Czy napięcie między przestrzeganiem prawa i zasad a ludzką wolnością jest rzeczywiste? Faktycznie trzeba wybierać między jednym a drugim? Jezus nie jest przecież anarchistą, który przyszedł po to, by rozsadzić istniejący porządek. On nie burzy dla samego burzenia. Sam zresztą szanował prawo i tradycję, z której wyrósł jako człowiek. Na czym więc polega problem z właściwym rozumieniem szabatu?
Trzeba powiedzieć jasno. To nie Jezus i Jego uczniowie błędnie pojmowali prawo, ale faryzeusze – ci, którzy sami siebie obsadzili w roli jego strażników, w istocie stając się kustoszami gestów pustych lub – co o wiele gorsze – krzywdzących, gdy w imię przestrzegania zasad pojawia się pokusa poświęcenia dobra człowieka i jego potrzeb i uzasadniania tego wyższymi racjami. Problem nie polega więc na wyborze między porządkiem a nieskrępowaną swobodą spełniania zachcianek czy braku szacunku dla ustalonych reguł, ale na odpowiedzialności za ludzki los.
Bóg ustanowił szabat dla uświęcenia człowieka, dla radości odpoczynku, dla stworzenia przestrzeni do budowania relacji. Szabat jest nazywany dniem Pańskim, a więc jest czasem dobra i miłości, a nie krępujących więzów, rygorystycznych i drobiazgowych przepisów, które prędzej doprowadzą człowieka do nerwicy niż do harmonii chwalenia Stwórcy i twórczego odpoczynku. To człowiek zatruł tę przestrzeń dobra i miłości, by nad nią zapanować po swojemu, zawłaszczył ją dla siebie, ulegając pokusie kontroli nawet nad tym, co najbardziej osobiste w ludzkiej duszy – jej relacji z Najwyższym.
Konsekwencje są druzgocące przynajmniej z kilku powodów. Sprawiają, że bardziej koncentrujemy się na kwestiach drugorzędnych, wynosząc je do niemal boskiej rangi i zmieniając ich znaczenie. Zasady nie służą już wtedy porządkowaniu naszych wzajemnych relacji i relacji między nami a Bogiem, ale stają się celem samym w sobie. Jednym słowem – zasłaniają nam Boga, zajmują Jego miejsce. Prowadzą do nieuchronnej pustki i zbanalizowania wiary, która zostaje umniejszona do rytuałów i w efekcie zamiera.
Gorzej, gdy z powodu przywiązania do tradycji, zwyczajów, ustalonych reguł przestaje się widzieć człowieka i jego potrzeby. Gdy w imię prawa odbierana jest mu wolność czy skazuje się go na głód. Gdy w imię panujących porządków zamykają się oczy i uszy ich strażników na ludzką krzywdę, bo nieobojętność na skargę krzywdzonego mogłaby skutkować zburzeniem świętego spokoju, a być może nawet kazałaby wziąć pod uwagę zmianę panujących reguł. Gdy w imię tradycji podejmowana jest milcząca zgoda na status quo, choć to powoduje ból konkretnych osób. Gdy człowiek niszczony jest z miłości do prawa.
Czy Jezus przyszedł, by zburzyć zasady? Nie. On zna ich wagę i wcale nie ocenia ich jako zła. Czy szabat jest ważny? Owszem, ale Pan dzisiaj przypomina – nie jest ważniejszy od dobra człowieka, bo dla niego został ustanowiony, nie na odwrót.
O co więc chodzi? O nieograniczoną swobodę i znoszenie przepisów w imię subiektywnie pojmowanego szczęścia? Bynajmniej! O skrępowanie wolności regułami w imię porządku? Tym bardziej! Rzecz polega na odpowiedzialności. Dojrzały i prawdziwie wolny uczeń Chrystusa wie, że czasem przepisy, rozmiłowanie w tradycji, wizerunek instytucji trzeba poświęcić dla dobra człowieka. Czy człowieka można poświęcić dla dobra szabatu? Nigdy.