2 sierpnia od rana na Powiślu trwał niemiecki ostrzał. Ginęli ludzie. Kolejnych rannych przenoszono do punktów sanitarnych. Ktoś dowiedział się, że przy Smulikowskiego mieszka kapłan. Sam ojciec Michał śledził uważnie to, co dzieje się na ulicach. Szybko więc dowiedział się o rannym, który potrzebował spowiedzi i sakramentu chorych.
Księży nie było
Skąd wziąć oleje święte i Hostię? Kościół Świętej Teresy na Tamce, chociaż
1 sierpnia rano jeszcze otwarty (…) prawdopodobnie wieczorem już został opuszczony. Księży do posługi w nim nie było. Dlaczego? Uciekli? – jak czasem można przeczytać w niepotwierdzonych i niesprawdzonych tekstach. Wikariusze być może tak. Proboszcz Stanisław Żelazowski z pewnością nie, bo w kościele pozostały konsekrowane komunikanty. Nie zostały ukryte, zabezpieczone – tak jak to zwykle w sytuacji celowego opuszczenia kościoła robiono. Raczej po prostu proboszcz wyszedł z parafii na chwilę i zamierzał wrócić. Tym bardziej że w czasie okupacji związany był z AK. Jednak powstanie zastało go w innym rejonie Warszawy i nie był już w stanie powrócić na Tamkę. Prawdopodobnie zginął przy Senatorskiej albo został rozstrzelany na Starówce.
W rezultacie jednak w rejonie Tamki księży diecezjalnych nie było. Parafia stała pusta. Pozostały paramenty liturgiczne, święte oleje i komunikanty. Przebywający tam cywile i żołnierze potrzebowali wszechstronnego wsparcia.
A ojciec Michał dowiedział się też, że oddział powstańczy III Zgrupowania Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej „Konrad”, działający właśnie na Powiślu, nie ma nadal kapelana. Ksiądz, który miał pełnić tę funkcję, nie dotarł do żołnierzy. Oni natomiast potrzebowali duchowego przywódcy i opiekuna natychmiast, o czym doskonale wiedział dowódca kapitan Julian Szawdyn.
Ojciec Michał był nie tylko dominikaninem, człowiekiem wielkiej formacji duchowej i głęboko wierzącym kapłanem, ale i żołnierzem. Doświadczonym i zaprawionym w trudach wojny. Realia walk i wojennego życia znał więc tak samo jak dowódcy, a może i lepiej. A już z pewnością miał więcej doświadczenia wojskowego niż ogromna większość młodych powstańców. Gdy wybuchły walki – musiał sobie zdawać sprawę z powagi sytuacji. I wiedział, że jest potrzebny.
Oddał się do dyspozycji kapitana Szawdyna i został powołany na kapelana.
Odtąd został ojcem duchowym – „Ojcem Michałem”, bo był to również jego pseudonim – blisko czterystu żołnierzy, których zadaniem było przejęcie przyczółków mostów Poniatowskiego i średnicowego. Przy gigantycznej przewadze Niemców – przede wszystkim jeśli chodzi o uzbrojenie – zadanie to, okupione przez kolejne dni krwią setek powstańców i cywili, było skrajnie trudne. (…)
Słowa otuchy i nadziei
Początkowo Msze Święte były odprawiane we wspomnianym już, opuszczonym kościele Świętej Teresy przy Tamce. Ojciec Michał znalazł tam komunikanty, naczynia liturgiczne, wszystko, co potrzebne do posługi.
Janusz Paszyński, ps. „Machnicki”, wówczas dwudziestoletni powstaniec, a po latach profesor matematyki, tak wspominał pierwszą powstańczą niedzielę: „Przystępowaliśmy, nawet gromadnie, do spowiedzi i do komunii świętej w kościele Świętej Teresy na Tamce. Spowiedzi naszej słuchał wtedy nasz kapelan, ochotnik III zgrupowania »Ojciec Michał« Jan Czartoryski (…). On to również odprawiał uroczystą Mszę Świętą 15 sierpnia – to było Święto Żołnierza bardzo uroczyście obchodzone – na dziedzińcu Ubezpieczalni na ulicy Smulikowskiego, a także i później na terenie Konserwatorium na Okólniku, i tam we Mszy tego dnia uczestniczyłem”.
Na większe uroczystości ustawiano ołtarz polowy na dziedzińcu Ubezpieczalni Społecznej. Sanitariuszki przynosiły z ogrodu sióstr szarytek kwiaty do ubrania ołtarza. I kto tylko mógł, uczestniczył w modlitwach: żołnierze i okoliczni cywile.
Zofia Puto, ps. „Narcyz”, w czasie powstania dziewiętnastoletnia sanitariuszka, tak wspominała tamto miejsce i czas: „Na dziedzińcu Ubezpieczalni był ustawiany stół, tam urządzony był ołtarz i ten dominikanin, ojciec Czartoryski, odprawiał Msze Święte. Bardzo dużo powstańców brało zawsze w tych uroczystościach udział. (…) Po prostu odprawiał Mszę Świętą, a potem błogosławił”.
Wspólna modlitwa miała wymiar nie tylko duchowy, ale również społeczny i psychologiczny: powstańcy wraz ze swoim kapelanem byli wspólnotą walczącą o wolność. I byli we własnym mieście, w dzielnicy, która po pięciu latach niemieckiego terroru chociaż na chwilę została wyswobodzona z rąk okupanta. Krystyna Żotkiewicz również wspominała czas wspólnej modlitwy ze wzruszeniem:
„Było to dla nas wielkie (…) wydarzenie. Oto na kawałku wolnej ojczyzny mogliśmy prawdziwie po katolicku, z Bogiem, przeżyć pierwszą [sic!] niedzielę Powstania. Ojciec Michał wspaniale pomógł nam uświadomić sobie wagę tych przeżyć (…). Odczuwaliśmy wtedy bardzo obecność ojca Michała, który, wydawało się, był zawsze przy nas wszystkich naraz. Dla każdego miał słowa otuchy i nadziei. Dzięki ojcu Michałowi było nam lżej w czasie trudnych chwil i po nich, mieliśmy odwagę przed tym, co nas czekało, i wiarę w słuszność naszego wyboru, bo walczyliśmy o wolną Polskę z błogosławieństwem Bożym”.
Trafiał w sedno
Warszawa walczyła. Ale Warszawa też modliła się i czekała na zwycięstwo. Byli i tacy wśród żołnierzy i cywili, którzy wspominali 15 sierpnia 1920 roku. Wielu miało w pamięci tamten czas, bo wielu na etosie sierpnia 1920 roku się wychowało. Modlono się wręcz, proszono o kolejny cud nad Wisłą. Powstańcy z Powiśla doskonale wiedzieli, że ojciec Michał był weteranem wojny z bolszewikami.
Jan Chmielewski, ps. „Mączka”, w czasie powstania dziewiętnastolatek, wspomina: „Są wydarzenia, które pozostają w pamięci niezatarte. Dla mnie do nich należy odprawiona Msza Święta w dniu 15 sierpnia 1944 r., w Święto Żołnierza, w której uczestniczyłem wraz z całym oddziałem. Uroczystość odbywała się w scenerii płonących domów, huku pękających pocisków, terkotu broni maszynowej i świście przelatujących »sztukasów«. Byliśmy zahipnotyzowani stoickim spokojem ojca Kapelana, celebrującego Mszę Świętą, a następnie jego kazaniem. Gorące słowa otuchy uskrzydlały nas i mobilizowały do największych wyrzeczeń, czuliśmy się jedną wielką rodziną, walczącą o swój byt i godność”. Chmielewski zresztą niedługo potem zostanie ciężko ranny i będzie leczony w szpitalu Alfa Laval. A moment uroczystej Mszy Świętej odprawianej w bramie przy Smulikowskiego zachował się na starej powstańczej fotografii.
Powstańcy i cywile modlili się zresztą wszędzie tam, gdzie po prostu się dało. Gdzie był skrawek wolnej przestrzeni i przez chwilę nie trwał ostrzał. „Na Powiślu, a zresztą i w całej chyba Warszawie, w czasie wojny były w wielu domach poustawiane kapliczki czy niewielkie ołtarzyki na podwórzach i mieszkańcy domów zbierali się tam wieczorem, i odmawiali wspólnie modlitwy. Ten zwyczaj zapoczątkowany został jeszcze w czasie okupacji i później był kontynuowany także podczas Powstania. I na Powiślu też tych ołtarzyków podwórzowych było sporo. Pamiętam, że ludność się przy nich zbierała – odmawiano wspólnie modlitwę, śpiewano pieśni religijne. Do życia religijnego w początkowym okresie Powstania zaliczyć trzeba także pogrzeby. Pierwsze pogrzeby poległych odbywały się jeszcze z pewnym ceremoniałem. Ksiądz brał w nich udział, poległego niesiono w trumnie… (…) Ale to były pierwsze tygodnie Powstania. Później już chowano zmarłych czy poległych nawet bez trumien, tylko wprost w ziemi”.
A o czym dokładnie ojciec Michał mówił w czasie licznych homilii? Nie zachował się ani jeden dokładny przekaz, zapis słów kapelana. Nie było ku temu możliwości ani czasu. Dla powstańców Msza Święta stawała się okazją do zadumy, zaczerpnięcia duchowych sił, a może i chwilą fizycznego odpoczynku. Dlatego zapewne nikt nie notował skrzętnie słów kaznodziei.
Ten musiał jednak mówić z pasją, głęboko, docierać do serc i umysłów, bo na Msze przychodzili kolejni ludzie. Chcieli go słuchać mimo niebezpieczeństwa. Eleonora Kasznica tak wspominała jego homilie: „Trafiał w sedno, rozumiał potrzeby tych ludzi. Sam brał udział w wojnie w 1920 roku. Nie chcę używać wielkich słów, ale żyliśmy tym powstaniem, byliśmy zapatrzeni w bohaterów”.
---
Tekst pochodzi z książki Święci 1944. Będziesz miłował Agaty Puścikowskiej, wydanej przez Wydawnictwo Znak. Tytuł, lead i śródtytuły od redakcji