Pierwsze miejsce na tzw. karcie na czasie YouTube’a – czyli automatycznym rankingu najchętniej odtwarzanych w tym serwisie filmów – zwykle zajmują niezbyt mądre „czelendże” popularnych youtuberów, rapy z dużą liczbą wulgaryzmów albo odcinki kabaretów. Rzadko zdarza się, by znalazło się tam coś ambitniejszego albo od strony formy, albo treści. Był jednak taki tydzień pod koniec października, gdy przez całe siedem dni dwa pierwsze miejsca na tej liście topu topów zajmowała… polska poezja najwyższych lotów: wiersz Wisławy Szymborskiej Nic dwa razy oraz Hymn Juliusza Słowackiego, zaczynający się od słów „Smutno mi, Boże”.
Obydwa utwory zostały udźwiękowione przez obiecującą młodą polską artystkę o pseudonimie Sanah, czyli Zuzannę Jurczak. 14 października opublikowała w formie singli 10 nowych utworów, stanowiących dodatek do jej ostatniej płyty Uczta, które są muzyczną wersją 10 utworów poetyckich autorstwa Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego, Adama Asnyka, Wisławy Szymborskiej, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Juliana Tuwima, Edgara Allana Poego oraz Jacka Cygana. Utwory ukazały się w muzycznych serwisach streamingowych, trafiły do stacji radiowych oraz w wersji filmowej na YouTube. Filmowo dano im bardzo prostą oprawę w postaci długich, spokojnych ujęć piosenkarki na tle kadrów z polskiej wsi: wiejskiej drogi, zaoranego pola, brzegu rzeki, łodzi na jeziorze.
„Desery podano. Polska poezja for evermore. Prezent ode mnie. Dziękuję” – napisała Sanah, przedstawiając nowość w swoich social mediach.
Zachwyt i kontrowersja
Dobę po publikacji hitami stały się z miejsca wspomniani Szymborska i Słowacki, zyskując ponad milion odsłuchań w różnych miejscach. Pod nimi mnożyły się komentarze zachwyconych widzów i słuchaczy.
„Słuchając wiersz po wierszu czuje się jakby wołały do nas setki pokoleń, sumień i serc, które uczyniły nas swoim życiem tym kim jesteśmy dziś. To przebija się przez wszystko to z czym mierzy się dziś nasz świat. Dziękuję za tę piękną lekcję”.
„I to jest prawdziwa lekcja języka polskiego. Takie zajęcia o poezji to zupełnie inny wymiar”.
„Zuzia w jeden wieczór zrobiła więcej dla literatury polskiej, niż Ministerstwo Edukacji Narodowej przed ostatnie lata” (pisownia oryginalna).
To tylko niektóre z tysięcy pełnych zachwytu głosów opublikowanych pod utworami. Choć dominował zachwyt, pojawiły się też komentarze dezaprobaty.
Zetknął się z nimi na żywo jezuita ks. Dominik Dubiel – kompozytor, dyrygent i pianista studiujący obecnie teologię w Rzymie. – Twórczość Sanah od początku wzbudza skrajne emocje, od zachwytu i fascynacji po irytację i zażenowanie. Tak samo stało się z jej najnowszą interpretacją poezji. Zarzuca się jej zbyt proste rozwiązania kompozytorskie czy banalizowanie treści tych dzieł prostą formą popowych piosenek. Będę jednak bronił tego projektu, bo umuzyczniając tak ważne i monumentalne utwory poetyckie, po prostu przedstawiła swoją ich interpretację, z którą nie każdy musi się zgadzać – mówi ks. Dominik Dubiel.
Niedoceniony talent
Czego nie powiedzieć o młodej artystce, trudno odmówić jej kunsztu i talentu. Nie jest bowiem sztucznie wykreowaną nową gwiazdką, produkującą proste, rytmiczne piosenki do banalnych słów o miłości lub imprezach. 25-letnia Zuzanna Jurczak, zanim stała się „Sanah” (końcówka angielskiej formy jej imienia – Susannah), była przede wszystkim ambitną i solidnie kształconą muzycznie skrzypaczką, z uzyskanym w ubiegłym roku tytułem magistra sztuki w zakresie instrumentalistyki Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie. W wywiadach zdradza, że przez lata poprzedzające gwałtowny start jej muzycznej kariery przynajmniej godzinę dziennie spędzała na komponowaniu, nie licząc innych godzin poświęcanych na klasyczną edukację muzyczną, zwłaszcza grę na skrzypcach. Nie chciała jednak grać w orkiestrach ani uczyć w szkole muzycznej – co jest częstą karierą innych instrumentalistów – lecz właśnie śpiewać i pisać własną muzykę.
Śpiewania jej początkowo nie doceniano. Kilkakrotnie próbowała się dostać do telewizyjnych programów serii „The Voice of Poland” oraz „Mam talent” (ten drugi również w Wielkiej Brytanii), ale bez skutku. Słyszała, że jej głos się nie wyróżnia i że brak jej osobowości. Nie dawała jednak za wygraną, stale komponując i publikując swoje utwory na YouTube, udzielając się też w różnych konkursach muzycznych. Przełom nastąpił, gdy jej piosenek posłuchał Andrzej Puczyński – kompozytor, producent muzyczny, gitarzysta i właściciel słynnego studia Izabelin. Pokazał je wytwórniom i tak młodziutka Zuzia podpisała swój pierwszy kontrakt z Magic Records. Dzięki temu jej odgrywane zwykle na pianinie melancholijne kompozycje dostały zastrzyk profesjonalizmu i energii w postaci jakościowych, nowoczesnych produkcji. Jej pierwszym prawdziwym hitem była piosenka Szampan, która milionową publiczność zgromadziła w zaledwie kilka tygodni na początku 2020 r. Za nią poszły kolejne: Ale jazz, Melodia, Królowa dram, No sory, Ten Stan, Kolońska i szlugi.
Poezja i kwiaty
Wbrew opiniom producentów talent show, które ją odrzuciły, od początku wyróżniała się zarówno wyrazistą osobowością sceniczną oraz muzyczną, jak i charakterystycznym sposobem śpiewania. Zdaniem ks. Dominika Dubiela jej fenomen oparty jest w dużej mierze na swoistym buncie wobec mody panującej wśród artystów, zarówno z Polski jak i zagranicy. – Podczas gdy w ich teledyskach dominują często odważne stylizacje, Sanah ubiera się w koronki i długie, staroświeckie suknie; podczas gdy tam często kadry są agresywne czy erotyzujące – ona pozuje z kwiatami; gdy tam dominuje model silnej i niezależnej kobiety – Sanah śpiewa o niewyróżnianiu się, tęsknocie za dojrzałym związkiem i prawdziwą miłością – wylicza ks. Dubiel.
Zarówno jego, jak i wielu fanów artystki nie zaskoczyło więc „wzięcie na warsztat” największej polskiej poezji, już bowiem w ostatnim jej albumie Uczta, wydanym na początku tego roku, pojawiły się wiersze Poego i Baczyńskiego, wyśpiewane w arcyciekawych duetach z Grzegorzem Turnauem i Anią Dąbrowską.
Wśród komentarzy dotyczących wydanego w październiku zestawu Poezyje często słychać głosy, że umuzyczniając poematy Mickiewicza, Asnyka, Szymborskiej czy Słowackiego, uczyniła wielki krok w kierunku ukuturalnienia polskiej młodzieży, która zamiast z wulgarnym rapem siłą rzeczy styka się teraz ze strofami liryki najwyższej próby. Wkładanie wielkich poezji w muzykę popularną nie jest zabiegiem nowym, robili to wszak wcześniej choćby Marek Grechuta, Czesław Niemen czy Kora. Dzięki temu nie tyle popularyzowali piękny tekst, ile przede wszystkim dawali mu niejako nowe życie, przepuszczając przez filtr własnej interpretacji i własnych emocji. To samo zrobiła teraz Sanah, co wyraźnie daje się odczuć szczególnie w jej wersjach Smutno mi, Boże Słowackiego, Do *w sztambuch Mickiewicza oraz Kamieniu Asnyka. Melancholijna muzyka w połączeniu z nowoczesnym instrumentarium ożywiają te teksty, dając wrażenie, że wyszły wprost z myśli i uczuć młodej artystki.
Dowód na wrażliwość
Pojawiają się jednak i głosy, że Sanah nie tylko nie zrobiła niczego kontrowersyjnego, ale wręcz oddała pierwotny zamysł twórców polskiej poezji romantycznej. „Polski romantyzm był (…) praktyką oporu wobec ówczesnej instytucji literatury. To w opozycji do niej miał wywoływać silne emocje i budować wokół tekstu wspólnotę ludzi, których tożsamość generacyjna jest mocno z tym doświadczeniem powiązana. Miał też znosić hierarchię między kulturą wysoką a niską: tekstem literacko wyrafinowanych salonów a domniemaną, prostą, „nieuczoną” mową ludu” – pisze prof. Marta Rakoczy w tekście Sanah. Romantyczny performance burzący stereotyp młodzieży opublikowanym na łamach „Wszystko Co Najważniejsze”. Jej zdaniem obecna popularność poezji polskiej w wykonaniu tej młodej artystki dowodzi… wrażliwości polskiej młodzieży i jednocześnie prawdziwej natury wielkiej literatury, wymykającej się szkolnym podstawom programowym.
Ksiądz Dominik Dubiel zwraca uwagę na jeszcze jeden walor obecnego sukcesu Poezyi Sanah. – Z mojego doświadczenia towarzyszenia duchowego w rekolekcjach ignacjańskich wynika, że generalnie bardzo brakuje nam kontaktu z naszym wnętrzem, z własnymi uczuciami. Nie uświadamiamy sobie tego, co przeżywamy, więc również ciężko nam spotkać i usłyszeć Pana Boga. Tymczasem Sanah, śpiewająca w kółko o najróżniejszych emocjach, pokazuje nam, że warto zatrzymać się przy tym, co mamy w sercu, i spróbować to ponazywać. To taka popkulturowa lekcja wchodzenia w głąb siebie, za którą ja osobiście bardzo jej dziękuję – mówi ks. Dominik Dubiel SJ.