Logo Przewdonik Katolicki

Jak deszcz z nieba

Dariusz Piórkowski SJ
Katedra w Lugo | fot.Tim Bieber/Getty Images

Czym jest sprawiedliwość Boża i czy różni się od sprawiedliwości ludzkiej?

Coraz wyraźniej dociera do mnie, że każda wypowiedź na temat Boga obciążona jest dużym ryzykiem. Nasz język wije się i szuka odpowiednich słów, ale nie zawsze potrafi je znaleźć. Kiedy psalmista wyznaje, że zawsze stawia sobie Pana przed oczy (Por. Ps 16, 8), być może chodzi o zachętę, aby najpierw zamilknąć przed Bogiem, a potem powtórzyć sobie w duszy słowa św. Augustyna z jego kazania do Ewangelii według św. Mateusza: „Jeśli zdołałeś pojąć umysłem, to pojąłeś coś innego niż Boga. Jeśli wydawało ci się, że zdołałeś pojąć, to zostałeś oszukany przez wyobraźnię”. 
To, co nazywamy jednym z naczelnych atrybutów Boga, czyli Jego sprawiedliwość, podlega temu samemu prawu. Musimy uważać, aby nie zrównać jej z naszymi wyobrażeniami i projekcjami. Niemniej Pismo Święte nie milczy na ten temat. 

Odgórna i oddolna
Walter Brueggemann, wybitny znawca Starego Testamentu i teolog, zwraca uwagę, że Biblia mówi o dwóch rodzajach sprawiedliwości: odgórnej i oddolnej. Pierwszą opiewa się zwłaszcza w kontekście świątynnej liturgii. Wychwala się Boga za to, że przynosi zbawienie, ale też wyraża oczekiwanie, że „Pan będzie sądził świat sprawiedliwie i według słuszności ludy” (Ps 98, 8). Oczywiście dotyczy ona sądu, ostatniego dnia, kiedy wszystko zostanie odsłonięte, a tym, którzy nie przyjęli Boga, zostanie wymierzona sprawiedliwość. Psalmista nie precyzuje jednak dokładnie, jak konkretnie będzie wyglądać egzekucja sprawiedliwości. Tymi słowami Biblia wyraża nadzieję ogromnych rzesz ludzi w ciągu wieków, a właściwie każdego człowieka, aby w końcu zwyciężyło dobro, aby zło nie panoszyło się, aby ukrócona została wszelka niegodziwość, a udręczeni, prześladowani i uciskani znaleźli spokój. Jakie bowiem uczucia i myśli rodzą się w osobach, zwłaszcza krewnych pomordowanych w Buczy, Auschwitz czy Rwandzie? Czy to źle, iż chcieliby jak najszybszego ujęcia zbrodniarzy i osądzenia ich? Czy gniew, który wzbiera w ich sercach, nie jest odbiciem Bożego gniewu wobec zła? Tak, ta sprawiedliwość jest także obroną godności człowieka, zarówno ofiary jak i krzywdziciela. Trafnie ujmuje ten aspekt Bożej sprawiedliwości, która zarazem jest ludzką sprawiedliwością, Andrzej Zoll: „Kara jest potwierdzeniem odpowiedzialności człowieka za jego czyny. Jest więc także potwierdzeniem jego wolności wynikającej z przyrodzonej godności. Właśnie rezygnując z karania, czynimy z człowieka istotę nieodpowiedzialną za swoje czyny i w ten sposób negujemy jego godność. W tym znaczeniu kara ma swój głęboki humanistyczny sens”.

Jak pokarm i woda
Ale Boża sprawiedliwość to coś więcej niż zadośćuczynienie prawu, przywrócenie naruszonego porządku, potwierdzenie dobra istniejącego we wszechświecie. Czyż sam Jezus nie nazywa błogosławionymi tych, którzy „łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni?” (Mt 5, 6). Niesamowite. Pragnienie sprawiedliwości musi być niezwykle istotne, fundamentalne dla człowieka, skoro Ewangelia porównuje ją do jedzenia i picia. Wołał o nią z utęsknieniem prorok Izajasz, używając sugestywnego obrazu: „Niebiosa, wysączcie z góry sprawiedliwość i niech obłoki z deszczem ją wyleją!” (Iz 45, 8). Sprawiedliwość jest jak pokarm i woda, bez których człowiek umiera, przestaje być tym, kim jest i kim ma się stać.  Nie mówimy tu więc o jakimś luksusie. Głód i pragnienie sprawiedliwości określają tożsamość człowieka tak dalece, ponieważ niesprawiedliwość, czyli zło we wszelkiej formie, czyni w nim wyrwę, uderza w samo jądro jego godności i nie pozwala mu osiągnąć jego przeznaczenia. Ale czym tak naprawdę błogosławiony uczeń już teraz nasyca swój głód? 
Wydaje się, że Jezusowi chodzi o sprawiedliwość, zwaną przez Brueggemanna „oddolną”, którą szczególnie zainteresowani są też prorocy. Nie przeczy ona tej „odgórnej”, lecz ją znacznie pogłębia i w pewnym sensie wyprzedza. Dzieje się ona tu i teraz. I to za sprawą ludzi. To znaczy dzieje się o tyle, o ile czynią ją ludzie. Nie polega ona na wymierzaniu kary, zemście czy zniszczeniu złoczyńców, ale na okazywaniu dobroci i pomocy „sierocie, dziecku i wdowie”, na czynieniu dobra. Ta sprawiedliwość zmienia świat i sytuację tych, którzy doświadczają niesprawiedliwości. Sprawiedliwy jest ten, kto w człowieku dostrzega człowieka, a więc Boży obraz i czuje ból, kiedy widzi, że jego brat i siostra cierpią różnego rodzaju niedostatki. Ten, kto łaknie sprawiedliwości, chce, aby Bóg był rozpoznawany zwłaszcza w tych, którzy doświadczają biedy, odrzucenia i prześladowania. Dość powiedzieć, że właśnie do tej koncepcji sprawiedliwości odwołuje się Jezus w scenie sądu ostatecznego. Sprawiedliwymi nazywa bowiem nie tych, którzy ścigali przestępców i wtrącali ich do więzienia, lecz tych, którzy spieszyli z pomocą głodnym, spragnionym, chorym, uwięzionym, przybyszom i nagim. Prorocy pokazują nam więc Bożą sprawiedliwość jako działanie ratujące, przemieniające opłakaną sytuację. Bóg nie skupia się na skutkach, lecz na przyczynach. Dąży do tego, aby na tym świecie mniej było cierpiących i osamotnionych. Ta sprawiedliwość nie czeka na dzień ostateczny, raczej w dniu ostatnim jest ukazany jej owoc wobec wszystkich narodów.

Bóg widzi w nas siebie
Spróbujmy jeszcze spojrzeć na sprawiedliwość Boga, wychodząc od naszej chrześcijańskiej liturgii i tego, co my „winni” jesteśmy Jemu. Podczas każdej Mszy św. wspólnotowo przyznajemy na początku modlitwy eucharystycznej, że „godne jest i sprawiedliwe”, abyśmy Bogu składali dziękczynienie i uwielbienie. Dlaczego tak robimy? Przypomina mi się genialna intuicja anglikańskiego arcybiskupa, który w pewnym sensie stawia sprawę na głowie, podważając nasze potoczne wyobrażenia: „Naszym zadaniem jest prawdziwe ukazywanie Bogu, kim jest Bóg, odzwierciedlanie Bożej chwały – nie dlatego, że bez nas Bóg tego nie wie, lecz dlatego, że kierując nasze spojrzenie ku Bogu, zaczynamy widzieć, kim my jesteśmy” (Rowan Williams). Sprawiedliwość to przede wszystkim wymiana i dialog z Bogiem, który ukazuje naszą najgłębszą tożsamość. To patrzenie na siebie i świat Bożymi oczami. I także tutaj niewiele ma ona wspólnego z karami i z „wyrównywaniem” krzywd. Człowiek sprawiedliwy skupiony jest najpierw na tym, co dobre. Patrzy na Boga, a poprzez Niego na świat. Obrazem Ojca jest przecież sam Jezus. Po naszej stronie sprawiedliwość to oddawanie chwały Bogu, przyznawanie Mu pierwszeństwa we wszystkim, rozpoznawanie w Nim źródła wszystkiego. Skoro coś oddajemy, to znaczy, że wcześniej ktoś nam to coś dał. Chwalić Boga to uznawać w sobie obdarowywane nieustannie istoty, czyli także być sprawiedliwym. W ten sposób czynnie przygotowujemy się na starcie z pokusą, aby nie oddawać pokłonu szatanowi i królestwom świata, a przez to nie poddać się pod niewolę (Por. Mt 4, 9).
Kiedy Jezus mówi, że „Ojciec zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Mt 5, 44), to w sumie obrazowo definiuje nie tyle Boże miłosierdzie, ile Jego sprawiedliwość, chociaż Ewangelia uczy, że nigdy nie należy ich rozłączać. Dlaczego wszyscy otrzymują to samo, niezależnie od ich postępowania? Ponieważ Bóg jest wierny sobie, swojemu słowu i darom, które włożył w serce każdego człowieka. Jest sprawiedliwy, bo troszczy się o siebie w nas. Odbiera każdego z nas, jakbyśmy byli Nim, w doli i niedoli, wtedy, gdy nam jest dobrze i gdy wpadamy w otchłań ciemności. Dlatego Bóg nie robi różnicy między osobami. Dlatego śpiewamy podczas liturgii: Syn Boży „stał się podobny do nas we wszystkim oprócz grzechu, abyś mógł w nas to miłować, co umiłowałeś w swoim Synu” (Prefacja na niedzielę zwykłą). Zostaliśmy stworzeni na obraz Chrystusa. Kiedy więc Bóg chce okazać sprawiedliwość, to zawsze widzi w nas swego Syna. Ojciec spogląda na każdego bezinteresownie, ponieważ dostrzega w każdym człowieku swoje odbicie. Ta „wizja Boga jest kamieniem węgielnym sprawiedliwości”. Bóg patrzy na nas z miłującą i pełną troski uwagą, nawet jeśli uciekamy przed nią w różne formy „niesprawiedliwości”.  Wpatruje się w to, co dobre, czyli we wszystko, co nie jest grzechem, ponieważ sam Syn przyjął nasze człowieczeństwo. Dopóki nie pojmiemy, że podstawą Bożej sprawiedliwości i zbawienia jest On sam, a nie nasze „dobre uczynki”, niczego nie zrozumiemy z krzyża. Przecież tam Bóg daje swoje życie za nas i nam, ponieważ po grzechu w Bogu nic się nie zmieniło. Obraz Boży pozostał w nas nienaruszony.

Bóg to nie bezlitosny Zeus
Nowy Testament posuwa „oddolną” sprawiedliwość do granic możliwości. Syn Boży jak deszcze zstępuje na ziemię nie po to, by ogniem niszczyć przestępców i grzeszników, by porazić ludzi suszą, lecz by zaspokoić ich pragnienie. Umiera za grzeszników, za niesprawiedliwych, aby ich… usprawiedliwić, ale nie w takim sensie, jak czynią to rodzice w szkole, którzy „wyjaśniają”, dlaczego ich dziecka nie było na lekcjach. Bóg już teraz działa tak, aby człowiek przyjąwszy Jego pomoc, nie czynił niesprawiedliwości, czyli nie był obojętny, niewrażliwy, egoistyczny, zwalczający jedynie skutki zła, lecz stawał się ucieleśnieniem sprawiedliwości „oddolnej”, zmieniającej świat. Aby to w ogóle było możliwe, „Bóg dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą” (2 Kor 5, 21). Dlaczego? Bo nadal widzi w nas swego Syna. Usprawiedliwienie to przebaczenie, wylanie Ducha Świętego, uzdolnienie człowieka do miłości boskiej, stopniowe upodobnienie do Chrystusa. 
Możliwość piekła, kary sprawiedliwości „odgórnej”, o której wyraźnie mówi Jezus, nie jest więc żadną zemstą obrażonego i zagniewanego Boga, lecz najpierw świadomym i konsekwentnym wyborem cynizmu, tudzież nihilizmu, wedle którego nic nie ma już sensu, a granica między dobrem a złem zostaje mentalnie zniesiona. Piekło jest odmową przyjęcia sprawiedliwości „oddolnej”, którą oferuje w swoim Synu Bóg. Nie jest więc najlepszym pomysłem, aby z Boga tworzyć bezlitosnego Zeusa, który wtrąca do piekła tylko dlatego, że nastąpiło Mu się na odcisk lub upadło na skutek słabości. To demoniczna wizja. Perspektywa piekła nie powinna motywować nas do dobra, ale przyjęcie „oddolnej” sprawiedliwości Boga dziejącej się tu i teraz, życia wiecznego, które powoli nas przemienia i popycha do tego, by okazywać współczucie innym. I nigdy nie należy tracić nadziei i ducha, ponieważ Jego sprawiedliwość jest równocześnie nieskończonym miłosierdziem.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki