Logo Przewdonik Katolicki

Więcej niż dobry początek

Michał Paluch OP
fot. Unsplash

Czy potrafię swoją decyzję pójścia za Chrystusem przełożyć na wierne wprowadzanie jej w życie każdego dnia?

Opowieść o dziesięciu pannach ma swoją genezę w żydowskim zwyczaju związanym z zaślubinami. W czasach Jezusa zawarcie małżeństwa było konkludowane przeprowadzeniem panny młodej do domu pana młodego, w którym towarzyszyły znajome z sąsiedztwa. Jezus wykorzystuje ten rytuał, by kolejny raz wezwać swoich słuchaczy do podjęcia Jego nauczania z czujnością i wielkodusznością.
O ile jednak geneza i przesłanie opowieści wydają się oczywiste, o tyle interpretacja szczegółów rodzi więcej problemów. Wystarczy sięgnąć po komentarze ojców Kościoła, by się o tym przekonać. Sama odpowiedź na pytanie o to, co miałaby symbolizować oliwa, której zabrakło w lampach, doczekała się czterech hipotez. Może oznaczać ona dobre czyny (Hieronim), miłosierdzie (Jan Chryzostom), wewnętrzną radość czy świętą doktrynę (Orygenes). Oczywiście, można też, idąc za św. Tomaszem z Akwinu, uznać, że te elementy się uzupełniają – razem stanowią właściwą odpowiedź.
Całkowita zgodność wśród ojców wydaje się za to panować co do tego, że wspomniane w Ewangelii panny (gr. parthenoi, łac. virgines) należy rozumieć jako dziewice. Ma to zaś oznaczać, że chodzi w tej opowieści o tych, którzy z wiarą podejmują w punkcie wyjścia trud wstrzemięźliwości (Akwinata zwraca nawet uwagę na to, że lampy nierozsądnych panien „gasną” a nie całkowicie zgasły w momencie nadejścia oblubieńca), ale nie idą w swej walce duchowej dostatecznie daleko. Opowieść tak odczytywana staje się ostrzeżeniem przed „spoczęciem na laurach”, lenistwem – skierowanym do tych, którzy potrafili na początku dobrze rozeznać i nadać życiu właściwy kierunek.
Najbardziej intrygujące jest pytanie o wielką nieobecną tej opowieści – pannę młodą. Kim miałaby ona być? Ojcowie podpowiadają dwie teologiczne interpretacje: chodzi albo o ludzką naturę zaślubioną z boską w osobie Syna Bożego, albo o Kościół – oblubienicę Chrystusa. Idąc drugim tropem, Augustyn tłumaczył: „to, że dziewice wychodzą same na spotkanie oblubieńca oznacza, iż stanowią one same tę, która jest nazywana oblubienicą – tak jak mówimy, że chrześcijanie gromadzący się w Kościele są dziećmi biegnącymi do matki, choć przecież ta matka to tylko dzieci zebrane razem”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki