Logo Przewdonik Katolicki

Władza jak krzew cierniowy?

ks. Artur Stopka
fot. Alexey_M/Getty Images

Są sytuacje, w których wydaje się, że lepiej byłoby ludziom, gdyby nie mieli nad sobą żadnej władzy. To jednak złudne wrażenie. Potrzebujemy rządzących. Ale czy zawsze musimy ich słuchać?

W czasie rozmów zmierzających do utworzenia Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, toczonych w Moskwie w czerwcu 1945 r., reprezentujący komunistyczną Polską Partię Robotniczą Władysław Gomułka zapewnił pozostałych uczestników konferencji: „Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy”. 11 lat później, w czerwcu 1956 r., prezes ówczesnej Rady Ministrów Józef Cyrankiewicz w przemówieniu radiowym straszył, że każdy, kto „odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewny, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie”. Twierdził, że władza spełni tę groźbę „w interesie klasy robotniczej, w interesie chłopstwa pracującego i inteligencji, w interesie walki o podwyższenie stopy życiowej ludności, w interesie dalszej demokratyzacji naszego życia, w interesie naszej Ojczyzny”. Mówił to po tym, gdy wysłane przez ówcześnie rządzących wojsko i milicja strzelały w Poznaniu do protestujących przeciwko sytuacji w kraju robotników.
To jeden z wielu przykładów w dziejach ludzkości, pokazujący rządzących, którzy nie tylko nie kryli swego przywiązania do władzy, ale gotowi byli nie przebierać w środkach dla jej zachowania. Tymczasem w Liście do Rzymian św. Paweł Apostoł napisał: „Każdy niech będzie poddany władzom, sprawującym rządy nad innymi. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te, które są, zostały ustanowione przez Boga” (Rz 13, 1). Dodał, że każdy, kto przeciwstawia się władzy, przeciwstawia się porządkowi Bożemu. Czy to znaczy, że ci, którzy w minionych wiekach występowali przeciwko krzywdzącym ich decydentom, grzeszyli? Czy wskazania Apostoła Narodów są aktualne w demokracji, gdy ludzie sami wybierają sobie przywódców politycznych i na zasadzie większości oddają im władzę nad sobą (także w sytuacji, gdy oddali swój głos na kogoś innego)?

Drzewa wybierają króla
Biblia w Starym Testamencie pokazuje, że niekoniecznie liderami społeczności muszą być politycy. Początkowo na czele narodu wybranego stali przywódcy religijni, tacy jak Mojżesz, Jozue, sędziowie. Byli oni wysłannikami Boga i pośrednikami między Nim a Izraelitami.
W Starym Testamencie można znaleźć fragmenty wyraźnie nieprzychylne świeckiej władzy politycznej, a nawet przed nią przestrzegające. W Pierwszej Księdze Samuela do myślenia daje reakcja Samuela na żądanie Izraelitów, by ustanowił im króla. Wizerunek władcy, który zabiera synów, córki, najlepsze ziemie i winnice, a także niewolników oraz nakłada wysokie podatki, a także wszystkich traktuje jak swoje sługi, miał zniechęcić naród wybrany do pójścia w ślady innych ludów, którymi rządzili świeccy, polityczni władcy.
Na inne niebezpieczeństwo związane ze świeckim władcą zwraca uwagę tzw. bajka Jotama, która znajduje się w Księdze Sędziów. Związana jest ona z postacią Abimeleka, który po tym, jak wymordował kilkudziesięciu swoich braci (oprócz Jotama, który zdołał się ukryć), został przez mieszkańców Sychem oraz Millo wybrany na pierwszego króla Izraela. W swej przypowieści Jotam opowiedział o drzewach, które postanowiły „namaścić króla nad sobą”. Propozycję objęcia tronu otrzymały kolejno oliwka, drzewo figowe i krzew winny, lecz wszystkie odmówiły, nie chcąc rezygnować ze swego dotychczasowego przeznaczenia i ważnych zadań, jakie wypełniają. Propozycję ostatecznie przyjął krzew cierniowy, który od razu dał do zrozumienia, że będzie władcą autorytarnym i bezwzględnym. Bajka Jotama niedwuznacznie sugeruje, że w przypadku wyboru politycznych władców istnieje poważne ryzyko tzw. selekcji negatywnej – władza ostatecznie trafia w ręce nie najlepszych, ale najgorszych kandydatów (por. Sdz 9, 6–15).

Neron i Pacem in terris
Trudno w Piśmie Świętym znaleźć przykład idealnego władcy politycznego. Nawet królowie Dawid i Salomon okazują się poważnymi grzesznikami. Również Nowy Testament pokazuje władców ziemskich w nie najlepszym świetle. Tym bardziej może zaskakiwać dość obszerna zachęta do posłuszeństwa wobec władzy świeckiej zawarta przez św. Pawła w Liście do Rzymian. Zwłaszcza że pisana była w czasach, gdy cesarzem rzymskim był Neron. Nic dziwnego, że pojawiły się wątpliwości, czy Apostoł Narodów faktycznie jest autorem tych słów.
A jednak, mimo upływu dwóch tysiącleci, mimo przerażających niejednokrotnie doświadczeń związanych z rządami ludzi okrutnych, mających na sumieniu śmierć i cierpienie milionów kobiet, mężczyzn i dzieci, Kościół katolicki nadal naucza, że władza pochodzi od Boga. Papież Jan XXIII w encyklice Pacem in terris z 1963 r. przypomniał, że Bóg stworzył ludzi jako istoty z natury swej społeczne. Przypomniał też za Leonem XIII, że żadna społeczność nie może istnieć, jeśli w niej ktoś nie ma władzy zwierzchniej i nie mobilizuje skutecznie do działania na rzecz wspólnego celu. „Dlatego polityczna społeczność ludzka musi mieć władzę, która sprawuje w niej rządy. Dlatego władza ta, podobnie jak i społeczność, z natury swej pochodzi od samego Boga – Stwórcy” – można przeczytać w Pacem in terris. Kompendium Nauki Społecznej Kościoła wnioskuje, że władza polityczna jest potrzebna ze względu na zadania, jakie zostają jej powierzone, i „powinna być pozytywnym oraz niezastąpionym elementem społeczności cywilnej”.

W świetle czwartego przykazania
Nie jest przypadkiem, że Katechizm Kościoła katolickiego temat władz w społeczności cywilnej porusza w części poświęconej przykazaniu dotyczącemu ojca i matki. „Czwarte przykazanie Boże nakazuje nam także czcić tych wszystkich, którzy dla naszego dobra otrzymali od Boga władzę w społeczeństwie” – stwierdza bardzo stanowczo i dodaje, że właśnie to przykazanie ukazuje „obowiązki tych, którzy sprawują władzę, jak i tych, dla których dobra jest ona sprawowana”. Również ta kolejność ma znaczenie. Najpierw wymienione są obowiązki władzy, dopiero potem obywateli.
Zasada podstawowa, dotycząca rządzących, jest prosta: „Ci, którzy sprawują władzę, powinni traktować ją jako służbę”. Katechizm wyjaśnia, że sprawowanie władzy jest moralnie określone jej Boskim pochodzeniem, jej rozumną naturą i specyficznym przedmiotem. „Nikt nie może żądać lub ustanawiać tego, co jest sprzeczne z godnością osób i z prawem naturalnym”.
To nie wszystko. Nie mniej jednoznacznie Katechizm informuje, że sprawowanie władzy „zmierza do ukazania właściwej hierarchii wartości, by ułatwić wszystkim korzystanie z wolności i odpowiedzialności”. Rządzący powinni mądrze służyć sprawiedliwości rozdzielczej, uwzględniając potrzeby i wkład każdego oraz mając na celu zgodę i pokój. Powinni też czuwać nad tym, by normy i zarządzenia przez nich wydawane nie stanowiły pokusy, przeciwstawiając interes osobisty interesowi wspólnoty.

Jeśli nie jest taka?
Według Katechizmu władze polityczne są zobowiązane do poszanowania podstawowych praw osoby ludzkiej. Powinny „w sposób ludzki służyć sprawiedliwości, szanując prawa każdego, zwłaszcza rodzin i osób potrzebujących”.
Przy takim pojmowaniu świeckiej władzy politycznej nie tylko zrozumiałe, ale logiczne wydaje się wymienione jako pierwsze wśród obowiązków obywateli zalecenie „Ci, którzy są podporządkowani władzy, powinni uważać swoich przełożonych za przedstawicieli Boga, który ich ustanowił sługami swoich darów”. Zrozumiałe stają się również wspomniane wyżej wskazówki św. Pawła z Listu do Rzymian albo podobne w wymowie słowa z Pierwszego Listu św. Piotra „Bądźcie poddani każdej ludzkiej zwierzchności ze względu na Pana: czy to królowi jako mającemu władzę, czy to namiestnikom jako przez niego posłanym celem karania złoczyńców, udzielania zaś pochwały tym, którzy dobrze czynią”. Taka powinna być władza, której katolik powinien słuchać.
A jeśli nie jest taka? W tego rodzaju sytuacji Kościół również nie pozostawia wątpliwości, co należy robić. „Obywatel nie jest zobowiązany w sumieniu do przestrzegania zarządzeń władz cywilnych, jeżeli są one sprzeczne z wymogami porządku moralnego, z podstawowymi prawami osób lub wskazaniami Ewangelii” – wyjaśnia Katechizm. Natomiast cytowane wyżej Kompendium Nauki Społecznej Kościoła dodaje, iż przyjęcie prawa naturalnego za podstawę i wyznacznik granic prawa pozytywnego oznacza „uznanie za słuszne przeciwstawianie się władzy w sytuacji, gdy poważnie i często łamie ona zasady prawa naturalnego”. Nie jest to jakieś nowe wskazanie. Już św. Tomasz z Akwinu w Sumie teologicznej pisał, że człowiek jest zobowiązany do posłuszeństwa władzom świeckim, „w miarę jak tego wymaga porządek sprawiedliwości”. Można więc sprzeciwić się władzy, która okazuje się ciernistym krzewem. Podstawą prawa do oporu jest prawo natury.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki