Mało kto wiedział, że pozostawił po sobie tysiące zapisanych kartek. Pisał ręcznie w zeszytach szkolnych, notował na luźnych kartkach, chował do szuflad i szaf. Były to różne rzeczy: zarysy opowiadań, próby niedokończonych powieści, nawet aforyzmy oraz dziennik i listy. Wszystko to miało zostać spalone – takie życzenie Franz Kafka wyraził na piśmie. Gdyby tak się stało, nigdy nie przeczytalibyśmy Procesu czy Zamku, a Kafka zostałby pewnie uznany za niszowego pisarza, który przedwcześnie umarł, zdradzając jedynie wielki talent.
Ale, jak wiemy, historia literatury pełna jest rękopisów, które nie zostały spalone (np. Eneida Wergiliusza). Można oczywiście dyskutować, czy należy słuchać ostatniego życzenia autora, czy też po jego śmierci można robić, co uważa się za słuszne. Często pojawiają się „nowe” książki zmarłych pisarzy. I tak co kilka lat pojawia się „nowy” Tolkien, opracowany przez jego syna, a w ostatnim czasie niedokończone powieści Wojna Celine’a i W ciemności grobu Lowry’ego. Nie sądzę, żeby autorzy byli zadowoleni z tych publikacji, ale my, czytelnicy, owszem.
Tym bardziej w przypadku dzieł Kafki. Wszystko dlatego, że życzenia pisarza nie posłuchał jego długoletni przyjaciel, Max Brod. Zajął się rękopisami, opracował niedokończone powieści i doprowadził do ich wydania. Czy był zdrajcą, jak nazywa go Milan Kundera? Czy może ratownikiem pamięci i talentu Kafki? Jedno jest pewne: Kafka nie zaistniałby bez Broda.
Spal wszystko!
Kiedy Kafka leżał już ciężko chory w jednym z pokojów niewielkiego sanatorium, porozumiewał się z trudnością. Ciągle kaszlał, był wychudzony i bez sił. Żeby nie prowokować ataków kaszlu, zakazano mu mówić, miał tylko notować na karteczkach swoje potrzeby. Była wtedy przy nim jego ostatnia towarzyszka, Polka Dora Diamant, z którą był zaręczony. Te krótkie notatki przeznaczone dla niej i lekarzy są zapisem wyniszczającej choroby i bólu.
Dla Maxa Broda jego śmierć była ciosem. Opiekował się nim, załatwiał lekarzy, namawiał na badania, pilnował jego twórczości, całkowicie wierzył w niego i w jego talent. Mówił o Kafce, że był „ostoją jego całego istnienia”, cudem, prorokiem, „w którym jaśniał blask Szekiny (Boskiej obecności)”. Pogrzeb odbył się tydzień po śmierci Kafki, 11 czerwca 1924 r. w Pradze, na Nowym Cmentarzu Żydowskim. Po nim rodzice pisarza zaprosili Broda do mieszkania syna, aby przejrzał jego notatki. Dla nich było jasne, że tylko on może zostać dysponentem pozostawionej twórczości. Tam Brod miał znaleźć dwie niedatowane notatki sporządzone przez Kafkę i skierowane do Maxa, w których życzył sobie, aby wszystko, co po sobie pozostawi, jak najszybciej zostało spalone. Zezwolił na publikację paru opowiadań: Przemiana, Wyrok, Kolonia karna, Wiejski doktor i Głodomór.
Broda te instrukcje nie zdziwiły, Kafka wcale nie kokietował, kiedy nazywał swoje pisarstwo „bazgraniną”. „Bez przerwy próbuję przekazać coś, czego nie da się przekazać” – napisał w dzienniku. To dlatego tak często porzucał pomysły, nie doprowadzał ich do końca, ciągle był z nich niezadowolony („Moje wątpliwości obracają się wokół każdego słowa”). Dora Diamant wspominała, że w ostatnich miesiącach życia sam chciał spalić wszystko, co napisał, więc kiedy tylko rozchorował się na dobre, spełniała to życzenie na jego oczach: zniszczyła rękopisy, żeby „uwolnić jego duszę od tych «duchów»”. Na szczęście wiele autografów się zachowało. Inna sprawa: ciekawe, co w takim razie spłonęło.
A więc Max Brod w dzień pogrzebu przyjaciela chowa wszystkie te zeszyty i papiery i zanosi do swojego mieszkania. Tam zaczyna je przeglądać i segregować. Rok później światło dzienne ujrzy Proces zredagowany przez Broda. Niektórzy badacze porównując wersję książkową z udostępnionym po latach rękopisem, uważają, że jego ingerencja w powieść była za duża i że zasadne jest pytanie o to, gdzie kończy się Kafka a zaczyna Brod.
Przed prawem
Krótko przed wybuchem II wojny światowej Brodowi udało się wyjechać do Palestyny. Oczywiście zabrał ze sobą rękopisy. W 1968 r. zapisał całe kafkowskie archiwum swojej towarzyszce życia, Ester Hoffe, z poleceniem, by przekazała je badaczom izraelskim. Z wyjątkiem rękopisów Zamku, Przemiany i Ameryki, które Brod przekazał przed swoją śmiercią siostrzenicy Kafki, a ta z kolei ofiarowała je Bibliotece Bodlejańskiej w Oksfordzie. Natomiast pani Hoffe nie zamierzała pozbywać się takich skarbów: część dokumentów zdeponowała w bankach, a część sprzedała, w tym Proces. Manuskrypt najsłynniejszej powieści Kafki wystawiła na londyńskiej aukcji, gdzie został kupiony za milion funtów. Anonimowy nabywca przekazał go do Archiwum Literatury Niemieckiej w Marbach. Po śmierci Ester archiwum kafkowskim zaopiekowały się jej córki, choć „opieka” to nieadekwatne słowo. Niektóre dokumenty trzymane były w niepodłączonej lodówce, a ich część została skradziona. Co dokładnie – nie wiadomo, bo w papierach panował taki bałagan, że same wiekowe już dysponentki nie bardzo się w nim orientowały. Eva Hoffe kilka rękopisów sama zamierzała wywieźć za granicę, ale została zatrzymana na lotnisku, a sprawą zainteresował się rząd izraelski.
Od tego czasu zaczęła toczyć się o prawa do rękopisów prawdziwa batalia. Pytanie brzmiało: gdzie jest miejsce spuścizny Kafki? U Evy Hoffe, która nie dopuszcza do rękopisów badaczy i planuje sprzedać je Niemcom? A może w Archiwum Literatury Niemieckiej w Marbach w Niemczech, ponieważ Kafka był przecież niemieckojęzyczny? Lub może w Bibliotece Narodowej Izraela, wszak był Żydem, a Max Brod angażował się w ruch syjonistyczny i chciał, aby całe archiwum tu właśnie zostało? Na niemieckie losy rękopisów nie chciał się zgodzić Izrael, powtarzano wręcz, że jest wykluczone, aby ich właścicielem i dysponentem był kraj odpowiedzialny za wymordowanie w czasie Holokaustu niemal całej rodziny Kafki. Sprawa trafiła do izraelskiego sądu. Walka była skomplikowana, toczyła się za zamkniętymi drzwiami i trwała dziesięć lat. Sprawozdawcy uważali, że przypominała tę z kart Procesu. Ostatecznie w 2016 r. izraelski Sąd Najwyższy nakazał Evie Hoffe przekazanie rękopisów na rzecz państwa Izrael – jako żydowskiego dobra narodowego. Ten wyrok potwierdził sąd w Zurychu. A Biblioteka Narodowa w Jerozolimie zapowiedziała, że udostępni rękopisy, jak tylko będzie to możliwe.
Rok Kafki
Z okazji setnej rocznicy śmierci Kafki trzy instytucje, które posiadają największe zbiory dzieł pisarza, a więc Biblioteka Narodowa w Izraelu, Biblioteka Bodlejańska i Niemieckie Archiwum Literatury w Marbach, łączą siły, aby pokazać go jako artystę globalnego. W Marbach na wystawie „Kafka’s Echo” można zobaczyć rękopisy, listy i pamiątki związane z pisarzem. W Weston Library w Oksfordzie wkrótce otwarta zostanie wystawa „Kafka: Making of an Icon”, na której zaprezentowane zostaną materiały z archiwów Biblioteki Bodlejańskiej, w tym notatniki literackie, pamiętniki, pocztówki i fotografie. Biblioteka Narodowa w Jerozolimie udostępnia zdigitalizowane zbiory kafkowskie – te mniej znane, bo przez wiele dekad nieudostępniane przez panie Hoffe, a wśród nich np. niebieski zeszyt, w którym Kafka ćwiczył pismo hebrajskie, oraz słynne listy Kafki do Broda nakazujące spalenie jego rękopisów. Interesujące są też rysunki Kafki – proste szkice na luźnych kartkach, które ujrzały światło dzienne zaledwie cztery lata temu. Obchody kafkowskiego roku będą odbywać się w wielu miastach Europy przez cały rok. Ich pełen program można znaleźć na stronie kafka2024.de.