Logo Przewdonik Katolicki

Kolejny krok ku pełnej barbaryzacji

Piotr Zaremba
Fot. Magdalena Bartkiewicz

Wejście pod nieobecność lokatorów budzi uzasadnioną wątpliwość. Przecież zwłaszcza w obecnej atmosferze podejrzewać można wszystko, łącznie z podrzucaniem „dowodów”

N ajście ludzi służb specjalnych na dom polityka jest – bo musi być – widowiskiem. A co dopiero, jeśli ów polityk to dawny minister sprawiedliwości, który miał opinię potężnego, a poprzednia opozycja – dziś sprawująca władzę – go nienawidziła.
Zwolennicy prawicy znajdują kolejne potwierdzenie swojej wizji: mamy oto państwo policyjne! Zwolennicy obecnej koalicji odpowiadają, że nikt nie jest ponad prawem. „Gazeta Wyborcza” pyta, czy Polacy pamiętają przypadek najścia na dom posłanki SLD Barbary Blidy – za pierwszego rządu PiS-u. Jeśli pamiętają, to po co lamenty nad zdobytym przez ABW domem Zbigniewa Ziobry? – pyta gazeta. Ja zaś przypominam sobie, że w czasach historii z Blidą tamta opozycja lansowała tezę, że taka akcja była niedopuszczalna – ba!, równoznaczna z politycznym prześladowaniem. Czy dziś tamci politycy zmienili zdanie? Uznali, że skoro PiS tak postępował, to prawem odwetu oni także mogą?
Ja się wtedy nie zgadzałem na uznawanie polityków za nietykalnych. Przecież mogą łamać prawo, mają nawet większe możliwości ku temu niż zwykły śmiertelnik. Podawałem przykład jednego z francuskich premierów, który nieco wcześniej doświadczył podobnej rewizji. Zdania nie zmieniłem, z zastrzeżeniem, że ostateczna ocena takich akcji zależy od efektów. Tu służby powinny być skazane na rolę swoistych saperów.
Odnotowuję prawne opinie, wedle których mieszkanie polityka jest także objęte immunitetem. Tak twierdził sędzia Marek Chmaj – zwolennik obecnej władzy, zaufany Donalda Tuska. Ale skłaniam się do głosu tych, którzy tłumaczą, że skoro immunitet można uchylić, nie powinno się blokować szukania dowodów na niekorzyść polityka. I nie musi on być w momencie takiej rewizji podejrzanym. Może się nim stać w jej efekcie.
Inną sprawą są wszakże szczegóły tego widowiska. Dom Blidy był rewidowany w jej obecności. Kiedy chciano przeszukać opuszczony dom senatora KO Stanisława Gawłowskiego, przyzwano go telefonicznie. Miał prawo udziału w rewizji. Oczywiście uprzedzanie o zamiarze rewidowania, kiedy gospodarz jest w domu, to absurd. Ma rację prokuratura, że nie byłoby w takim przypadku czego szukać. Ale z kolei wejście pod nieobecność kogokolwiek z lokatorów budzi uzasadnioną wątpliwość. Prokuratura nie potrafi teraz dowieść, że próbowała sprowadzić kogoś z rodziny chorego i leczonego w szpitalu eksministra. Na dokładkę funkcjonariusze zaklejali kamery monitoringu. Przecież zwłaszcza w obecnej atmosferze podejrzewać można wszystko, łącznie z podrzucaniem „dowodów”. Rewizja musi być transparentna.
Na dokładkę mają rację współpracownicy Ziobry w jeszcze jednej sprawie: jeśli istotnie chodziło o zasadność dotacji z tzw. Funduszu Sprawiedliwości, trudno sobie wyobrazić, że minister wyniósł coś do domu. Przecież takie operacje dokonywane są i utrwalane w internecie. Tam szuka się dowodów. Można więc podejrzewać, że chodzi o spektakl. O swoistą kryminalizację opozycji, o zrobienie wrażenia na jej zwolennikach i o satysfakcję u coraz bardziej fanatycznych przeciwników. A może, jak twierdzi prof. Sławomir Cenckiewicz, chodziło też o nadzieję, że coś zostanie znalezione niejako „przy okazji”? Wszak ludzie służb uwijali się w tym domu przez prawie 24 godziny.
Wygląda to brzydko. Gdy do tego dodać szyderstwa lub insynuacje pod adresem zniszczonego chorobą byłego ministra, który przerwał kurację i wrócił do Polski, mam poczucie kolejnego kroku polskiej polityki ku kompletnej barbaryzacji. Prawda, poprzednia władza też ma w tym procesie swój udział. Ale jest z tym coraz gorzej, nie lepiej. Bój „o praworządność” staje się popisem smętnej i zbędnej brutalności.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki