Po spotkaniu z Graindelavoix dwa tygodnie temu (mam nadzieję, że uznali je Państwo za udane) tym razem zdecydowałam się poświęcić uwagę albumowi, którego repertuar leży na przeciwległym końcu od tego, o którym opowiadałam ostatnio. Fantastyczny pianista, świetna orkiestra i utwory, które są jak powieść szkatułkowa – niebanalne, często absurdalne, zawsze jednak satysfakcjonujące. Zanim jednak o muzyku, który postanowił wziąć je na tapetę, zaczniemy od nich samych.
Prawdziwa menażeria
Karnawał zwierząt Camille’a Saint-Saënsa, francuskiego kompozytora żyjącego na przełomie XIX i XX w., to cykl 14 miniatur (będących małą lub średnią formą muzyczną, komponowaną zazwyczaj na instrument solowy – fortepian bądź skrzypce – lub na niewielki zespół), nazywanych również fantazją zoologiczną. Całość pochodzącego z 1886 r. utworu, trwająca niespełna 25 minut, zgodnie z założeniem wynikającym z formy, napisana została na dwa fortepiany i zespół kameralny. Co ciekawe, Saint-Saëns za życia zakazał publicznego wykonywania Karnawału, obawiając się, że jego frywolny charakter zaszkodzi mu wizerunkowo. Suita została opublikowana rok po śmierci kompozytora, w 1922 r. Gdyby tylko wiedział, z jakim entuzjazmem zostanie przyjęta i jak szybko uplasuje się na pozycji jednego z najpopularniejszych jego dzieł…
O poszczególnych częściach Karnawału opowiadać dałoby się w nieskończoność. Do każdej z nich można bowiem podejść w inny sposób, spojrzeć na nią pod innym kątem i spróbować przeanalizować ją z innej perspektywy. Weźmy początek, czyli Wstęp i marsz królewski lwa na kwintet smyczkowy (czyli pierwsze i drugie skrzypce, altówkę, wiolonczelę i kontrabas; kompozytorzy z tak zwanej szkoły mannheimskiej uczynili z tego składu podstawę orkiestry symfonicznej) i dwa fortepiany. Po wstępie – krótkim, ale wyraziście sugerującym nam, że już za moment nadejdzie coś naprawdę wielkiego – wprowadzony zostaje temat marszowy, na tle którego smyczki dumnie i z godnością rozpościerają swoją melodię. Saint-Saëns zadbał o to, by w lwiej miniaturze nie zabrakło ekspozycji ryku tego największego z kotów. Przekonajcie się sami, jakich środków użył do tego, by go zilustrować.
Pozostając w klimacie imponujących gabarytów, przejdźmy do Słonia, o którym opowiada fortepianowo-kontrabasowy duet, zestawienie tyleż majestatyczne, co ciężkie – nie tylko w kontekście brzmienia (wszak ono może przybierać różne oblicza, w zależności od interpretacji). Jestem pewna, że wystarczy kilka pierwszych sekund tej części, by na Państwa twarzach zagościł uśmiech. Charakterystyczny rytm walcowy z zaakcentowaną pierwszą miarą (RAZ, dwa, trzy, RAZ, dwa trzy) w połączeniu ze świadomością, o jakim zwierzęciu mowa, tworzy obraz niemal karykaturalny. O to właśnie kompozytorowi chodziło. Postanowił bowiem urządzić sobie ze słonia przedmiot do żartów i zilustrować to tematem pierwotnie napisanym przez Mendelssohna i Berlioza na instrumenty o wysokim, jasnym brzmieniu.
Dla pocieszenia – nie tylko jemu się „oberwało”. Poprzedzające słonia żółwie również nie zostały potraktowane nazbyt poważnie. W ich części prowadzona przez smyczki melodia została zaczerpnięta z offenbachowskiego Piekielnego galopu, szerszemu gronu znanego jako can-can (tak, chodzi o ten szaleńczy taniec).
Mamy też Łabędzia, który jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych części suity. Melodyjna wiolonczela przywodzi na myśl elegancko sunącego po wodzie ptaka. Pierwszy z fortepianów wprowadza klimat walca, drugi skupia się na drobnych wartościach rytmicznych. To jedyne zwierzę Saint-Saënsa, które opublikowane zostało za jego życia. The Dying Swan, krótkie solo baletowe, zostało opracowane w 1905 r. przez Michaiła Fokina dla primabaleriny Anny Pawłowej. Tej samej, dla której, jeśli wierzyć przekazom, w 1926 lub 1929 r. stworzona została beza. Artystka, będąc w trakcie tournée po Australii, miała poprosić szefa o kuchni o coś lekkiego. Ten, chcąc spełnić jej życzenie, przygotował znaną nam dziś bezę z bitą śmietaną i owocami.
Powtórzę: Karnawał zwierząt, choć zwięzły w formie, jest niezwykle przyjemnym i wdzięcznym tematem do rozmów i odsłuchów. Bardzo zachęcam do spotkania się z tym zwierzyńcem i zadumania się (niekoniecznie w pojedynkę – Karnawał ma to do siebie, że łączy ludzi, dlaczego zatem nie zaprosić do wzięcia w nim udziału swoich bliskich, najmłodszych i najstarszych?) nad każdą z ujętych istot. Do wyboru, poza wyżej wspomnianymi, są jeszcze m.in. kangury, azjatyckie osły, osobistości z długimi uszami, kury i koguty, a także skamieliny… i pianiści. Nie ciekawi Państwa, skąd oni się tam wzięli i jak brzmią? Mam nadzieję, że tak, bo cały ten wstęp prowadzi nas do albumu, o którym chciałabym opowiedzieć.
Swoim głosem
Z początkiem marca chiński pianista Lang Lang wydał swój dwupłytowy album Saint-Saëns. Ujęty na nim repertuar jest bardzo szeroki. Poza przybliżonym Karnawałem zwierząt, usłyszymy także II Koncert fortepianowy g-moll op. 22 tego samego kompozytora, którego premiera miała miejsce 13 maja 1868 r. Orkiestrą dyrygował Anton Rubinstein (nie Artur – polski pianista żydowskiego pochodzenia, a Anton – rosyjski pianista, kompozytor i dyrygent, również pochodzenia żydowskiego), a koncert – jeśli wierzyć legendarnym przekazom – został skomponowany w niespełna trzy tygodnie i być może dlatego początkowo nie odniósł sukcesu. Obecnie jest jednak prawdopodobnie jednym z najpopularniejszych koncertów Saint--Saënsa.
„Praca nad tym albumem była ekscytującą podróżą przez muzyczny świat Camille’a Saint-Saënsa – powiedział Lang Lang. – Wielu z nas pamięta z dzieciństwa jego słynny Karnawał zwierząt, a ja czułem się cudownie, mogąc nagrać tę suitę z moją żoną, Giną Alice. Wierzę, że drugi koncert fortepianowy Saint-Saënsa to wspaniałe, ale wciąż niedoceniane arcydzieło romantyczne. Odkrywanie go z bajecznie brzmiącą Gewandhausorchester i Andrisem Nelsonsem otworzyło przede mną nowe horyzonty”.
Wspomniane utwory nie wyczerpują jednak nagranego repertuaru. Oprócz kultowych dzieł Saint-Saënsa, Ravela, Debussy’ego i Fauré, Lang Lang sięgnął także po kompozycje wybranych przez siebie francuskich kompozytorek, których utwory nazywa „muzycznymi skarbami”.
Lang Lang, pianista o wyrazistym charakterze i niepodważalnej charyzmie, słynie z bogatej interpretacji utworów. Naukę gry na fortepianie rozpoczął w wieku trzech lat, a już dwa lata później wygrał pierwszy pianistyczny konkurs i wykonał w swojej miejscowości pierwszy publiczny recital. Przełom w jego karierze nastąpił w 1999 r., kiedy to w zastępstwie za amerykańskiego pianistę André Wattsa zagrał I Koncert fortepianowy Czajkowskiego z towarzyszeniem Chicagowskiej Orkiestry Symfonicznej, którą prowadził Christoph Eschenbach (który od nowego sezonu artystycznego będzie pełnił funkcję dyrektora artystycznego Narodowego Forum Muzyki we Wrocławiu).
Jego najnowsza płyta jest zatem wspaniałą okazją nie tylko do tego, by przyjrzeć się fascynującym pod względem formy i struktury utworom muzycznym, ale także i temu, w jaki sposób można o nich opowiedzieć. Lang Lang nie musi już udowadniać nikomu swojej pozycji; jest muzykiem spełnionym, który w tym momencie swojej kariery nie musi już uginać się pod presją cudzych oczekiwań. Przemawia swoim głosem i robi to w sposób, dzięki któremu ten głos jest doskonale słyszalny.
---
Saint-Saëns
Lang Lang
Deutsche Grammophon 2024