Położone w pobliżu rzek tereny są często tak urokliwe, że nie brakuje chętnych, by właśnie tam zbudować dom i zamieszkać. Jednak prawo znacznie ogranicza możliwość swobodnego sytuowania na takich obszarach osiedli mieszkaniowych. Dlatego samorządy, zanim uchwalą plan zagospodarowania terenów zalewowych, muszą konsultować swoje zamiary z Wodami Polskimi, które są powołane między innymi do troski o bezpieczeństwo przeciwpowodziowe.
Prawo na papierze
Tymczasem, jak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli z 2023 r., samorządy nie brały pod uwagę zastrzeżeń Wód Polskich co do zagospodarowania terenów zalewowych, ale także same Wody zwykle zgadzały się na prowadzenie tam inwestycji. W latach 2018–2021 wydały ponad 19 tys. takich decyzji, z czego aż 90 proc. oznaczało zgodę na rozpoczęcie inwestycji. W rezultacie potencjalni inwestorzy nie mieli rzetelnych informacji o zagrożeniu powodziowym w miejscu planowanej inwestycji. NIK zwraca również uwagę, że samorządy nie brały pod uwagę kosztów budowy dodatkowych wałów i innych zabezpieczeń dla terenów zalewowych, a także kosztów usuwania skutków powodzi. W toku kontroli ustalono, że w dziewięciu spośród 11 zbadanych gmin złamano przepisy prawa wodnego.
W tym samym raporcie NIK przyznaje jednak, że zdecydowana większość (14 z 16) kontrolowanych gmin przygotowała plany operacyjne zapobiegania powodzi. Zauważono też, że gminy nie mają jasnych wytycznych ustawowych co do tego, jak powinien wyglądać taki plan i jak często należy go aktualizować.
Powódź, która dotknęła w tym roku południowo-zachodnią Polskę, wywołała falę dyskusji dotyczącej nie tylko jej skutków, ale także przyczyn. Wśród wielu pytań padały także te dotyczące zakazu budowy na terenach zalewowych oraz tego, dlaczego – mimo doświadczenia powodzi z 1997 r. – nadal na takich obszarach są budowane nowe osiedla. Podczas jednej z wielu dyskusji prowadzonych w trakcie powodzi w Telewizji Polskiej Paulina Hennig-Kloska, szefowa Ministerstwa Klimatu i Środowiska, odniosła się do sprawy zabudowywania terenów zalewowych i ignorowania wynikających z tego zagrożeń: „Nie może być tak, że Wody Polskie wydają zakaz budowy, a samorządowcy, obchodząc prawo, wydają pozwolenia dla lokalnej społeczności na jakieś budowle, które stają potem w miejscach, gdzie powinniśmy dać ujście nadmiarom wody” – mówiła. Dodała także, że powinniśmy pójść w stronę twardego zakazu zabudowania terenów zalewowych, aby chronić życie i zdrowie ludzi.
Nieprzewidywalne katastrofy
Do bezwzględnego zakazu zabudowywania terenów zalewowych przekonuje także profesor Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, dr hab. Stanisław Chmiel, kierownik Katedry Hydrologii i Klimatologii tej uczelni. W rozmowie z Polską Agencją Prasową naukowiec zwraca uwagę, że zawsze przy okazji klęsk pojawiają się głosy, iż lepiej można było się przygotować do powodzi i złagodzić jej skutki. Według niego to nie tylko bolączka Polski, gdyż w innych krajach, np. w Czechach, na Słowacji, w Niemczech czy Austrii, również dochodzi do ekstremalnych zjawisk pogodowych. ,,Katastrofy mają to do siebie, że są nieprzewidywalne. Oczywiście można było lepiej się przygotować do tej powodzi, ale to nie jest kwestia jednego czy dwóch miesięcy, tylko wielu lat. Rozmowy na temat sposobu ochrony przeciwpowodziowej się odbywały, ale nie zawsze podejmowano adekwatne decyzje. Dobrą z pewnością była inicjatywa budowy zbiornika w Raciborzu, dzięki któremu jest większa szansa na ochronę Kędzierzyna, Opola czy Wrocławia” – powiedział hydrolog.
W Polsce wciąż jest za mało zbiorników retencyjnych, głównie dotyczy to obszarów występowania powodzi błyskawicznych, dlatego niezbędna jest budowa zwłaszcza suchych zbiorników przeciwpowodziowych (polderów) w obszarach górskich i podgórskich, które będą przechwytywały nadmiar wody. ,,Jednak i to nie gwarantuje całkowitej ochrony. Wątpię, że jest w ogóle możliwość wybudowania tylu zbiorników, żeby nie było zagrożeń powodziowych. Zdarzają się bowiem katastrofy, których nie da się po prostu powstrzymać” – zaznaczył naukowiec.
Trudne decyzje
W przypadku tegorocznej powodzi o skali katastrofy przesądziło przede wszystkim natężenie opadów, a dodatkowy wpływ miała właśnie za mała liczba zbiorników retencji oraz susza, wycinki lasów, a zwłaszcza zabudowa w pobliżu rzek. Dlatego też priorytetem powinno być ograniczenie zabudowy na terenach zalewowych, aby złagodzić skutki ewentualnych powodzi.
,,O ile w ostatnich latach powstały mapy obszarów zalewowych dla głównych rzek, to brakuje ich jeszcze na terenach mniejszych rzek, ich dopływów, dla cieków okresowych, a nawet suchych dolin, którymi odbywa się sporadycznie spływ powierzchniowy. Tam właśnie mamy do czynienia z wydawaniem nowych pozwoleń budowalnych. Jak pokazała obecna sytuacja, właśnie małe cieki stały się dużymi, rwącymi rzekami, i to przyczyniło się do tylu nieszczęść” – wyjaśnił ekspert.
Jego zdaniem należy też rozpocząć dyskusję na temat propozycji przesiedleń dla osób zamieszkujących na obszarach zalewowych. Najlepszym momentem do podjęcia takiej decyzji przez państwo jest właśnie okres bezpośrednio po powodzi, gdyż wtedy ludzie są najbardziej skłonni do podjęcia takich decyzji.
,,Należy sobie zdawać sprawę, że są to bardzo trudne decyzje dla osób zamieszkujących takie obszary” – przyznał prof. Stanisław Chmiel.
Konieczne zmiany
Podczas wspomnianej rozmowy w Telewizji Polskiej szefowa Ministerstwa Klimatu i Środowiska Paulina Hennig-Kloska zapowiedziała również, że jej resort ma przygotować wstępny materiał w celu wprowadzenia zmian prawnych, w tym budowy kolejnych zbiorników retencyjnych i polderów. Czy rząd zdecyduje się także na radykalne posunięcia proponowane przez specjalistów z zakresu hydrologii i będzie chciał przesiedlać mieszkańców osiedli wzniesionych na terenach zalewowych?
Warto przypomnieć, że prawo wodne wygasiło decyzje o warunkach zabudowy, jakie były wydane przed 1 stycznia 2018 r. właścicielom działek na obszarach zalewowych. Już wtedy samorządy dostały jasny sygnał, niezależnie od wcześniejszych powodzi, by uważać z zezwalaniem na inwestycje na takich terenach.
Znaczenie ma jednak nie tylko ostrożność samorządów dotycząca dopuszczenia inwestycji na terenach zalewowych. Sami inwestorzy także powinni uwzględniać ryzyko związane ze stawianiem budynków na takich terenach. Istotne w tej kwestii są również nadal istniejące luki prawne, gdyż ustawodawcy w kilku miejscach zabrakło odwagi, by powiedzieć zdecydowane „nie” próbom lokalizowania nowej zabudowy na terenach zagrożonych powodzią.
---
Wrześniowa powódź sprawiła, że Polacy zaczęli masowo sprawdzać, jakie jest ryzyko powodziowe w miejscu zamieszkania. Można to zrobić na prowadzonym przez Wody Polskie Hydroportalu. Hydroportal dostarcza niezbędnych informacji o zagrożeniu powodziowym, wspierając mieszkańców oraz organy administracji w podejmowaniu świadomych decyzji dotyczących ochrony przed powodzią. Dzięki mapom zagrożenia powodziowego i mapom ryzyka powodziowego można samodzielnie ocenić, czy teren, na którym mieszkamy, jest zagrożony, a samorządy mają narzędzie do właściwego planowania przestrzennego i zarządzania kryzysowego. Warto jednak pamiętać, że nie jest to dynamiczna mapa pokazująca w czasie rzeczywistym zmiany w przepływach wody, a działa na podstawie wcześniej przygotowanych scenariuszy powodziowych i modeli hydrologicznych.