Myśl o tym, że jestem niepotrzebny, nie mam nic ważnego do powiedzenia, nikt się ze mną nie liczy – taka perspektywa przeraża wiele osób i napędza je do działania, do ciągłej walki o wpływy, w większym lub mniejszym zakresie. Nie są od niej wolni ani ludzie na stanowiskach, ani zwykli śmiertelnicy. Żądza władzy i znaczenia prowadzi do politycznych konfliktów, które często przeradzają się w krwawe wojny. Ludzi owładniętych tą samą żądzą możemy spotkać również w naszym najbliższym otoczeniu. Wspinają się oni po kolejnych szczeblach kariery, nie licząc się z nikim i niczym. Wciąż odczuwają potrzebę udowadniania innym własnego znaczenia i wartości.
Ciągłe porównywanie się z innymi, licytowanie się na liczbę sukcesów i kolejnych rekordów w wyścigu o prestiż i znaczenie to chleb powszedni świata, w którym żyjemy. Wszystko to bierze się z odwiecznej pokusy, której na imię władza. Za jej zaspokojenie wciąż płacona jest wysoka cena życia niewinnych ludzi, trwałości rodzin, zniszczonych i poniżonych osób. W pogoni za władzą człowiek gotów zrobić jest naprawdę wiele, nie cofnie się przed zadeptaniem godności, zadaniem ran.
„Nie tak będzie między wami” – mówi jednak Jezus, gdy zauważa, że tej pokusie zaczynają ulegać jego dwaj uczniowie. Po reakcji pozostałych dziesięciu mamy prawo wnioskować, że i oni nosili ją w sobie, może tylko zabrakło im odwagi, by głośno wyrazić swoje marzenia o wielkości zdobytej u boku Mesjasza. Od snów o potędze nie byli więc wolni nawet najbliżsi Jezusowi. Nie byli i nie są. Nieokiełznane pragnienie władzy jest jedną z najbardziej niebezpiecznych pokus dotykających ludzi Kościoła. Są tacy, którzy nie zawahają się, by dla jej zaspokojenia użyć samego Boga i nie drży im ręka, gdy z powodu niepohamowanego apetytu na władzę krzywdzą innych ludzi, zwłaszcza tych, którzy są od nich zależni.
Przestrogę Jezusa, który mówi o władcach uciskających narody, trzeba więc niestety odnieść także do osób dzierżących duchową władzę nad innymi. Tu ukryte jest jądro zła, w którym należy upatrywać przyczyn współczesnych chorób, toczących wspólnotę uczniów Chrystusa. Pragnienie władzy doprowadza owładniętych nim ludzi do upadku, ale przede wszystkim jest źródłem cierpień i łez dla tych, którzy stają na ich drodze.
Walkę o władzę trudno oddać walkowerem, a do takiej „przegranej” zachęca dziś Jezus. On jednak nie mówi tylko o tym, by odpuścić i porzucić wyścig o znaczenie. Jezus nadaje wartość temu, co w ludzkim rozumieniu jest przeciwne władzy, a więc – służbie, uniżeniu, pokorze. To przewartościowanie jest kompletną zmianą myślenia, rewolucją, która kosztuje. Niełatwo jest bowiem porzucić ambicje i zobaczyć drogę do owocowania w tym, co zawsze kojarzyło się z poniżeniem, byciem niezauważalnym dla świata. Gdy wczujemy się w pragnienia Jakuba i Jana, gdy zobaczymy potem, jak potoczyły się ich losy, łatwiej przyjdzie nam zrozumieć, że nawrócenie kosztuje. To nie jest emocjonalna zmiana, poryw serca, ale praca polegająca na wyrzekaniu się siebie dla Boga, na oczyszczaniu ludzkich pragnień w ogniu Jego miłości. To droga wymagająca odwagi i pokory, droga oddania życia. Nie jesteśmy jednak na niej sami. Chrystus pozwala naszym pragnieniom dojrzeć, wyzwala je z egoistycznych naleciałości i uwalnia je z presji świata domagającego się nieustannego potwierdzania znaczenia, władzy, autorytetu. Nie tak ma być między nami, jak jest między władcami uciskającymi narody. Kościół musi być przestrzenią wolną od przemocy, a to oczyszczenie dokonuje się tylko w jeden sposób – gdy panujący staje się sługą.