Logo Przewdonik Katolicki

Cuda? Nic zdrożnego

Monika Białkowska
Objawienia maryjne miały się rozpocząć w Medjugorje w czerwcu 1981 r. Do tej pory Kościół ich nie odrzucił ani nie potwierdził | fot. Damir Sagolj/Getty Images

Cuda i prywatne objawienia się zdarzają. Budzą zainteresowanie – często zbyt duże. Dykasteria Nauki Wiary wprowadza nowe normy rozeznawania wydarzeń nadzwyczajnych, podkreślając dwie rzeczy. Po pierwsze, wszystko potrzebne do zbawienia zostało już powiedziane w Jezusie Chrystusie. Po drugie, nic, co się wydarza po Chrystusie, nie bowiązuje nas w wierze.

Wydarzenie Jezusa Chrystusa jest wszystkim, co potrzebne jest człowiekowi do zbawienia. To w Jezusie objawiona została pełna prawda o Bogu i Jego miłości. Nie zamyka to oczywiście możliwości działania Ducha Świętego w świecie. Bóg może nadal działać przez nadprzyrodzone zjawiska i nie ograniczają Go żadne kościelne dokumenty. Jeśli Kościół takie dokumenty wydaje, to robi to z troski o wiernych. Chodzi o to, żeby z jednej strony otrzymywali oni wszelką duszpasterską pomoc, z drugiej zaś nie byli narażeni na to, co może przynieść im szkodę, nie zostali wykorzystani przez oszustów czy zwiedzeni przez cudzą czy własną chorobę. To właśnie sprawia, że potrzebne są jasno określone procedury. 

Pragnienie nowości
Ostatni raz procedury w tej kwestii opracowane były w 1978 roku i wymagały rewizji. Rozpatrywanie wydarzeń nadzwyczajnych trwało zbyt długo, przez wiele dziesięcioleci trzymając ludzi w niepewności co do tego, czy wolno jest im dane wydarzenie przyjmować, czy nie. Ponadto normy dawały biskupom możliwość wydawania orzeczeń teologicznie błędnych lub przynajmniej na wyrost o tym, że jakiegoś wydarzenia „nie można podawać w wątpliwość”, „stwierdzam absolutną prawdziwość faktów” czy „wierni muszą bezsprzecznie uznać za prawdziwe”. W rzeczywistości wierni nie mają obowiązku uznania autentyczności takich wydarzeń. 
Doskonałą syntezą teologii, która stoi za owym brakiem obowiązku uznawania autentyczności wydarzeń nadzwyczajnych, są przytoczone w dokumencie słowa św. Jana od Krzyża, który tłumaczy, że to Jezus jest jedynym Słowem, przez które Bóg powiedział ludzkości wszystko i nic więcej nie ma do dodania. „Dzisiaj zatem, jeśliby ktoś jeszcze pytał Boga albo pragnął od Niego jakichś widzeń czy objawień, postąpiłby nie tylko błędnie, lecz również obraziłby Boga, nie mając oczu utkwionych w Chrystusie, bez pragnienia jakichś innych nowości” – pisze św. Jan od Krzyża. 

Obowiązek ochrony i oceny
Czy zatem Bóg dziś nie działa? Działa i może dawać swojego Ducha, jednak nie dla ulepszania czy uzupełniania treści Ewangelii, ale po to, żeby pomóc ją przeżywać ludziom w określonym miejscu i czasie. W świecie, w którym każda wiadomość przekazywana jest bardzo szybko, rzekome objawienia, wizje i przesłania wzbudzają naturalne zainteresowanie. To do biskupów i Kościoła należy zatem obowiązek ochrony wiernych przed niebezpieczeństwem, ale również obowiązek dostrzegania i doceniania tego, co jest dobre i co rzeczywiście porusza ludzkie sumienia i budzi zdrową pobożność. 
Rozeznawanie Kościoła w takich sprawach nigdy nie będzie polegać na stwierdzeniu, że wydarzenie nadzwyczajne jest równe Ewangelii, że jednakowo obowiązuje w wierze czy że jakikolwiek element wiary zostaje przez nie zmieniony. Takich kompetencji Kościół nie ma i mieć nie będzie: jego zadaniem jest strzeżenie i przekazywanie wiary, przekazanej od czasów apostołów. 

Nadprzyrodzone na pewno?
Kościół może i powinien rozeznawać, czy w jakimś nadzwyczajnym wydarzeniu są znaki działania Bożego, czy w treściach tych wydarzeń nie ma niczego sprzecznego z wiarą i dobrymi obyczajami, czy można doceniać ich dobre owoce, czy nie trzeba ich oczyszczać z błędów albo ostrzegać przed nimi wiernych i wreszcie, czy rzeczywiście dane wydarzenie ma taki walor duszpasterski, który przez Kościół może być doceniony. To dużo, ale jednocześnie mniej, niż wielu oczekuje. Kościół nie będzie bowiem pozytywnie uznawał boskiego pochodzenia domniemanych zjawisk nadprzyrodzonych. W żadnym orzeczeniu nie przeczytamy, że tak – to objawienie, przesłanie, wizja jest z całą pewnością pochodzącą od Boga. Najwyższym stopniem ich uznania jest udzielenie „nihil obstat”, czyli stwierdzenie, że w danym zjawisku nie ma nic, co sprzeciwiałoby się wierze. Zjawisko nie jest uznane za nadprzyrodzone, ale za takie, które może prowadzić do głębszego poznania Jezusa i życia wiarą. Żaden wierny nie jest jednak zobowiązany do przyjęcia go aktem wiary. Nawet jeśli takie nadzwyczajne wydarzenia mają miejsce w życiu świętych, wyniesionych przez Kościół na ołtarze, tam również otrzymują one status „nihil obstat”, a nie z pewnością autentycznych i obowiązujących w wierze. 

Jezus nie wystarczy?
Skąd ta ostrożność Kościoła? Przede wszystkim wynika ona z teologii i wspomnianego wcześniej rozumienia Objawienia. Jeśli Bóg zbawił człowieka przez życie, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, to przyjęcie, że konieczne jest jeszcze uznanie jakiegokolwiek późniejszego objawienia czy wizji, oznaczałoby, że wydarzenie Jezusa Chrystusa było niewystarczające i domaga się uzupełnienia. 
Po drugie Kościół zdaje sobie sprawę, jak wrażliwy jest duchowy wymiar człowieka, a jednocześnie jak podatny jest na różnego rodzaju manipulacje czy przestępstwa, jak łatwo jest wykorzystać wierzącego człowieka do uzyskania korzyści finansowych. Z jednej strony chodzi zatem o ochronę ludzi wierzących przed tymi, którzy mogą próbować ich zwieść. Z drugiej nie bez znaczenia jest również ochrona człowieka przed jego własną chorobą, wybujałą wyobraźnią czy naiwnością, przez którą dostrzegać może Boga tam, gdzie Go nie ma. 

Uznane, ale
Nowe normy Dykasterii Nauki Wiary wprowadzają sześć terminów, którymi od tej pory będą mogły być określane – po odpowiednim rozeznaniu przez biskupa – wszelkie zjawiska nadzwyczajne. 
Pierwszym i najwyższym stopniem uznania jest wspomniane już wcześniej „nihil obstat”, czyli po polsku „nic nie stoi na przeszkodzie”, „nic zdrożnego”. Oznacza to, że nawet jeśli Kościół nie wyraża pewności co do tego, że zjawisko jest nadprzyrodzone, to rozpoznaje znaki działania Ducha Świętego i nie dostrzega w zjawisku nic, co byłoby krytyczne lub ryzykowne. W związku z tym można informacje o tym zjawisku rozpowszechniać i wykorzystywać je duszpastersko.
Drugim w kolejności stopniem jest „prae oculis habeatur” – „należy o tym pamiętać”. Przy wydarzeniach czy zjawiskach zaklasyfikowanych przez Kościół w ten sposób owszem, rozpoznaje się ważne pozytywne znaki. Jednocześnie dostrzega się w nim też elementy ryzykowne, które wymagają dalszego starannego rozeznawania. 
Trzecim sposobem reakcji na nadzwyczajne zjawisko jest określenie go jako „curatur” – czyli pozostające „pod opieką”. Dotyczy to tych zjawisk, które zawierają w sobie pewne krytyczne czy błędne elementy, ale są już szeroko rozpowszechnione i rodzą się w nim duchowe owoce, które można rozeznawać – ludzie się modlą, spowiadają w danym miejscu, nawracają. Wydanie zakazu dotyczącego danego zjawiska mogłoby spowodować duży niepokój wiernych. W takiej sytuacji biskup miejsca powinien unikać czy zaprzestać promowania danego zjawiska, a jednocześnie szukać nowych form pobożności i ewentualnie przekształcać jego profil duchowy i duszpasterski. Taka sytuacja może mieć miejsce choćby w przypadku Medjugorje, gdzie zakazanie kultu wydaje się być dziś niemożliwe, a jednocześnie niemożliwe jest też uznanie autentyczności objawień.

Wątpliwe
Kolejnym sposobem odniesienia się Kościoła do wydarzeń nadzwyczajnych będzie „sub mandato”. Dotyczy to sytuacji, kiedy wątpliwości Kościoła dotyczą nie tyle samego zjawiska, które zawiera elementy pozytywne, ile osób, które robią z tego zjawiska niewłaściwy użytek. Mogą to być sami wizjonerzy, ich rodziny czy jakaś grupa osób, wykorzystująca zjawisko do osiągania własnych korzyści albo żyjąca w sposób niemoralny, albo prowadząca własne duszpasterstwo, nie uznając władzy kościelnej i pozostając poza jej kontrolą. W takim przypadku biskup miejsca lub delegat Stolicy Apostolskiej musi próbować osiągnąć z nimi rozsądne porozumienie. 
„Prohibetur et obstruatur” – zabronione i zablokowane: takiego orzeczenia Kościoła można się spodziewać w przypadku zjawisk, które wprawdzie mają pewne pozytywne elementy, ale zawierają również poważne błędy. Jeśli w jakiejkolwiek „wizji” czy „objawieniu” pojawia się teologiczny błąd, biskup diecezjalny ma obowiązek ogłosić publicznie, że przyjęcie takiej wizji jest niedozwolone. Chodzi tu o uniknięcie zgorszenia, ale również wypaczenia czy zafałszowania chrześcijańskiej wiary. Jednocześnie biskup miejsca zobowiązany jest do prowadzenia odpowiedniej katechezy, która pomoże wiernym zrozumieć ów błąd i rozwiać duchowe obawy. 
Najwyższym stopniem odrzucenia rzekomej wizji, cudu czy objawienia jest „Declaratio de non supernaturalitate”, czyli deklaracja o braku nadprzyrodzoności. Wydanie takiego orzeczenia oznacza, że w postępowaniu (w którym bierze udział również Dykasteria Nauki Wiary) i na podstawie faktów i dowodów wykazano, że całe zjawisko bez wątpienia oparte jest na kłamstwie, fałszu, błędnej intencji lub mitomanii. 

Jak to zrobić
Normy Dykasterii Nauki Wiary określają również szereg szczegółowych procedur, prowadzących do sformułowania wyżej omówionych orzeczeń. Większość z nich dotyczy biskupów, którzy mają obowiązek powstrzymywania się od jakichkolwiek publicznych deklaracji dotyczących autentyczności czy nadprzyrodzoności tych zjawisk oraz od angażowania się w te zjawiska. Nie wolno mu podsycać klimatu sensacyjności. Mają również obowiązek jak najszybszego wszczynania postępowania w sytuacji, kiedy domniemane zjawisko nadprzyrodzone się pojawia. 
Kiedy rozeznaje dane zjawisko musi brać pod uwagę wiarygodność i dobre imię osób będących odbiorcami zjawiska, jego prawowierność doktrynalną i nieprzewidywalny charakter oraz owoce, jakie to zjawisko przynosi. Musi również sprawdzać, czy zjawisko w ogóle zaistniało, czy nie ma w nim błędów doktrynalnych, czy nie generuje ono sekciarskiego ducha podziału, czy nie wiąże się z nim dążenie do zysku, władzy i sławy, czy nie są w związku z nim popełniane czyny niemoralne, czy osoby doznające „wizji” nie mają zmian psychicznych lub tendencji psychopatycznych. „Za szczególnie obciążające moralnie należy uznać wykorzystywanie domniemanych doświadczeń nadprzyrodzonych lub uznanych elementów mistycznych jako środka lub pretekstu do dominacji nad ludźmi lub dokonywania nadużyć” – czytamy w dokumencie. 
Ostatecznie najważniejsze pozostaje krótkie stwierdzenie, umieszczone w jednym z ostatnich paragrafów dokumentu: „Biskup diecezjalny zadba o to, aby wierni nie traktowali żadnej z decyzji jako potwierdzenia nadprzyrodzonego charakteru danego zjawiska”. 

To, co konieczne

Nadprzyrodzone zjawiska mogą się zdarzać. Może płynąć z nich wiele dobra. Mogą dla kogoś być pomocą lub umocnieniem w wierze. Mogą prowadzić do nawrócenia lub pogłębienia więzi z Bogiem. Wtedy można powiedzieć, że działa przez nie Duch, który „wieje, kędy chce”. Kościół uznaje dobre owoce i przyznaje czasem, że w tych zjawiskach nie ma niczego, co człowiekowi wierzącemu może zaszkodzić: przyjmując je za prawdę, jesteśmy bezpieczni. To jednak jest wszystko. Jedyną treścią, która zobowiązuje nas w wierze i której przyjęcie jest niezbędne do zbawienia, jest Słowo: Jezus Chrystus w Ewangelii i sakramentach Kościoła. Samo to jest już wszystkim i samo to wystarczy – a żadna wizja czy prywatne objawienie nie będzie od tego ważniejsze. I o tych proporcjach koniecznie trzeba pamiętać. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki