Nie wiadomo, czy skromna francuska wizytka, która po kolejnym objawieniu Pana Jezusa w 1674 roku rysowała Jego serce oplecione koroną cierniową i zwieńczone krzyżem otoczonym płomieniami, spodziewała się, że słyszy obietnice, które bardzo wpłyną na rozwój pobożności w Kościele. Zwłaszcza jedna z nich zaowocowała wciąż powszechną wśród katolików praktyką, obejmującą aż dziewięć miesięcy. Praktyką, w którą w Polsce niejednokrotnie angażowane są dzieci zaraz po pierwszym przystąpieniu do Komunii Świętej.
Dostają nawet specjalne miniksiążeczki, w których zbierają podpisy, dokumentujące, że faktycznie spełniły jeden z warunków związanych z tą obietnicą. Zdarza się, że zebrawszy komplet podpisów, przez całe życie przechowują wspomnianą książeczkę na dowód, że naprawdę przynajmniej raz w życiu tę formę pobożności „zaliczyły”. Czy jednak o „zaliczenie” pewnej konkretnej praktyki religijnej chodziło Chrystusowi, gdy podczas objawienia prawie cztery wieki temu przedstawiał swoje obietnice?
Zapewnienie, czyli na pewno
Trudno sobie wyobrazić świat bez obietnic. Są one stałym elementem naszych relacji z innymi ludźmi. Od najmłodszych lat uczymy się żyć w rzeczywistości pełnej obietnic, zarówno otrzymując obietnice, jak i je składając. Wcześnie zdajemy sobie sprawę, co jest ich istotą. Zwracają na to uwagę słownikowe definicje. Powtarza się w nich słowo „zapewnienie”, czyli oświadczenie adresowane do kogoś, przekonywanie, że coś jest lub będzie na pewno. Szperanie w słownikach przynosi ciekawostkę, dotyczącą znaczenia obietnicy.
Według internetowego „Wielkiego słownika języka polskiego” Polskiej Akademii Nauk, obietnica to „zapewnienie dane komuś, że mu coś dobrego damy lub zrobimy”. Zawężenie tylko do rzeczy dobrych (nieobecne w innych słownikach) może się wydawać nietrafione, bo przecież zdarzają się obietnice zapowiadające zło. Jednak one w swej istocie są groźbami. Zarówno obietnice, jak i groźby wskazują intencje mówiącego, są więc podobne, jednak w potocznym odbiorze znacząco się różnią. Obietnice wymagają spełnienia, a groźby niekoniecznie. Kto nie spełnia obietnic, jest odbierany jako ktoś, komu nie można ufać. Kto nie spełnia gróźb, zwykle nie jest w ten sposób postrzegany.
Z warunkami albo bez nich
Wcześnie zdajemy sobie również sprawę z istniejących między obietnicami różnic. Są obietnice, które nie są obarczone żadnymi warunkami, wymaganymi do ich spełnienia. Klasycznym przykładem takiej obietnicy jest przyrzeczenie składane podczas zawierania sakramentalnego małżeństwa. Ani narzeczona, ani narzeczony nie mówią: „ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci pod warunkiem, że ty mi to samo obiecasz i dotrzymasz”. Składają obietnicę, której każde z nich musi dotrzymać niezależnie od tego, czy druga strona dotrzyma swojej albo czy po ślubie zmienią się jakieś okoliczności dotyczące związku (np. mąż lub żona poważnie zachoruje, stanie się osobą z niepełnosprawnością itp.).
Są też obietnice wymagające spełnienia konkretnych warunków. Już dzieci poznają ich znaczenie, gdy na przykład podczas posiłku, który im nie smakuje, słyszą: „jak zjesz ziemniaki, to dostaniesz lody”. Łatwo zauważyć, że tego rodzaju obietnice kojarzą się z jednej strony z handlem, z drugiej z zasługiwaniem na ich spełnienie poprzez wykonanie jakichś czynności.
Obietnice są również obecne w relacjach człowieka z Bogiem. Jak zauważyli autorzy Słownika teologii biblijnej, „obiecać” to jeden z kluczowych terminów w języku miłości. Obiecać to oznajmiać i gwarantować udzielenie jakiegoś daru. To także brać na siebie odpowiedzialność za dane słowo, co więcej dawać do zrozumienia, że się jest pewnym przyszłości i siebie samego. Obiecać to równocześnie spowodować u drugiej osoby „przylgnięcie całym sercem i zrodzić w niej wspaniałomyślną wiarę”.
Między Starym i Nowym Testamentem
Ci sami autorzy odnotowali istotną różnicę w podejściu do Bożych obietnic w czasach Starego Testamentu i w chrześcijaństwie. Zauważyli, że judaizm podkreśla potrzebę zaufania obietnicom, zwracając równocześnie uwagę na ideę zapłaty, kryjącą się w każdej obietnicy Boga. „Trzeba sobie zasłużyć na obiecane dziedzictwo wypełnianiem przykazań”. Natomiast chrześcijanie widzą w obietnicach wyrazy wyłącznie Bożej inicjatywy, dar obiecany tym wszystkim, którzy w niego uwierzą.
Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu zawiera wiele obietnic, które ludzie otrzymali od Boga. W szczególnej sytuacji znalazł się Jezus. Jak napisał św. Paweł Apostoł, „ile tylko było obietnic Bożych, wszystkie w Nim się wypełniły” (2 Kor 1, 20 – Biblia Poznańska), a równocześnie On sam składał nowe obietnice, od cudownego połowu ryb, przez „ludzi będziesz łowił” aż po zapowiedź, że ci, którzy za Nim idą, otrzymają stokroć więcej, niż poświęcają, i obietnicę życia wiecznego. Nawet na krzyżu Jezus złożył obietnicę jednemu z tych, którzy umierali razem z Nim, zapowiadając „Dziś ze Mną będziesz w raju” (Łk 23, 43).
Nadal po wniebowstąpieniu
Wydawałoby się, że wraz z wniebowstąpieniem Jezusa czas obietnic dawanych przez Boga lub wspartych Jego autorytetem powinien się skończyć. Rzeczywistość okazała się jednak bogatsza niż ludzkie przypuszczenia. Także po wstąpieniu Jezusa do Ojca kierowane są do ludzi w różnych zakątkach świata obietnice. Dokonuje się to podczas objawień prywatnych, z których część Kościół na przestrzeni wieków uznał i pozwolił ich treść propagować wśród wiernych.
Znalazły się wśród nich objawienia i zawarte w nich obietnice, jakie w XVII stuleciu roku otrzymywała św. Małgorzata Maria Alacoque, francuska zakonnica z klauzurowego Zakonu Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny. W klasztorze Paray-le-Monial w południowej Burgundii czterokrotnie ujrzała Chrystusa, od którego otrzymała polecenie szerzenia kultu Jego Najświętszego Serca. Usłyszała też szereg obietnic, skierowanych do Jego czcicieli. Jak zauważył ks. Leszek Poleszak SCJ, w poświęconym im tekście, który jest dostępny w internecie, do wyodrębnienia obietnic z pism mistyczki doszło wraz z rozpowszechnianiem się nabożeństwa do Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Autentyczność bez wątpienia
„Nie stanowią one w sensie ścisłym cytatów z pism św. Małgorzaty Marii, jednak bezpośrednio wypływają z jej duchowości, a niekiedy także słów” – wyjaśnił sercanin, dodając, że bez wątpienia można być pewnym ich autentyczności. Zaznaczył też, że nie pojawiły się one przed XIX stuleciem, a w znanej dzisiaj postaci zostały opublikowane w 1863 roku w Le Puy, niedaleko Paray-le-Monial.
Najbardziej znana ze wspomnianych obietnic, zazwyczaj upowszechniana, jest następującym sformułowaniem: „Z nadmiernego miłosierdzia mego Serca obiecuję ci, że wszechmocna miłość tego Serca wszystkim przystępującym przez dziewięć z rzędu pierwszych piątków miesiąca do Komunii św. da ostateczną łaskę pokuty tak, że nie umrą w stanie Jego niełaski ani bez sakramentów świętych i że Serce moje będzie dla nich bezpieczną ucieczką w godzinę śmierci”. Jest to więc obietnica zakładająca spełnienie pewnego warunku. Jest podobna do jednej z obietnic, jakie dała Najświętsza Maryja Panna św. Szymonowi Stockowi w trakcie objawienia w lipcu 1251. Zapowiedziała, że kto umrze w szkaplerzu, nie dozna ognia piekielnego, co jest interpretowane jako zapowiedź pomocy w zbawieniu tym, którzy noszą szkaplerz.
Nastawienie ma znaczenie
Obietnica, którą otrzymała św. Małgorzata Maria Alacoque, bywa traktowana jako swego rodzaju gwarancja zbawienia po „zaliczeniu” dziewięciu pierwszych piątków miesiąca. Jednak, jak zwrócił uwagę na łamach portalu Aleteia ks. Michał Lubowicki, nie chodzi o magiczne „zaliczenie” czegokolwiek, ale o wypracowanie w sobie pewnej postawy na całe życie. Także ks. Wiesław Pietrzak SCJ w serwisie „Życie Zakonne” traktowanie dziewięciu pierwszych piątków jako pewnego rytuału, dającego „gwarancję” życia wiecznego, zbawienia, nieba, nazwał wprost błędnym podejściem.
„Idziemy na pierwszy piątek, aby uwielbić Boga za Jego Wszechmoc, za nadmiar Jego miłosierdzia. Ta myśl, to nastawienie powinno być pierwsze i najważniejsze w naszym podejściu do tej praktyki” – wyjaśnił. Zapewnił, że ostateczna łaska pokuty przed śmiercią, ostatnie nasze chwile na ziemi w stanie łaski uświęcającej, nadzieja na udział w sakramentach świętych przed śmiercią, wreszcie nasza bezpieczna ucieczka w momencie śmierci w Sercu Jezusa – to wszystko się stanie, jeśli odprawiając pierwsze piątki, co miesiąc wiernie zadbamy o uwielbianie ogromu miłosierdzia i dziękczynienie za wszechmocną miłość Najświętszego Serca Jezusowego. Taki jest sens Jezusowej obietnicy.