Zajmuje się Pani polityką międzynarodową, m.in. kwestią soft power. Termin ten powstał w 1990 r. w Stanach Zjednoczonych i jest ważny dla zrozumienia aktualnych procesów społeczno-politycznych. Co to za „siła”?
– Soft power to podejście badawcze, analityczne, stosowane szczególnie w naukach politycznych i stosunkach międzynarodowych. Po zrobieniu doktoratu starałam się znaleźć nowy, oryginalny sposób patrzenia na działania podejmowane przez podmioty międzynarodowe, w tym przypadku przez Unię Europejską wobec zewnętrznych wobec niej podmiotów. W ten sposób zainteresowałam się soft power, co na język polski tłumaczy się dosłownie jako „miękka siła”. Termin stworzył Joseph S. Nye Jr., który odnosił je do ówczesnej amerykańskiej polityki zagranicznej. Potem został on zaadaptowany także w środowisku europejskim.
Soft power opiera się na trzech komponentach. Pierwszym są wartości, na fundamencie których dany podmiot (instytucja, organizacja) się opiera. Może nim być także Katolicki Uniwersytet Lubelski, którego jestem prorektorką. Na spotkaniu z licealistami, kandydatami na studia, otrzymałam pytanie: czym ta uczelnia się wyróżnia wśród innych? Czyli co jest naszą soft power, siłą przyciągania, która świadczy o atrakcyjności uniwersytetu? Odpowiedziałam, że jest to kanon wartości i norm, który stanowi jego podbudowę. Łączymy tradycję z nowoczesnością. Jako uczelnia katolicka pilnujemy tego, by opierać się na etosie chrześcijańskim, wychodzimy jednak naprzeciw różnym oczekiwaniom współczesności. Widzimy dalej, szerzej i głębiej – szczególnie w procesie kształcenia, ale również naukowo-badawczym i organizacyjnym. Te rzeczy są absolutnie do pogodzenia.
Termin kojarzy się dosyć dobrze, jednak autor ukuł go po wojnie w Iraku. Dowodził, że siłą Ameryki jest nie tylko ta wojskowa, militarna siła, ale też coś, co może wydaje się mniej uchwytne, ale ma znaczenie. Koncepcja kojarzy mi się z ważnym dla nauk społecznych rozróżnieniem: władza a wpływ. Władza polega na tym, że ten, kto ją posiada, ma prawo stosowania sankcji w sytuacji oporu wobec jego woli. Wpływ nie ma prawa do użycia sankcji, ale bywa podobnie skuteczny. Soft power można uznać za „siłę wpływu”?
– Tak. Soft power to nadal jest siła. Istnieją mierzalne i niemierzalne aspekty siły. Ta jest trudna do dokładnego zmierzenia. Władza jest bardziej oczywista. Po jej zdobyciu trzeba mieć za sobą wojsko, policję i tego typu argumenty, które stanowią o autorytecie. Tylko w ten sposób uda się władzę realizować.
Aparat przymusu, a nawet przemocy. Dyscyplinowania.
– W państwach demokratycznych wszystkie te instytucje są w dyspozycji tego, kto stoi na czele, bo wygrał wybory. To jest normalne. Dobrze jest jednak, kiedy hard power i soft power się uzupełniają, tworząc tzw. smart power. Kluczowe pytanie brzmi: jak efektywnie wykorzystać jedne i drugie instrumenty do tego, żeby mądrze rządzić? Twardych (z ang. hard) instrumentów używa się w ostateczności. Lepiej ludzi przekonywać bez użycia siły fizycznej i przymusu, a poprzez atrakcyjność. To jest ważny termin w odniesieniu do polityki zagranicznej, podobnie jak w obszarze kultury. Tym, jak pokazać swoją atrakcyjność i przyciągnąć ludzi; jak zbudować prestiż, zajmuje się już dyplomacja publiczna.
Siła militarna, ekonomiczna, tzn. mierzalna hard power, zawsze będzie mieć ogromne znaczenie. I to nie tylko z powodu rankingów dobrobytu (np. „W którym państwie żyje się najlepiej?”). Po pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę, w lutym 2022 r., kraje Zachodu zaczęły wracać do koncepcji siły militarnej, ponownie budując na niej swój potencjał. Nie oznacza to, że musi on zostać wykorzystany. To jednak wzmacnia wizerunek.
Do wojny w Ukrainie żyliśmy w epoce społeczeństwa wiedzy, gdzie przemoc symboliczna i stereotypy wydawały się bardziej dotkliwe niż bombardowanie. Świadomość kształtowały media i internet, eskalując mało istotne konflikty. W Kościele w Polsce niestety lekceważy się (nie dostrzega?) instrument soft, co ma fatalne skutki, bo przecież nowe ruchy społeczne, takie jak gender, stosują tylko miękkie strategie zmiany. Parady i manify to soft power w czystej postaci. Przyciągają radością, kolorowym tłumem, zabawą, w przeciwieństwie do hard rewolucji ruchu robotniczego. Rewolucje soft są bezkrwawe! W świecie soft Kościół porusza się jak słoń w składzie porcelany.
– Strategie walki ruchów społecznych ewoluowały, reagując na oczekiwania i potrzeby odbiorców postulatów. Ruch przedstawia je tak, żeby się dobrze sprzedawały w mediach. Już w latach 90. XX w. media i komunikatory internetowe zaczęły mieć ogromny wpływ na przekaz informacji, a obecnie zdominowały sferę publiczną. Jeśli czegoś w nich nie ma, nie ma tego w ogóle! Obecność w mediach jest dziś wyznacznikiem istnienia. Bez mediów trudno dotrzeć do ludzi z przekazem o działaniach, jakie podejmuje dana osoba, ruch czy państwo. Dlatego tak ważne stały się metody kreowania wizerunku, który nie musi być wcale zgodny z rzeczywistością.
Rewolucje przebiegały różnie, mniej lub bardziej krwawo. Zwalczano je, przeciwdziałano im też na różne sposoby, zwykle siłowo. To, co teraz się dzieje, można nazwać rewolucją, ale innego typu. Między innymi dlatego, że polityka się zmiękcza, więc nie wolno działać w sposób agresywny, nawet jeśli chodzi o agresję słowną. Pewnych rzeczy nie nazywa się po imieniu. Te miękkie elementy pojawiły się w języku, stosuje się go inaczej niż kiedyś.
Ruchy społeczne tego pilnują, dodając do prawa zakaz „mowy nienawiści”.
– To jest stała tendencja i narasta wszędzie. Dotyczy to także ruchów prawicowych. Język Marine Le Pen i jej Frontu Narodowego we Francji od kilku lat zaczyna się zmiękczać. W 2018 r. zmieniono nazwę partii na Zjednoczenie Narodowe. Le Pen ma inną retorykę, bo nie chce się dziś kreować na prorosyjskiego sojusznika. Jej poglądy się nie zmieniły, ale taka jest po prostu tendencja. Wizerunek polityka nie może się kojarzyć z twardą agresją, jeśli chce on coś ugrać w demokracji, dojść do władzy. Współczesne życie społeczne, w którym wielką rolę odgrywają media i internet, wymaga stosowania narzędzi socjotechnicznych.
Przy czym nie używa się już terminu inżynieria społeczna. Popularność książek Roberta B. Cialdiniego (słynne Wywieranie wpływu na ludzi) oswoiła metody osiągania celu przy pomocy manipulacji psychologicznej, czyniąc z nich normy pracy w marketingu, reklamie, handlu czy polityce. Wszystko sprowadza się do tego, jak sprawić, żeby ktoś robił to, czego my chcemy, mając poczucie, że sam dokonał wolnego wyboru.
– To jest właśnie istota problemu. Naprawdę jest to zmuszanie do podjęcia decyzji, która jest tylko w naszym interesie. Nie poprzez siłę wprost, nawet nie za pomocą znanej od wieków perswazji, która jest uczciwa (w przeciwieństwie do manipulacji komunikuje otwarcie, jaki mamy cel). Metody przekonywania innych do swoich racji są bardzo różne. Kiedy jednak liczy się tylko skuteczność, sięga się po sposoby mniej etyczne.
Cel uświęca środki…
– Trudno się dziwić, że najbardziej popularne zawody to te, w których kształtowany jest nasz wizerunek (public relations, reklama). Właśnie skończyła się kampania samorządowa. Mieliśmy okazję obserwować, jak to wygląda. Kampania to czas, w którym politycy się „do nas uśmiechają”, zabiegają o poparcie, robią dobre wrażenie. Osoby, które nigdy by na nas nie spojrzały, zapraszają do polubienia swojej strony internetowej. Za każdą cenę starają się pozyskać nasze serca i umysły.
Trzeba dodać, że techniki te są dobrze znane także w państwach autorytarnych. Powstało wiele książek na temat soft power w Rosji. Analizuje się koncepcję „ruskiego miru”, czyli pokoju według doktryny Władimira Putina. Mam też na myśli miękki szantaż energetyczny (Rosja stosuje różne fortele), a nawet religię. Cerkiew prawosławna ma ogromny wpływ na poglądy Rosjan. Wywieranie wpływu przez zmianę świadomości bywa bardziej skuteczne niż przemoc. Użycie siły wobec kogoś jest bowiem oceniane negatywnie, poza tym rodzi wewnętrzny bunt.
Człowiek jest z natury przekorny i ma potrzebę decydowania o sobie.
– A współczesne media oraz internet wywołują chaos informacyjny i człowiekowi trudno się zorientować, co jest prawdą, a co nie… Doświadcza przy tym polaryzacji społecznej, począwszy od preferencji politycznych. To mu utrudnia przekonywanie do swojej wizji rzeczywistości już przekonanych. Duża część dezinformacji jest celowa. Ogłupianie człowieka za pomocą fake newsów to też jest rodzaj soft power.
Zastanawiam się teraz nad skutkami dla polskiej mentalności, a może najbardziej dla Kościoła w Polsce, zakorzenienia nawyków myślowych w głębokim PRL-u. Znienawidzony marksizm był ideologią oświecenia, idei postępu i typem rewolucji hard z XIX wieku! Żelazna kurtyna nas zakonserwowała, a spetryfikował swoisty kult św. Jana Pawła II. Gdybyśmy uważnie czytali jego teksty, wiedzielibyśmy, jak styl soft był mu bliski. Mam wrażenie, że zastygamy w micie o wielkości Kościoła jak mucha w bursztynie. Franciszek rozumie potrzebę nauki kompetencji miękkich (słuchania, komunikacji), potępia przemoc – co jest nowością, bo słowo to nie trafia do katolickich kazań. Mówi o czułości, współczuciu, głosi „pozytywne przyciąganie”. A my w Polsce mamy niepisany sojusz z hard prawicą i „święte wojny”.
– Religia katolicka nakazuje nam stosować się do norm etycznych. Każdy z nas chciałby, aby realizowano wzorce ewangeliczne. Nam nie wolno stosować manipulacji. Grzechem jest kłamstwo, traktowanie człowieka instrumentalnie jako środka do celu. Używanie siły też.
Obserwuję zaangażowanie papieża Franciszka w życie polityczne, a raczej jego brak zaangażowania. Jan Paweł II miał zupełnie inny przekaz, przyczynił się (bezkrwawo, bez przemocy wprost) do upadku systemu komunistycznego. Oczywiście w sytuacji konfliktu zbrojnego w Ukrainie czy gdziekolwiek indziej papież nie może opowiadać się po żadnej stronie, jest przywódcą religijnym. Ale Franciszek najpierw milczał, nawet proszony o komentarz, co było odbierane ambiwalentnie. A jego ostatnia wypowiedź o białej fladze też nie była wezwaniem do zakończenia agresji przez agresora…
To prawda, ale mnie ciekawi kwestia metod ewangelizacji. Apolitycznie. Kościół ma długą historię nawracania pogan siłą, a nie Dobrą Nowiną. Dostrzegam duży zwrot, począwszy od języka nasyconego słowami: troska, czułość, współczucie, przez synod oparty na regule słuchania, po krytykę Kościoła jako monarchii absolutnej, czyli autorytarnej instytucji… O pozytywnym przyciąganiu, bez narzucania, Franciszek pisze w tekstach o misyjności.
– Krucjaty miały miejsce w epoce ostrej polaryzacji państwo-Kościół (od połowy VIII w. do końca XIX w. istniało zresztą Państwo Kościelne), książę-biskup, cesarz lub król-papież. Historia na pewno koła nie zatoczy. W niektórych regionach świata ludzie giną za Chrystusa jak na początku Kościoła, ale chrześcijanin nie może siłą narzucać wiary, nie tylko z powodów wizerunkowych. Soft power Kościoła to Ewangelia i Dzieje Apostolskie, jednak w ciągu wieków ona podupadła. Każdy z nas ma swój stosunek do Boga, zgodny ze swoim sumieniem. Natomiast to nie jest ani czas, ani moment – i tu bym się z papieżem Franciszkiem zgodziła – żeby zmuszać kogokolwiek do wiary i wstąpienia do wspólnoty Kościoła.
Często rozmawiam z moimi dziećmi, które pokończyły szkoły katolickie. Po bierzmowaniu ich relacje z Kościołem trochę się rozluźniły. Na podstawie tych rozmów widać, na czym polega różnica między siłami soft i hard. Jedno dziecko przyjęło sakrament bierzmowania od biskupa, który powiedział przy tej okazji: wiem, że może to być dla was „sakrament pożegnania z Kościołem”, i chciałbym tego uniknąć. Przekonywał, że warto przyjaźnić się z Bogiem. Drugi biskup, który bierzmował syna, mówił młodzieży: „Co to będzie? Wy musicie zostać w Kościele!”. Młodzi odebrali to jako zmuszanie. Z mojej perspektywy, jako matki, to było co najmniej niefortunne. Ewangelizacja hard nie działa. To nie te czasy, kiedy krucjaty uważano za dobro. W XXI i następnych wiekach ludzie będą wierzyć dobrowolnie. Wymuszanie na ludziach praktyk religijnych, straszenie karami to jest droga do błyskawicznej sekularyzacji.
---
Dr hab. Beata Piskorska
Profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, pracuje w katedrze Stosunków Międzynarodowych i Bezpieczeństwa, wchodzącej w skład Instytutu Nauk o Polityce i Administracji KUL; specjalizuje się w problematyce stosunków międzynarodowych i integracji europejskiej oraz miękkiej siły w stosunkach międzynarodowych; prorektorka ds. studentów, doktorantów i rozwoju KUL