Logo Przewdonik Katolicki

Tęsknota do „więcej”

bp Damian Muskus OFM
il. A. Robakowska

Mk 10, 17–27 Sprzedaj wszystko, co masz

Wielu z nas identyfikuje się z tym człowiekiem, który przyszedł do Jezusa, by zapytać, co ma uczynić, by osiągnąć życie wieczne. Odkrywamy bowiem w głębi ducha pragnienie życia wypełnionego sensem i perspektywą wieczności. Jeśli jesteśmy wobec siebie uczciwi, to potrafimy przyznać, że nic tego pragnienia nie jest w stanie ugasić – żadne pieniądze, prestiż, społeczne uznanie, sukcesy, ziemska miłość, żadne relacje, nawet te najpiękniejsze i najgłębsze, najbardziej trwałe. Można za tym pragnieniem pójść, zaryzykować drogę w nieznane, albo je stłamsić, zagłuszać w sobie namiastkami szczęścia. Można pozwolić sobie na niepokój i poszukiwania odpowiedzi, jak ten człowiek z Ewangelii św. Marka, albo machnąć ręką i stwierdzić, że życie jest tu i teraz.
To nie był człowiek złamany grzechem, poraniony, nieszczęśliwy. Przeciwnie. Niczego mu nie brakowało, prowadził też uczciwe, zgodne z przykazaniami życie. A jednak w głębi serca czuł, że to nie wszystko, że potrzeba więcej. Tego „więcej” szukał u Jezusa. Przesyt, stabilizacja, wygoda, podobnie jak niedostatek, lęk i dyskomfort mogą być bodźcem, który popycha do zmiany. Jednak, jak pokazuje ta historia, nie wystarczy bodziec. Nie wystarczy zapragnąć.
Jak się okazało, nie wystarczy też szczerze powiedzieć o tym Jezusowi. Bohater dzisiejszego spotkania z Panem zawahał się, gdy usłyszał: „Sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim”. W chwili wyboru wyszło na jaw, że przywiązanie do dóbr jest silniejsze niż tęsknota do „więcej”. Silniejsze nawet od pełnego miłości spojrzenia Jezusa.
Nie da się poprzestać tylko na intencjach, na dobrych pragnieniach. Nie można w nieskończoność czekać na właściwy czas, na sprzyjające warunki. Spotkanie z Jezusem wzywa do przemiany. Oczywiście, żal zostawić cały dorobek życia i perspektywy, jakie stwarza bycie uprzywilejowanym członkiem społeczeństwa, ale takie są konsekwencje miłości. Jeśli chcemy iść za nią, nie da się nieść w tej drodze przywiązań i balastów przeszłości.
Nie chodzi tylko o dobra materialne. Wśród nas jest wiele osób, które stawiają w swoim życiu na minimalizm, nie są przywiązane do doczesnych skarbów, chętnie się nimi dzielą z potrzebującymi. Nie wystarczy więc być filantropem, wrażliwym na ludzką biedę. „Wszystko, co masz” dla każdego z nas oznacza coś innego. Ktoś ma miłość swojego życia, ktoś inny zaangażowanie w rozmaite dzieła, a kolejne osoby – inne wartości, które sobie bardzo cenią. Dla niektórych wartością najwyższą jest poczucie bycia wzorowym chrześcijaninem, wiernie wypełniającym przykazania, pielęgnującym życie religijne. To wszystko jest dobre, ale jeśli staje się ważniejsze od Jezusa i Jego wezwania, by pójść za Nim, przekształca się w trudne do przekroczenia ucho igielne. Blokuje drogę do pełni życia. Trzeba więc zostawić wszystko, co przeszkadza w zjednoczeniu z Panem. Takie ogołocenie sprawia, że koncentrujemy się na Dawcy darów, nie na nich samych, a to porządkuje nasze życie.
Trudno było porzucić swoje skarby człowiekowi, który jest bohaterem tej Ewangelii. Odwrócił się od Jezusa i odszedł. Czy to jednak koniec? Chrześcijaństwo jest przestrzenią nadziei. Warto więc z nadzieją patrzeć również na tę historię. Spojrzenie Jezusa zostawia w ludzkiej duszy niezatarty ślad. Prędzej czy później ów mężczyzna przypomni je sobie – może w chwili jakiegoś rozczarowania, może wtedy, gdy świat mu się zawali. Albo po prostu – gdy zrozumie, że jego tęsknota do „więcej” wciąż pozostaje niezaspokojona. Możemy tak patrzeć także na nasze osobiste historie, na ludzi wokół nas. Dopóki żyjemy, nic nie jest przesądzone, bo – jak przekonuje swoich uczniów Jezus –„u ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe”.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki