W latach 50. i 60. zeszłego wieku działał na tych terenach litewski jezuita o. Antoni Szyszkjawiczjus SJ, którego starsi katolicy jeszcze pamiętają, a historia obecności wspólnot katolickich w tym rejonie Azji sięga XIV wieku. W wieku XX pierwsza wspólnota powstała w 1928 roku dwadzieścia pięć kilometrów od stolicy. Jednak katolicy bali się ujawniać ze względu na represje i dlatego nigdzie jej nie zarejestrowali. Teraz posługują legalnie w Kirgistanie jezuici z Polski, Stanów Zjednoczonych, Słowenii, Kazachstanu, Czech i Wietnamu oraz jeden polski ksiądz diecezjalny. Obsługują sześć parafii.
Pracujący tu misjonarze wciąż potrzebują pozwolenia na odprawianie Mszy św., na które nieraz czekają miesiącami. Taką prośbę muszą ponawiać każdego roku i nigdy nie wiedzą, czy zostanie rozpatrzona pozytywnie. Podejmują więc inne prace, dzięki którym zyskują sobie sympatię miejscowej ludności. Wspierani przez siostry zakonne organizują dla młodzieży zajęcia pozalekcyjne, pomagają ubogim, zapewniają letni wypoczynek niepełnosprawnym, udostępniają lokum samotnym matkom i studentkom, a także współpracują z miejscowymi uczelniami. W jednej z nich słoweński jezuita jest lektorem języka japońskiego. Natomiast polski jezuita, ojciec Adam Malinowski SJ, od dawna pasjonat astronomii, zyskał tu popularność wśród setek nauczycieli i tysięcy uczniów zafascynowanych kosmosem. Mieszka w Kirgistanie od 2012 roku i swoją działalność edukacyjną rozwinął na terenie całego kraju, wspierany przez różne organizacje. Największą popularnością cieszą się jego obozy astronomiczne, które organizuje nad jeziorem Issyk-Kul w północnym Kirgistanie.
W ciągu roku jest wikariuszem w parafii odległej od miejsca letnich obozów ponad 1100 km. Mieszka, wraz z proboszczem, w skromnym domku, w którym mieści się jedyna kaplica katolicka w Osz, mieście liczącym ponad 300 tys. mieszkańców. Na niedzielną Eucharystię, poza okresem wakacyjnym, przychodzi tu od 30 do 50 osób, głównie angielskojęzycznych.
Większość z nich to studenci z Indii i Pakistanu. W związku z zamieszkami przeciwko obcokrajowcom, jakie pod koniec roku akademickiego wybuchły w Kirgistanie, część z nich została ewakuowana do swoich krajów. Inni bali się wyjść z domu i na jakiś czas kaplica się wyludniła. Nie wiadomo jeszcze, jak to będzie pod koniec letnich wakacji. Czy powrócą? Czy pojawią się nowi?

Ojciec Adam Malinowski SJ zaraził swą pasją do astronomii nauczycieli i uczniów,
którzy zafascynowali się kosmosem.
Zdjęcia od góry: grupa warsztatowa,
prezentacja wykonanych modeli, uczniowie przed jezuickim ośrodkiem nad jeziorem Issyk-Kul

Ojciec Adam Malinowski SJ zaraził swą pasją do astronomii nauczycieli i uczniów, którzy zafascynowali się kosmosem. Zdjęcia od góry: grupa warsztatowa, prezentacja wykonanych modeli, uczniowie przed jezuickim ośrodkiem nad jeziorem Issyk-Kul;
Kosmiczna misja jezuity
W tych dniach ojciec Adam musi wysłać sprawozdanie do organizacji, która dofinansowała budowę obserwatorium astronomicznego nad jeziorem Issyk-Kul. Aby wydrukować i podpisać dokumenty, musi przynieść z szopy generator, bo prądu akurat nie ma, co zdarza się często. Długo walczy, by uruchomić skaner, który przestał reagować na podręczne zasilanie. Pozostaje jeszcze opcja zrobienia dokumentom zdjęcia, ale wreszcie udaje się wszystko zeskanować. Sieci Wi-Fi nie da się jednak w ten sposób przywrócić, więc robi z telefonu komórkowego punkt dostępu i wysyła podpisane sprawozdanie do przełożonego w stolicy, który postawi pieczątkę i odeśle skany. Dopiero wtedy będzie można wszystko wysłać z nadzieją, że darczyńca przyjmie to marnej jakości, choć czytelne, sprawozdanie. Taka jest tu rzeczywistość.
Pytam ojca Adama, jak radzi sobie z prowadzeniem zajęć z astronomii i jak zapewnia funkcjonowanie obserwatorium, gdy nigdy nie wiadomo, kiedy odetną prąd.
– Również w naszym ośrodku nad jeziorem Issyk-Kul zdarza się, że nie ma prądu. Żeby sobie z tym poradzić, mamy zamiar kupić akumulator, który wystarczy na całą noc. Gdy zabraknie prądu, włączy się automatycznie. Na razie trzeba pracę przerywać i podłączać tradycyjny generator. Gdy zaczynamy robić zdjęcie jakiejś mgławicy, a proces ten trwa około dwóch godzin, i wtedy zabraknie zasilania, wszystko trzeba zaczynać od początku i to dopiero wtedy, gdy wróci prąd.
– A jak wyglądają prowadzone przez ciebie zajęcia? – pytam. – W tegorocznych turnusach uczestniczy 170 uczniów ze starszych klas szkół podstawowych. Przedstawiciele każdej szkoły opracowują jeden temat, który potem prezentują na forum. Metody pracy są tak pomyślane, aby zajęcia nie były nudne i aby młodzież dobrze się przy tym bawiła. Na przykład opracowując temat „Księżyce pasterskie w Układzie Słonecznym”, uczniowie się w te księżyce przebierali i odgrywali scenki, w których wyjaśniali, jak funkcjonują te wyjątkowe satelity pełniące rolę liderów dla innych, pobliskich księżyców, i jak na nie oddziałują. Innym tematem, nad którym młodzież pracowała, były planety karłowate. Uczestnicy zajęć wcielali się w te ciała niebieskie i rozmawiali ze sobą, jakby byli tymi najmniejszymi planetami, z których większość krąży poza orbitą Neptuna. W naszym Układzie Słonecznym jest pięć takich planet karłowatych: Ceres, Pluton, Haumea, Makemake i Eris. Uczniowie przebrani za planety i ich księżyce przechwalali się, kłócili, narzekali. Jednocześnie wykazując się dużą kompetencją w znajomości Układu Słonecznego. Na przykład Pluton chwali się obecnością w swoim pobliżu Charona i czterech innych własnych księżyców i pyta planetę Makemake: „A u ciebie są jakieś księżyce?”. „U mnie tylko jeden” – narzeka Makemake. Ceres natomiast żali się, że w ogóle nie ma księżyca, i pyta Haumei, dumnej również ze swojego pierścienia, jak wygląda jej mniejszy księżyc Namaka, bo choćby taki chciałaby mieć.
Podczas zajęć ojciec Adam wykorzystuje wiele form dydaktycznych, aby młodzież maksymalnie zaktywizować. Powstają piosenki o planetach, modele przestrzenne Układu Słonecznego, kolorowe prace plastyczne, a każda planeta otrzymuje swoje niepowtarzalne logo stworzone na podstawie jej charakterystyki. Dużą frajdę sprawia uczniom praca w kopule, możliwość samodzielnego sterowania teleskopem i odnajdywania konkretnych obiektów na niebie.
Pytam dalej o. Adama: – Jak do tych wszystkich szkół docierasz? Opowiada: – Po raz pierwszy nawiązałem kontakt ze szkołami poprzez ministerstwo edukacji. Wysłałem ofertę z informacją o szkoleniach. Jako cel wskazałem przygotowanie nauczycieli do prowadzenia w szkołach kół astronomicznych. Zgłosiło się około 40 szkół podstawowych. Z nauczycielami, którzy wzięli udział w pierwszych szkoleniach, utrzymuję cały czas kontakt. To oni zgłaszają swoich uczniów na zajęcia z astronomii, które prowadzę w ośrodku nad jeziorem Issyk-Kul albo na terenie ich szkół. Czasem dzwonią do mnie, by zorganizować dla uczniów nocne obserwacje astronomiczne. Ustalamy wtedy termin i miejsce. W Kirgistanie jest wiele miejsc, w których nocnego nieba nie zakłócają miejskie światła. Udało mi się także dotrzeć z ofertą do szkół w Uzbekistanie i Tadżykistanie, gdzie poprowadziłem już szkolenia dla nauczycieli. Tych nauczycieli też mam w mojej bazie kontaktów, więc prędzej czy później dołączą z uczniami do proponowanych przeze mnie zajęć.
– W tych zajęciach uczestniczą uczniowie z rodzin muzułmańskich. Czy ma to wpływ na przebieg zajęć? Czy wiedzą, że jesteś księdzem? – dopytuję. – Tak, wiedzą, że jestem księdzem katolickim, i zwracają się do mnie „ojcze”, choć sami są muzułmanami. Za każdym razem, gdy przychodzi czas na modlitwę, przerywam zajęcia. Gdy z niej wracają, są jakby bardziej uduchowieni, zadają pytania, które daleko wykraczają poza astronomię. Były też takie sytuacje, w których młodzież prosiła mnie, abym opowiedział o swojej religii. To byłoby jednak bardzo niestosowne i gdyby dotarło to do imama, mógłbym mieć kłopoty. Postanowiłem więc pogłębić to ich zainteresowanie religią, powiązując astronomię z filozofią. I rozwinęła się bardzo ciekawa rozmowa o stworzeniu wszechświata, o pochodzeniu gwiazd i galaktyk.
Mehmet Murat ildan, turecki filozof i dramatopisarz średniego pokolenia, powiedział, że „gwiazdy są jak okna do nieskończoności”. Można by dodać, że za nimi kryje się tajemnica, której szukanie leży w naturze człowieka. Spoglądając w gwiazdy, czujemy się częścią czegoś, co nas przerasta. W obliczu wszechświata nasze problemy wydają się jedynie igraszką chwili. Od tej refleksji niedaleko już do mądrości biblijnego psalmisty, który śpiewa: „Gdy patrzę na Twe niebo, dzieło Twych palców, księżyc i gwiazdy, któreś Ty utwierdził: czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, i czym – syn człowieczy, że się nim zajmujesz?” (Ps 8, 4–5).
– Jak łączysz w swoim osobistym przeżywaniu wiary powołanie kapłana z pracą, jaką wykonujesz z nauczycielami i młodzieżą, wiedząc, że nie możesz ich ewangelizować? – drążę temat. Ojciec Adam odpowiada spokojnie: – Przed zajęciami modlę się za nich w kaplicy. Podczas tej modlitwy zanurzam w krwi Chrystusa wszystkich, z którymi będę pracował i których spotkam. My wszyscy zostaliśmy zanurzeni w krwi Chrystusa w momencie chrztu świętego, a oni nie. Jestem przekonany, że jest to skuteczna modlitwa. Daje mi duży pokój i wierzę, że również wprowadza pokój w ich serca. Mam nadzieję, że kiedyś ktoś z nich, choćby to była tylko jedna osoba, dojdzie do Chrystusa i przyjmie chrzest.


Dużą radość sprawia uczniom praca w kopule, samodzielne sterowanie teleskopem i odnajdywanie obiektów na niebie;
Kirgistan potrzebuje Kościoła
Administratorem apostolskim w Kirgistanie jest o. Anthony Corcoran SJ, a działalnością jezuitów kieruje o. Remigiusz Kalski SJ.
– W Kirgistanie, poza wąską grupą rządzących, ludzie są biedni. Trudno im zdobyć wykształcenie czy zapewnić je swoim dzieciom – mówi ojciec Remigiusz. Nasza działalność w Kirgistanie, by mogła przynieść owoce, musi trwać latami. Nie wiem, czy nie jest to kwestia nawet kilku pokoleń. Pobyt w Kirgistanie uczy mnie zatem cierpliwości, ale też umacnia w wierze. Widzę bowiem, że Bóg działa w życiu naszych wiernych. Ci ludzie mają naprawdę wiele problemów, muszą borykać się z wieloma osobistymi biedami. Na co dzień widzę jednak, jak Pan umacnia ich i przynosi im odkupienie.
O kirgiskich muzułmanach mówi, że ich wiara nie ma przełożenia na codzienne życie, że rzadko spotyka się muzułmańskie Kirgiski noszące burkę czy zakrywające przynajmniej włosy. Nie chodzą do meczetu i nie odmawiają przepisanych modlitw. Wielu mężczyzn nadużywa alkoholu, a przytułki dla bezdomnych zapełniają się ludźmi, którzy stracili już nadzieję na godne życie.
Ten kraj potrzebuje Kościoła, który jest blisko ubogich, bez względu na to, jaką wyznają religię. Potrzebuje także katolików zaangażowanych w edukację, w wychowanie dzieci i młodzieży, które stanowią jedną czwartą społeczeństwa. Kosmiczny projekt ojca Adama jest jedną z bardzo konkretnych odpowiedzi na to, jak zdobyć zaufanie muzułmanów i pomóc im budować lepszą przyszłość, szukając gwiazd na wspólnym niebie.


U góry: kaplica w Osz, gdzie posługuje na co dzień ojciec Adam; poniżej: ojciec Adam podczas nocnej obserwacji nieba na południu Kirgistanu;