Logo Przewdonik Katolicki

Marcello kochał życie

Szymon Bojdo
fot. Materiały prasowe

Chiara Mastroianni widzi siebie w lustrze, nagle zmienia się w swojego ojca. Teraz patrzy na nią słynny Marcello. Nic dziwnego: jest bardzo do niego podobna, wręcz uderzająco.

Tak zaczyna się film Marcello Mio Christophe’a Honoré, który ma uczcić setną rocznicę urodzin wielkiego aktora, ikony kina włoskiego, Marcello Mastroianniego. Obraz został już pokazany w konkursie głównym na tegorocznym Festiwalu Filmowym w Cannes, teraz wchodzi na ekrany kin w Europie. Na plakacie przebrana za ojca Chiara w fontannie Di Trevi przywołuje momentalnie oczywiste skojarzenia z filmem Felliniego Słodkie życie, w którym Mastroianniemu towarzyszyła Anita Ekberg. Zresztą na samym wstępie filmu scena ta została sparodiowana przez Chiarę grającą Ekberg grającą Sylvię. Tak jak tamta, stojąc w fontannie, woła: „Marcello, chodź” coraz bardziej histerycznym głosem. Mamy więc do czynienia z metadziełem, niby lekką komedią, która mogłaby być całkiem poważnym filmem i być może wtedy miałaby szansę poruszyć i wywołać emocje. Nostalgiczna fantazja reżysera, która w zamierzeniu miała dać film lekki i śmieszny, mimo ironii i dystansu, jaki wprowadzała Catherine Deneuve, chwilami budziła we mnie grozę.

Chiara, córka Marcello
Otóż córka znanych aktorów – Marcello Mastroianniego i Catherine Deneuve – jest także aktorką. Z powodu rodzinnych koligacji nieustannie bywa porównywana i oceniana nie pod kątem swoich osiągnięć, lecz dziedzictwa. Nie ułatwia jej życia nazwisko (Mastroianni), a także uroda: jest uderzająco podobna do swego ojca. Więc od dziedzictwa nigdy nie ucieknie, nie ma szans. Po kolejnym castingu, kiedy reżyserka mówi jej: spróbuj być w tej scenie bardziej Mastroianni niż Deneuve, Chiara odpowiada: „A ja celowałam w Chiarę”. Jednak w tym momencie coś w niej pęka i postanawia naprawdę zmienić się w ojca. Wkłada czarny garnitur, długie włosy chowa pod perukę, na głowę nakłada kapelusz Borsalino, który Fellini zamówił dla Marcello podczas kręcenia filmu Osiem i pół. Czarny krawat i okulary w czarnych oprawkach, do tego nieodłączny papieros. I voilà: Chiara zmienia tożsamość, odtąd przedstawia się jako Marcello.
Znajomi reagują różnie: jedni twierdzą, że to jakiś rodzaj kryzysu, inni, że to kaprys. Jednych to zachowanie irytuje, inni się martwią, jeszcze inni podejmują grę, a matka, Catherine Deneuve, mówi po prostu: „Tęskni za ojcem”. Podczas swojego alternatywnego życia Chiara przykleja sobie wąsik, krąży po Paryżu, wyrusza do Rzymu na zaproszenie telewizyjnego reality show, licząc na wywiad, w którym przedstawi nowego Marcello. Po drodze napotyka rekwizyty, które skojarzą nam się (lub nie) ze scenami z filmów, w których grał Mastroianni. Zmienia garnitury, ale zawsze na takie, jaki nosił jej ojciec w najbardziej kultowych scenach. Stylizuje swój głos, naśladuje gesty. Teraz zdecydowanie jest „bardziej Mastroianni niż Deneuve”.
To poszukiwanie ojca i swojej tożsamości mogłoby być dobrym tematem na dramat psychologiczny, ale Honoré postanowił ubrać tę fabułę fantasy w komediowy strój. Jednak gdy patrzę na przebraną i ucharakteryzowaną Chiarę Mastroianni, która szamocze się w swoich decyzjach, zmienia języki (z francuskiego płynnie przechodzi na włoski, dodając do tego jeszcze angielski), nie ma ochoty na kontakt z przyjaciółmi i postanawia dokonać tak radykalnej przemiany, za nic mając groteskowość tej sytuacji, przechodzi mnie dreszcz grozy. Granica między urojeniem a żartem jest niewyraźna. Coś, co może być poważnym problemem, staje się pretekstem do ironii, ale mrugnięcie okiem w tym przypadku na mnie nie działa.

Historia rodzinna
Christophe Honoré mówił o pracy nad scenariuszem do tego filmu tak: „Jednym z pierwszych pomysłów na ten film było opowiedzenie historii o codziennym życiu aktorów, kiedy nie pracują nad filmami. Ten przestój zajmuje większość ich życia. Ale aktor nie przestaje nim być, gdy nie jest na planie filmowym, to specyficzna relacja ze światem. Chciałem sportretować Chiarę w zwykłych, codziennych chwilach, w otoczeniu bliskich. To wyjątkowa aktorka, bo jej życie prywatne i filmowe przenikają się ze względu na znanych rodziców. W Marcello Mio zrekonstruowałem tę wyjątkową rodzinną historię z fikcyjnego punktu widzenia, poprzez echa i analogie, zacierając granicę między fikcją a rzeczywistością”.
Chiara Mastroianni gra w tym filmie samą siebie. Catherine Deneuve gra oczywiście jej matkę, czyli również siebie. Podobnie Nicole Garcia, reżyserka, która namawia Chiarę, by była bardziej jak Mastroianni, też gra siebie. I oczywiście Fabrice Luchini, francuski aktor, również gra siebie. Do tego dołóżmy Benjamina Biolay, francuskiego piosenkarza oraz byłego męża Chiary, i aktora Melvila Poupauda, wieloletniego przyjaciela i dawnego jej ukochanego. Wszyscy oni mieli prywatne relacje z Marcello Mastroiannim, które są znane francuskiej publiczności, a o których my nie mamy pojęcia. Sądzę, że również z tego powodu wiele kodów tego filmu jest po prostu nieczytelnych. Oglądamy więc życie poza planem, aktorów w ich prywatnym życiu, zwyczajnym, lecz niezwyczajnym, a w tej roli najlepiej wypada Deneuve.
Chiara, która była zawsze bliżej matki niż ojca, trzydzieści lat po jego śmierci chce się do niego zbliżyć. „Tak jakbym się stała duchem” – mówi w pewnym momencie. Jej Marcello jest niepokojąco androgeniczny, ocierający się o śmieszność, niepoważny. To Marcello bez głębi, bez finezji, powierzchowny, sprowadzony do rekwizytów. Udając uwodzicielską naturę Mastroianniego, Chiarze udaje się oszukać jedynie homoseksualnego brytyjskiego żołnierza, którego wątek w tym filmie chyba tylko po to się pojawił. Eksperyment Christophe’a Honoré nie zdobył przychylności ani jury konkursu w Cannes, ani krytyków.

Jego urok
Marcello Mastroianni to historia kina. Ulubiony aktor Felliniego, grał przedtem u Vittorio De Siki i Luchino Viscontiego, który ukształtował jego aktorską osobowość. Fellini obsadzał go w rolach, które stały się najważniejsze w dorobku aktora i za które otrzymał wiele nagród. Kreacje w Słodkim życiu, Osiem i pół, Mieście kobiet czy Ginger i Fred należą do filmowego kanonu. Dzięki nim osiągnął międzynarodowy sukces, a amerykańskie pisma widziały w nim wzór włoskiego amanta, choć on bardzo chciał się od tego stereotypu uwolnić. Bo wcale taki nie był. Miał w sobie urok, pewną kruchość, niewinność i delikatność, a do tego – mimo uwielbienia jakim go otaczano – był bardzo skromny. W sumie zagrał w 140 filmach. Występował u boku wspaniałych aktorek (w parze z Sophią Loren kilkanaście razy). O jego romansach plotkowano wiele. Miał żonę, Florę Carabellę, i córkę Barbarę. Nigdy się nie rozwiódł, choć bywał zakochany, m.in. w amerykańskiej aktorce Faye Dunaway i w dziewiętnaście lat młodszej od siebie Catherine Deneuve, z którą tworzył „najpiękniejszą parę świata” – jak pisały gazety. Ze związku z nią urodziła się Chiara.
Ostatnie 20 lat życia spędził z Anną Marią Tato, włoską reżyserką. To ona jest autorką dokumentu, nad którym pracowała, zanim Mastroianni zmarł na raka trzustki w 1996 r. Rok później ponad trzygodzinny dokument zatytułowany Marcello Mastroianni: mi ricordo, si, io mi ricordo (Marcello Mastroianni: Pamiętam, tak, pamiętam) ujrzał światło dzienne. Premierę filmu na festiwalu w Cannes próbowały zablokować Flora Carabella, Catherine Deneuve i Chiara Mastroianni. Dlaczego? Mastroianni na tle przepięknych pejzaży wspomina swoją karierę, czule opowiadając o największych postaciach kina, o przyjaciołach, o filmach, o aktorstwie. Rzadko jednak wspomina o rodzinie – zaledwie parę zdań o narodzinach Chiary i ani słowa o najważniejszych kobietach, które spotkał. Miał 72 lata, gdy powiedział: „Lubię ludzi, kocham życie. Być może dlatego życie odwzajemniło moją miłość”.

---

Marcello Mio
reż. Christophe Honoré
Francja, Włochy 2024


 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki