Po raz kolejny, tym razem za sprawą pewnej niemieckiej benedyktynki, autorki książki Weil Gott es so will (Ponieważ Bóg tak chce), w imię idei równouprawnienia wraca postulat prawa kobiet do sakramentu święceń kapłańskich. W Kościołach protestanckich są tylko dwa sakramenty, tego akurat nie ma; kapłaństwo ma inny charakter. Dlaczego więc ten temat stale wraca?
– Jestem przekonana, że zdecydowanej większości kobiet prawo do kapłaństwa wcale nie interesuje, co nie oznacza, że nie dostrzegają one w Kościele innych problemów z równością. O postulacie kapłaństwa słyszę już od wielu lat i mam wrażenie, że wychodzi on głównie z Niemiec. Kiedy na początku lat 90. XX w., a zatem prawie 30 lat temu, poznawałam niemiecki Kościół w czasie objazdu po tym kraju jako dziennikarka „Rzeczpospolitej”, uczestniczyłam m.in. w spotkaniu z członkami ruchu Wir sind Kirche (My jesteśmy Kościołem). Jest on znany w świecie z działań na rzecz liberalnych zmian w Kościele. Kobiety z ruchu mówiły wtedy o prawie do kapłaństwa. Jedną z aktywistek zapytałam o to, czy chce być kapłanką. Jej odpowiedź była dla mnie bardzo symptomatyczna. Odpowiedziała, że nie. Walczy dla innych.
Nie znam badań naukowych na ten temat, ale według mnie jest to po prostu dyżurny temat pewnych wąskich kręgów, które walczą o prawa kobiet. Od czasu do czasu pojawia się on w Polsce – albo za sprawą katolickich feministek, których jest bardzo mało, albo za sprawą mediów krytycznych wobec Kościoła, tak jak w przypadku wywiadu z benedyktynką. Problem jest marginalny, znaczenie nadaje mu szum robiony w mediach.
Temat faktycznie należy do programu ruchu feministycznego, czy też szerzej – genderowego. Postulaty wynikają z tezy o istnieniu wrogiego kobietom systemu – patriarchatu. Jest to kultura i społeczeństwo (oparte na religii), w których absolutnie dominującą rolę pełnią mężczyźni, sprawując władzę bezpośrednią – i pośrednią: w zakresie wiedzy, wyznaczania wzorów, wartości, norm moralnych itp. Kościół uznał kwestię kobiet za znak czasu, potępia dyskryminację ze względu na płeć, szanując przy tym różnicę płci. Problemy pojawiają się, gdy teorię trzeba przełożyć na praktykę… Co trzeba zmienić, aby relacje w Kościele były zgodne z Objawieniem?
– Kwestia kapłaństwa kobiet nie jest do dyskusji, gdyż Kościół wciela tu w życie nie wolę mężczyzn, ale wolę Jezusa Chrystusa, Boga Stwórcy, w co feministki nie wierzą. Wyjaśnił temat już św. Jan Paweł II, a po nim kolejni papieże, w tym Franciszek.
Istnieje jednak wiele realnych problemów związanych z jakością obecności kobiet w Kościele. Aktualne nauczanie jasno mówi, że kobiety mogą – i powinny – uczestniczyć w całym życiu Kościoła na równi z mężczyznami. Kapłaństwo jest wyjątkiem. Istotą kapłaństwa jest bowiem bezinteresowna, ofiarna służba za przykładem arcykapłana Chrystusa. Przypuszczam, że gdyby sprawowanie przez księży tej funkcji było faktycznie służbą, kobiety by o nią nie walczyły. Walcząc o to, chcą podziału władzy. Tymczasem prawdziwym celem odnowy Kościoła powinno być zupełnie co innego: przywrócenie służebnej funkcji kapłaństwa.
Aktywna obecność kobiet we wspólnocie na równi z mężczyznami jest oczywista. Jednak nie powinna ona zależeć od płci, lecz od powołania, charyzmatu; od zdolności, umiejętności oraz profesjonalizmu danej kobiety. Każdy człowiek na mocy sakramentu chrztu jest wezwany do odpowiedzialności za Kościół. W Polsce bez wątpienia istnieje problem ludzi świeckich, w tym kobiet. Gdybyśmy porównali sytuację polskich katoliczek z kobietami z innych Kościołów, w tym z Europy Zachodniej (nie myślę o Niemczech), widać, że mamy dużo do zrobienia. Są kobiety, które czują się w Kościele dobrze traktowane, są też takie, które doświadczają dyskryminacji. Poza kapłaństwem jest dużo przestrzeni, gdzie kobiety mogą uczestniczyć w podejmowaniu decyzji dotyczących wspólnoty, być aktywne zawodowo.
Na przykład?
– Choćby w roli diecezjalnych rzeczników prasowych. W Polsce tylko dwie kobiety są rzecznikami diecezji. Księża powinni w większym stopniu korzystać z wysokich kwalifikacji zawodowych kobiet. Nie wolno się tego bać. Z drugiej strony same kobiety mogłyby się bardziej angażować w różne przestrzenie życia Kościoła.