Logo Przewdonik Katolicki

Czas rozliczeń

Piotr Zaremba
Fot. Magdalena Bartkiewicz

Zafundowanie widowni aż trzech komisji na drugim posiedzeniu Sejmu to coś niespotykanego w III RP, która wiele już widziała. W tym jest naprawdę coś teatralnego

Na marginesie spektaklu z dwoma rządami: skazaną na nieuchronny upadek, „tymczasową” ekipą Morawieckiego i realnym rządem Tuska, dostaliśmy inne widowisko. „PiS-owi nie można odpuszczać”. „PiS tonie. Nie wyciągać do niego ręki” – to tytuły z ostatnich numerów „Gazety Wyborczej”. Kto nie przejawia entuzjazmu do „rozliczeń”, ten pisior. Już nawet prof. Marcina Matczaka, pryncypialnego krytyka polityki PiS, dotknęły takie zarzuty, na co sam się poskarżył.
Mamy spektakl pod tytułem: postawimy Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu. Nie jestem entuzjastą prezesa Narodowego Banku Polskiego, z jego męczącym gadulstwem i urzędniczym Bizancjum. Ale z powodzi słów przesądzających, że winny, nie sposób wyłowić jednego: na czym ma polegać złamanie przez niego konstytucji. Na błędnych decyzjach dotyczących walki z inflacją? Ale błąd nie jest złamaniem prawa. Z tego, co mówią politycy opozycji, wynika, że rozstrzyga kryterium liczby. Nie można stawiać przed Trybunałem Stanu prezydenta, premiera czy ministrów, bo to wymaga większości kwalifikowanej. Więc hajże na Glapińskiego, na którego wystarczy większość bezwzględna (ponad połowa). Mamy na razie człowieka, trzeba będzie dopasować do niego paragraf.
Dawna opozycja wciąż się zresztą waha, czy fundować nam te igrzyska. Nie zawahała się w przypadku tworzenia komisji śledczych. Mam świadomość, że każda zagrożona parlamentarnym dochodzeniem formacja mówiła, że to spektakl, a nie poważne szukanie patologii. PiS tego nie wymyślił. Ale zafundowanie widowni aż trzech komisji na drugim posiedzeniu Sejmu to coś niespotykanego w III RP, która wiele już widziała. W tym jest naprawdę coś teatralnego. Choć wielu zaangażowanych w to polityków jest przekonanych, że wygania autorytarnego demona. Prof. Matczak przypomniał, że niektórzy wyganiający go, po roku 1989 nie mieli nic przeciw grubej kresce dla dyktatora Wojciecha Jaruzelskiego i jego ludzi, którzy odpowiadali za masowe represje, czasem za ofiary śmiertelne.
Niech te komisje powstaną, ostatecznie i PiS głosował za ich powołaniem. Chcąc pokazać, że nie ma nic do ukrycia. Ale od początku widzę w uzasadnieniach co najmniej luki. Posłowie powołując komisję do spraw kopertowych wyborów, zachowywali się jak prokuratorzy, jeśli nie sędziowie. Jeśli wszystko już wiedzą, po co dochodzenia? A zarazem do wniosku wpisali oskarżenie organizatorów niedoszłych korespondencyjnych wyborów prezydenckich wiosną 2020 roku o narażenie potencjalnych wyborców na zachorowania. Była wszak pandemia.
Prawda, próbując zdążyć z tymi wyborami, politycy PiS naginali prawo, podejmując rozmaite decyzje, zanim skończył się proces legislacyjny w parlamencie. Ale czy istotnie dopuścili się zbrodni narażania ludzi na chorobę? Otóż wybory przeniesiono za zgodą wszystkich na lato tego roku. Platforma Obywatelska zdążyła podmienić dołującą w sondażach Małgorzatę Kidawę-Błońską na reanimującego kampanię PO Rafała Trzaskowskiego.
Tymczasem latem, kiedy ludzie poszli do urn osobiście, zamiast coś wysyłać pocztą, liczba dziennych zachorowań była większa niż wtedy, kiedy miały się odbywać wybory kopertowe. Taki mały paradoks, o którym animatorzy „rozliczeń” starannie zapomnieli.
Te sejmowe dochodzenia będą miały sens tylko wtedy, kiedy nowej opozycji zagwarantuje się w komisjach prawo zgłaszania własnych świadków i dowodów. Tak jest w USA, ojczyźnie tego typu dochodzenia do prawdy. Polskie procedury to utrudniają (decyduje większość komisji), a atmosfera inkwizytorskiego szukania winnych zapewne jeszcze ograniczy prawa opozycji. Wtedy to będzie naprawdę tylko spektakl.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki