Biorąc pod uwagę znaczenie terminów, osiem błogosławieństw to propozycja drogi, która ma prowadzić do szczęścia, greckie słowo makarioi (błogosławieni) znaczy bowiem także „szczęśliwi”. Gdybyśmy jednak sami mieli odpowiedzieć na pytanie, co daje szczęście ludzkiemu życiu, obawiam się, że nigdy nie powstałaby lista tez, które przypomina tym razem Ewangelia. Bo my przecież zwykle chcielibyśmy być szczęśliwi dzięki temu, co silne, wielkie, zadowolone, syte, rumiane, bogate. Mówiąc krótko: dzięki doczesnym dobrom, temu, co nam udaje się tu i teraz. Dzięki pełnej misie i uznaniu ludzi wokół nas. Dzięki sukcesowi, który odnosimy. W świecie, w którym żyjemy (czy na pewno kiedyś było inaczej?), ewangeliczny opis szczęścia wydaje się egzotyczny.
Propozycja Ewangelii stała się zresztą przedmiotem namiętnych ataków w ciągu ostatnich wieków. Chrześcijaństwo miałoby zabrać człowiekowi spełnienie, uczynić go niewolnikiem, podczas gdy stworzony jest do panowania. Zamiast być wysoko szybującym orłem, stał się za sprawą takich tekstów jak osiem błogosławieństw uwiązaną na postronku kapłanów kurą domową, która staje się coraz bardziej niezdolna do samodzielności i wielkości.
Na szczęście wiek XX w jakiejś mierze skompromitował tę krytykę, a w każdym razie pokazał, co to szybowanie orła – zachowanie człowieka, który odrzuca ewangeliczne miary – najczęściej znaczy. Co jednak może jeszcze ważniejsze, wiek XX pomógł nam też zrozumieć, że pełna misa, „rumiane” życie, człowiekowi nie wystarczy. Spełnienie, którego szukamy, jest czymś dużo bardziej tajemniczym niż sukces i dostatek.
Może więc ten ewangeliczny opis projektu życia pozostaje jednak wciąż najlepszym opisem tego, czego na dnie serca szukamy? Jeśli sięgnąć po analogię muzyczną, można byłoby porównać go do serii dysonansów, które niby to rozwiązują się w konsonanse, ale – ponieważ każde błogosławieństwo jest paradoksem – tak naprawdę budują napięcie, które dopiero w całości daje wrażenie zaskakującej harmonii. Czy może być jednak inaczej? Przecież opis ten przedstawia miłość, która wyraziła się najpełniej w życiu, śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa. Miłość, która nie należy wyłącznie do tego świata.