Logo Przewdonik Katolicki

Wokół Gershwina

Marta Szostak
Richard Galliano, jeden z najwybitniejszych akordeonistów, wystąpił podczas V Letniej Akademii Jazzu z koncertem „Od Nino Roty do Komedy”, Łódź, 16.08.2012 r. fot. K. Glowacki/REPORTER/east news

Choć nie do końca tak wyobrażałam sobie pierwsze spotkanie Państwa z nim samym, cieszę się, że nawet i taka okazja nam się nadarzyła. Zwłaszcza że nie potrzebuję szczególnej zachęty, by o George’u Gershwinie zacząć opowiadać.

Kiedy temat schodzi na to, co skomponował, wystarczy mi przypadkowa osoba dzieląca ze mną ławkę na przystanku autobusowym, żeby bez zbędnych wstępów zagaić, „a czy słyszała Pani, że…”. Zatem – czy wiedzieli Państwo, że szalenie popularny standard jazzowy Summertime, do którego słowa napisał DuBose Heyward i którego to słowa sam Stephen Sondheim, kompozytor, twórca tekstów i tytan amerykańskiego teatru muzycznego, nazwał jednymi z najlepszych, jakie z myślą o teatrze muzycznym kiedykolwiek powstały, pochodzi z opery? Mogliście słyszeć ten utwór w wielu wielkich wykonaniach, m.in. królewskiej pary – Elli Fitzgerald i Louisa Armstronga, Billie Holiday, Janis Joplin i wielu, wielu innych interpretacjach i stylistykach. Z opery!
Napisał ją Jacob Gershowitz, urodzony w 1898 r. amerykański kompozytor i pianista żydowskiego pochodzenia, szerszej publiczności znany jako George Gershwin – król jazzu. Porgy and Bess opowiada historię czarnoskórych mieszkańców osiedla Catfish Row w Charleston, w Południowej Karolinie. Nie jest to historia lekka, łatwa i przyjemna, nie brakuje w niej przemocy, strat i smutku, ale sposób, w jaki została opowiedziana – libretto wspomnianego już Heywarda, jego żony Dorothy i Iry Gershwina oraz muzyka George’a Gershwina stworzyły z tego opowieść, do której chce się wracać. W 2019 r. miałam przyjemność obejrzeć tę operę dzięki transmisji w ramach cyklu Live in Metropolitan Opera. W tytułowej roli Bess wystąpiła znakomita Angel Blue (którą mogą Państwo kojarzyć z poznańskiego koncertu Placido Domingo, który odbył się w 2014 r.), Porgym był zaś przejmujący i bardzo prawdziwy w swojej kreacji Eric Owens.
Skąd ten wstęp? Z okazji zapowiedzi płyty, która już niedługo będzie mogła trafić w Państwa ręce. Płyta solowa, nagrana na instrumencie głównie kojarzącym się ze światem argentyńskiego tanga, ale zaraz za nim – również i za jazzem.

Nie tylko GG
Akordeonista Richard Galliano pod koniec września tego roku wypuszcza album zatytułowany Around Gershwin. Around – wokół, bo nie tylko kompozycje GG się na nim znajdą, ale i Maurice’a Ravela (tego od Bolera), Erika Satiego (tego od Gymnopédie i Gnossiennes – powinniście pamiętać go z artykułu w „Przewodniku” 34/2024, występował zaraz obok Bruce’a Liu), Gabriela Faurego (tego od wspaniałego Requiem i równie pięknej Pavany op. 50), Claude’a Debussy’ego (tego od impresjonizmu i Clair de lune) oraz Sergieja Rachmaninowa (od koncertów fortepianowych, które oczekują od pianistów posiadania minimum 11 palców… w każdej ręce). Repertuar to dość różnorodny, choć czasowo skupiony wokół okolic trzech ostatnich dekad wieku XIX i trzech pierwszych wieku XX. Tworzą go utwory, które pierwotnie były rozpisane na orkiestrę – jak wspomniane już Summertime, ale i te, które skomponowano z myślą o samym fortepianie – jak Preludium Rachmaninowa czy Gymnopédie Satie.
Dużo dzisiaj królewskich odwołań, przyznaję, ale nie powstrzymam się od jeszcze jednego. Mówi się bowiem, że akordeon, obok organów i fortepianu, również spełnia wszelkie warunki do tego, by tym królem go nazwać. Czy tak w istocie jest – zostawmy to kwestiom subiektywnych odczuć i przyjmijmy, że nie będziemy się o to spierać. Tym, na czym chciałabym, byście skupili swoją uwagę, są możliwości, jakie każdy z tych utworów daje i jak potrafi rozwinąć je orkiestra, a jak solista. Nie chodzi tutaj o wydawanie kategorycznych sądów, kto zrobił to lepiej, a kto gorzej, bo to nie w tę stronę chciałabym skręcać ze swoimi rozważaniami, a raczej zaproponować tę, po której wybraniu odnajdziecie to, co Państwu jest najbliższe. Poszperajcie w odmętach Spotify albo YouTube w poszukiwaniu Ravela Rachmaninowa, albo najchętniej (z przyczyn moich własnych, całkowicie subiektywnych, do których otwarcie i bez wstydu się przyznaję) – Gershwina. Jego Porgy and Bess to wszechświat, w który można wpaść jak Alicja w króliczą norę. Jeśli jesteście z tych, których ciekawią konteksty i okoliczności powstania danego utworu, nie będziecie rozczarowani.
Mam nadzieję, że redakcja uzna to za stosowne, kiedy odeślę Was do dwuczęściowego tekstu mojego autorstwa, który kilka lat temu ukazał się na portalu Meakultura i który poruszał temat związany z recepcją tej opery w świetle amerykańskiej krytyki muzycznej w latach 1935–1936, a więc w czasie, kiedy Porgy and Bess ujrzała światło dziennie i po raz pierwszy została wystawiona na deskach bostońskiego Colonial Theatre, co wydarzyło się dokładnie 30 września 1935 r. Od krótkiego omówienia społeczno-politycznej sytuacji Stanów Zjednoczonych w czasie, w którym szkody wyrządzone przez Ku Klux Klan nadal zbierały żniwo, przez prapremierowy wieczór i muzyczną analizę kompozycji Gershwina aż do jego odbioru i licznych kontrowersji z tym związanych. Dlaczego krytyka (i właściwie cała opinia publiczna) podzieliła się na dwa obozy i czym ten podział był uwarunkowany? Jakie były dalsze losy opery? Kto zasiadał na widowni, a komu usiłowano to uniemożliwić? Mam nadzieję, że udało mi się odpowiednio zbudować napięcie i że po lekturze obydwu części artykułu (a nie powinno to zająć więcej niż 20 minut), kiedy siądziecie do Summertime, Wasze myśli przeniosą się do upalnego Charleston w Południowej Karolinie, w którym możecie usłyszeć Richarda Galliano, sprawcę dzisiejszego zamieszania.

Ponadczasowe klasyki
Co o nim? Francuski kompozytor i multiinstrumentalista, wirtuoz akordeonu. Académie du Jazz przyznało mu Django Reinhardt Prix, nagrodę sygnowaną nazwiskiem jednego z najwybitniejszych gitarzystów wszechczasów. Galliano współpracował m.in. z Charlesem Aznavourem, Chetem Bakerem, Janem Garbarkiem, Wyntonem Marsalisem czy Bobbym McFerrinem. Repertuar, z którym postanowił się zmierzyć, składa się z ponadczasowych klasyków, co nie znaczy jednak, że nie da się ich wykonać w sposób im uwłaczający. Wszystko się da, na szczęście jednak Galliano po to wszystko nie sięgnął.
Przyznam, że spotkanie się z utworami, które tak doskonale znam, w interpretacji na instrument, którego słucham bardzo rzadko, dla mnie samej było doświadczeniem niezwykle ciekawym i otwierającym. Mam nadzieję, że i Państwa to zainspiruje do dalszego wychodzenia naprzeciw muzyce, która większość czasu spędza przycupnięta na bocznej ścieżce.

---

Around Gershwin
Richard Galliano
Pentatone 2024

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki