzebie emocji w przeżywaniu wiary podziela w Polsce wielu duszpasterzy. Niektórzy próbują na różne sposoby sprawić, aby emocje budziły również tradycyjne formy pobożności, nie wyłączając z tych usiłowań także Mszy św. Czasami, jak wspomniano w przywołanym już podcaście, pojawiają się w ich celebracjach dodatki, których nie przewidują księgi liturgiczne. Bywa, że tego typu praktyki faktycznie budzą wśród uczestników emocje, ale są to emocje negatywne, które nie wspomagają przeżywania wiary, lecz je utrudniają. Rodzi się więc pytanie o granice modyfikacji dotychczasowych form pobożności uzasadnianych dążeniem do maksymalizacji przeżycia. Ich przekraczanie może przynieść skutek odwrotny do zamierzonego.
1 października br. ks. Andrzej Draguła z Uniwersytetu Szczecińskiego na swoim profilu w mediach społecznościowych zauważył, że czasami integralnym elementem modlitwy bywa nużąca rutyna, nuda, zniechęcenie, a nawet oschłość. Przywołał odkrycie neurobiologów, według których ludzki mózg uwalnia substancje chemiczne poprawiające samopoczucie, takie jak dopamina i oksytocyna, kiedy uczestniczymy w transcendentnych rytuałach tworzenia więzi, jak choćby wspólne muzykowanie i śpiew.

Modlitwa bez podpórek
„Wyobrażam sobie, że wspólne odmawianie różańca na rynku, w chórze podobnych sobie silnych głosów, albo na stadionowym wieczorze uwielbienia daje nie tylko religijną czy duchową, ale także psychiczną satysfakcję, owo dobre samopoczucie” – stwierdził znany teolog. Od razu jednak dodał, że oczyszczenie modlitwy przychodzi wtedy, gdy włączamy siebie „w starczy chór rzadkich głosów, którym – zdarza się – brak tchu, by wymówić kończące zdrowaśkę imię Jezus”. Przyznał, że nie ma wtedy żadnych podpórek, żadnego wyrzutu adrenaliny czy czegoś podobnego, nic satysfakcjonującego.
Analizując kwestię emocji w przeżywaniu wiary, warto również zapytać, czy istotnie dotychczasowe formy dewocyjne pozbawione są emocji. 12 października 1984 r. w katowickiej katedrze Chrystusa Króla miało miejsce prawykonanie utworu Wojciecha Kilara zatytułowanego Angelus. To kantata na sopran, chór mieszany i orkiestrę symfoniczną. Słuchając utworu można odnieść wrażenie, że artysta umieścił w nim nabożeństwo różańcowe. Rytm kompozycji nadają powtarzające się słowa modlitwy Zdrowaś Maryjo. Nie sposób jednak powiedzieć, że jest to utwór nudny i monotonny albo że brak w nim emocji. Wojciech Kilar wychwycił i pokazał, jak silnym przeżyciem może być zwykłe wielokrotne odmawianie „Pozdrowienia anielskiego”. Jest w Angelusie głębokie i mocne przeżycie. Nie ma znużenia ani zmęczenia rutyną. Być może znakomity kompozytor podpowiedział, jak im się nie poddawać w kościelnej codzienności.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki