Logo Przewdonik Katolicki

W obronie życia

Natalia Budzyńska
Poród na polsko-białoruskiej granicy | fot. TVP3 Białystok

Jeden z pograniczników trzyma w ramionach zawiniątko – to niemowlak. Inny pomaga iść osobie ubranej w kilka warstw odzieży i w narzuconą na ramiona folię termiczną – to matka dziecka. Podpis sprawia, że wszyscy się cieszymy.

Rzecz dzieje się w lesie na pograniczu polsko-białoruskim. (Znowu? Proszę nie ziewać, że piszę znowu o tym samym. Proszę się nie nudzić ludzkimi tragediami. Proszę nie przyzwyczajać się do nich. Proszę, bardzo proszę, wciąż być oburzonym i pielęgnować w sobie – jak ja – niezgodę na to). Dwa dni po obchodzonym Narodowym Marszu Życia pod hasłem „Niech żyje Polska!”, kiedy to tysiące osób na ulicach Warszawy pokazywało, jak ważne jest dla nich życie poczęte. Rzadziej wspomina się życie stare, niepełnosprawne, jeszcze rzadziej „nielegalne”. Właśnie w tym czasie w lesie rodzi się dziecko. W nocy. Na drugi dzień polska Straż Graniczna chwali się w mediach społecznościowych fotografią z akcji ratunkowej. Zdjęcie obiega internet. Na nim (ujęcie z góry, prawdopodobnie z drona) grupa polskich pograniczników idąca wzdłuż metalowego płotu uzbrojonego concertiną. Jeden z pograniczników trzyma w ramionach zawiniątko – to niemowlak. Inny pomaga iść osobie ubranej w kilka warstw odzieży i w narzuconą na ramiona folię termiczną – to matka dziecka. Podpis sprawia, że wszyscy się cieszymy. Polscy pogranicznicy ratują kobietę, która właśnie urodziła w lesie dziecko. Bezpieczna w ich rękach zmierza razem z noworodkiem do szpitala, gdzie zostanie im natychmiast udzielona pomoc. Naprawdę się cieszymy. Bo tym razem nie trzeba było interwencji wolontariuszy i aktywistów, żadnych krzyków i telefonów do prawników. Przekazujemy sobie wiadomość, ktoś wyraża nadzieję, że może nareszcie coś się zmienia w podejściu do uchodźców, do życia.
Potem się okazuje, że młoda kobieta z Erytrei spędziła w pasie pomiędzy Białorusią a Polską mniej więcej miesiąc. W zaawansowanej ciąży. W tym czasie dwukrotnie przedostała się do polskiego lasu, skąd wyrzucali ją polscy pogranicznicy. Błagam, nie zastanawiajmy się, co tam robiła, będąc w ciąży. Każdy wie, że kobieta w ciąży powinna troszczyć się o swoje dziecko, dobrze się odżywiać, nie narażać na niebezpieczeństwo swojego życia i zdrowia, być najedzona i mieć przytulnie i ciepło. Skoro znalazła się tysiące kilometrów od swojego domu, najwidoczniej tego w nim nie miała. Proszę wpisać sobie w Google „Erytrea”. To „Korea Północna Afryki”. Więc zanim urodziła na pasie polskiej ziemi, znajdującej się pomiędzy granicą a postawionym za miliony płotem, wyrzucano ją dwa razy. Rodziła w nocy, była zupełnie sama, dziecko owinęła zdjętą z siebie bluzą. Kilka godzin później funkcjonariusze SG zabrali wychłodzoną matkę z córeczką. Są w jednym z podlaskich szpitali. Teraz już na pewno wejdą w procedurę uchodźczą. Bo wtedy, gdy dziecko było po tamtej stronie brzucha, można go było nie zauważyć. To tyle, jeśli chodzi o ochronę życia poczętego. Może musi być „polskie” i „legalne”?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki