Logo Przewdonik Katolicki

Nóż w plecy

Dominik Robakowski
Atak ZSRR na Polskę 17 września 1939 r., kadr z projekcji spektaklu filmowo-medialnego Wybuch | fot. Wojciech Stróżyk/Reporter/East News

17 września 1939 roku wypadał w niedzielę. Gdy mieszkańcy Kresów Wschodnich powracali do domów z porannych Mszy, nad ich głowami zamiast ptaków można było dostrzec stalowe sylwetki radzieckich samolotów. Świat się kończył.

Atak ZSRR na Polskę od samego początku pozostawał w cieniu napaści niemieckiej. Przyczyny tego zjawiska są liczne. Hitler zaatakował jako pierwszy, walki na froncie zachodnim charakteryzowały się większą intensywnością, wreszcie komunistyczna propaganda i cenzura dołożyły starań, aby o 17 września pamiętano mniej. To zastanawiające, biorąc pod uwagę, że dziejowe skutki napaści radzieckiej okazały się być znacznie trwalsze niż atak III Rzeszy.

Rozbiór
Współcześni odbierali 17 września jako czwarty rozbiór Polski. Nie wiedzieli, że mają do czynienia jedynie z jego realizacją. Prawdziwy podział Rzeczpospolitej nastąpił pod koniec sierpnia, gdy do Moskwy przybył niemiecki minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop.
Spójrzmy, jakie czynniki doprowadziły do zbliżenia między nazistami i komunistami – systemami, które budowały swoją tożsamość na wrogości wobec drugiej ideologii. Paradoksalnie zarówno III Rzesza jak i Związek Radziecki budowane były w opozycji nie tylko wobec „sąsiadów”, ale też do swoich prawnych poprzedników. Jakkolwiek oba systemy odcinały się od państw Hohenzollernów i Romanowów, to jednak wstydliwie dziedziczyły po nich podejście do geopolityki.
Perspektywa Berlina i Moskwy nie sięgała wstecz poza wiek XIX – okres, w którym oba kraje mogły cieszyć się względnym spokojem i stabilnością. Gwarantował je cichy sojusz, który wymierzony był w polskie ambicje niepodległościowe. Wspólnie zwalczano powstania, bazując na podobnych przesłankach prowadzono politykę rusyfikacji i germanizacji. Choć odradzająca się Polska zapłaciła ogromną daninę krwi, to jednak nie widziano jej z sąsiednich stolic. Dla Berlina i Moskwy Polska istniała na chwilę.

Zbliżenie
Układ w Rapallo z 1922 r., a potem potwierdzający go układ berliński z 1926 r.,
gwarantowały współpracę i niestosowanie agresji we wzajemnych stosunkach między sowiecką Rosją a weimarskimi Niemcami. Tym stabilnym systemem, który obie strony wykorzystywały, by odbudować potencjał militarny, zachwiało dojście do władzy Adolfa Hitlera. Jednym z głównych jego wrogów byli komuniści, toteż Führer rozpoczął poszukiwania sojuszników do antykomunistycznej krucjaty, próbując zweryfikować swój stosunek wobec Polski.
Naziści radzili sobie z wieloma aspektami, ale na dyplomacji nie znali się najlepiej – mylili się co do siły Włoch, mirażem okazała się współpraca z Brytyjczykami, nic dziwnego, że absolutnie zlekceważyli też Polskę. Hitler liczył, że podobnie jak miało to miejsce w wypadku krajów zrodzonych z rozpadu Austro-Węgier, uda mu się uzależnić Warszawę gospodarczo i militarnie. Przy okazji nasz kraj miał zrezygnować z suwerenności i pójść na ustępstwa terytorialne.
Niemcy, zawiedzeni nieugiętą postawą Polski, postanowili wrócić do odwiecznych prawideł swojej geopolityki. Zbliżenie z Sowietami nastąpiło wiosną 1939 r. Obie strony rozpoczęły negocjacje nad wzajemnym porozumieniem. Jego finałem było podpisanie 23 sierpnia w Moskwie dokumentu, który przejdzie do historii jako pakt Ribbentrop-Mołotow. Bez niego ani 17 września, ani zapewne też 1 września nigdy by nie nastąpiły.

Pole manewru
Trzeba przyznać, że atak radziecki na Polskę należy uznać za jedną z najlepiej zorganizowanych operacji sowieckich w dziejach. Stalinowi udało się osiągnąć swój cel, minimalizując jednocześnie wiele negatywnych dla siebie skutków.
Pierwotne ustalenia między III Rzeszą a ZSRR zakładały, że Armia Czerwona dokona ataku w dniu 12 września. Jak wiemy, do napaści doszło jednak trochę później. Choć nigdy nie było to wielce istotne w Związku Radzieckim, to jednak każdy dzień zwłoki zmniejszał straty własne, jednocześnie pozwalając na osłabianie się formacji niemieckich i polskich.
Poza tym Sowieci zwlekając, pozostawiali sobie szerszy wachlarz możliwości strategicznych. Gdyby Hitler napotkał na poważne przeszkody ze strony Polski i aliantów zachodnich, z całą pewnością Stalin nie miałby problemów z dołączeniem do zwycięskiego obozu. Nie bez znaczenia była ilość środków użytych w operacji polskiej przez stronę radziecką. 600 tys. żołnierzy, liczba czołgów i samolotów dwukrotnie przekraczająca te użyte przez Niemców – to liczby wysoce nieadekwatne do sił, którymi w drugiej połowie września dysponowali na froncie wschodnim Polacy (ok. 20 tys. żołnierzy). Poza aspektem propagandowym, mogłyby one sugerować, że rzeczywiście Sowieci szykowali się na różne scenariusze.

Bez wypowiedzenia wojny
Armia Czerwona przystąpiła do mobilizacji 3 września, co wobec wojny w sąsiednim kraju nie mogło wzbudzać dużych podejrzeń. 12 września Sowieci za pomocą swoich agentów ustalili, że rządy alianckie nie zamierzają silnie angażować się w obronę Polski i uznają jej sprawę za straconą. Tym samym Stalin wiedział, że nie grozi mu niebezpieczeństwo ze strony Francji i Wielkiej Brytanii. Ostatnim akordem poprzedzającym agresję ZSRR było zawarcie 16 września rozejmu z Japonią, co zamrażało na jakiś czas dalekowschodni teatr działań.
O godzinie 3.00 polski ambasador w Moskwie Wacław Grzybowski został wezwany do siedziby komisarza spraw zagranicznych ZSRR, gdzie odczytano mu kuriozalną notę uzasadniającą wkroczenie wojsk radzieckich na terytorium Rzeczypospolitej. Tekst tego dokumentu, którego treść została wcześniej ustalona z władzami III Rzeszy, zawierał kilka nie tylko niezgodnych z prawem, ale też stanem faktycznym informacji. Sowieci informowali m.in. o opuszczeniu kraju przez rząd, co de facto miało miejsce dopiero wieczorem 17 września (a w wypadku marszałka Rydza-Śmigłego – kolejnego dnia).
Swój atak Sowieci przedstawiali jako „wyzwoleńczy marsz”, mający uchronić prawa ludności ukraińskiej i białoruskiej w obliczu rozkładu polskiego państwa. Konsekwentnie unikano słów o wojnie, minimalizowano wzmianki o starciach z wojskiem polskim, aby sprawić wrażenie, że agresji radzieckiej nie można porównywać z niemiecką. Wyobrażenie to często pokutuje do dziś.

Uderzenie w morale
Atak ZSRR miał kolosalne, choć niedecydujące znaczenie dla losów kampanii w Polsce. Wobec przewagi strategicznej III Rzeszy oraz bierności sojuszników, wojna była dla Polski przegrana po mniej więcej dwóch tygodniach. Z pewnością jednak gdyby nie otwarcie drugiego frontu, udałoby się dłużej stawiać opór. W okolicach
17 września logistyka niemiecka osiągnęła chwilowy kres swoich możliwości – dostawy paliwa i wyposażenia wymagały czasu, który strona polska mogłaby wykorzystać na chociaż częściową reorganizację sił.
17 września stanowił przede wszystkim cios dla morale polskiego żołnierza. Atak kolejnego potężnego wroga sprawiał, że walka traciła jakikolwiek sens. Zaskoczenie było ogromne. Gdzieniegdzie wierzono nawet, że Armia Czerwona nadciąga z odsieczą.
W tym miejscu warto spojrzeć inaczej na kontrowersyjny rozkaz Naczelnego Wodza Edwarda Rydza-Śmigłego, który nakazywał unikanie walki z Sowietami. Jakkolwiek wprowadził on pewną dezorientację w szeregach wojska, to jednocześnie był stwierdzeniem faktu i próbą uchronienia żołnierzy przed niepotrzebnymi stratami.

Opór
Mimo katastrofalnej sytuacji strategicznej w kilku miejscach doszło do mniejszych lub większych wymian ognia. Do legendy przeszła obrona Grodna, prowadzona w dniach 20–21 września. Improwizowane oddziały polskie, złożone w dużej części z młodzieży, doprowadziły do zniszczenia blisko 20 czołgów. Miasto spotkały za to ciężkie represje, w których śmierć poniosło ponad 600 osób. Poważne walki stoczono także w okolicach Sarn na Polesiu, gdzie miejscowy oddział Korpusu Ochrony Pogranicza skutecznie stawiał opór, wykorzystując przygotowane wcześniej fortyfikacje polowe.
Warto podkreślić, że Sowieci i Niemcy ściśle ze sobą współpracowali. Żołnierze Hitlera odstępowali od zajętych już obszarów, aby zgodnie z postanowieniami paktu Ribbentrop-Mołotow mogły one zostać zajęte przez Rosjan. Co więcej, ograniczono terytorialnie działania artylerii i lotnictwa, aby nie doszło do przypadkowego ostrzelania którejś ze stron.
Niecodzienny przebieg miała bitwa o Lwów, od 12 do 18 września skutecznie opierający się oddziałom niemieckim, a który po tej dacie został dodatkowo zaatakowany przez Armię Czerwoną. Wspólne, koordynowane akcje były jednym z nielicznych przypadków kiedy de facto żołnierze Wehrmachtu i Armii Czerwonej walczyli ramię w ramię ze wspólnym wrogiem, jak również przypadkowo stoczyli walkę między sobą. W ostateczności dowódca garnizonu, gen. Langner, podjął decyzję o poddaniu się Sowietom. Porozumienie zakładające gwarancje bezpieczeństwa zostało szybko zerwane i dla wielu bohaterskich obrońców Lwowa skończyło się śmiercią w ramach zbrodni katyńskiej.
Wojnę z ZSRR kończą bitwy pod Szackiem i Wytycznem. Do ostatniej doszło już 1 października. Po tej dacie powstały jeszcze oddziały partyzanckie, działające co prawda na niewielką skalę, niemniej funkcjonujące jeszcze do wiosny 1941 roku.

Reakcja
Radziecka agresja stanowiła prawdziwy szok dla społeczeństwa. Dla Polaków był to okres niezwykle ciężki i wypełniony represjami. Świat, który znano, brutalnie kończył swój żywot.
Czerwonoarmiści nie mieli skrupułów, dokonując masowych rozstrzelań jeńców i aresztowań miejscowej inteligencji. Rozkład polskiej administracji sprawił także, że uaktywniły się siły wrogie dawnemu porządkowi. Inspirowane ideologią komunistyczną bandy dokonywały zabójstw przedstawicieli polskiego ziemiaństwa czy duchowieństwa, a także licznych rozbojów. Władze radzieckie nie interweniowały, pozwalając na stosowanie „sprawiedliwości ludowej”, co dodatkowo podburzało ludność przeciwko sobie.
Choć większość społeczeństwa przyjęła ówczesną sytuację z rezerwą i wyczekiwaniem, to jednak dość liczne były akty kolaboracji z udziałem mniejszości narodowych. Zdarzało się, że wioski witały oddziały Armii Czerwonej transparentami i poczęstunkiem. Tego typu działania świadczyły nie tyle o wielkiej miłości do Kraju Rad, co raczej o skuteczności jego propagandy. Dość szybko okazało się, że życie w Związku Radzieckim wcale nie jest łatwiejsze niż w „pańskiej” Polsce.

Początki sowietyzacji
W wyniku działań zbrojnych Sowieci opanowali obszar o wielkości ponad 200 tys. km kw., a pod ich rządami znalazło się 14,3 mln obywateli Rzeczypospolitej. Połowę tej ludności stanowiły mniejszości – Ukraińcy, Żydzi i Białorusini. Szacuje się, że w ramach walk do niewoli radzieckiej dostało się około ćwierć miliona żołnierzy, a ok. 7 tys. zginęło w boju.
22 września w Brześciu nad Bugiem doszło do spotkania wojsk niemieckich z radzieckimi i słynnej defilady, w której wojska obu armii maszerowały wspólnie, radując się z pokonania „państwa sezonowego”. Przedłużeniem tego święta był dzień 28 września, gdy podpisano porozumienie korygujące wcześniejsze ustalenia między Ribbentropem a Mołotowem. Poprawka zakładała przesunięcie strefy wpływów III Rzeszy do Bugu (pierwotnie granica miała znajdować się na Wiśle) w zamian za ustąpienie ZSRR terytorium niepodległej jeszcze w tym momencie Litwy.
Epilogiem sowieckiego ataku na Polskę było pseudoprawne zalegalizowanie zdobyczy. W tym celu odbyły się, będące oczywistą farsą, „wybory” do Zgromadzeń Ludowych Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi, których datę wyznaczono na 22 października 1939 r. Jak nietrudno się domyśleć, oba organy ochoczo zgłosiły swój akces do stania się częścią Kraju Rad.
Rozpoczynał się smutny okres okupacji, naznaczonej przez likwidację polskich instytucji, grabież ekonomiczną i niszczenie dziedzictwa kulturowego. Po raz kolejny na Sybir ruszyły transporty polskiej ludności. Dla wielu żołnierzy, którzy 17 września znaleźli się po wschodniej stronie kordonu, kolejnym przystankiem stał się Katyń. Dla wielu miast i wsi ich polskie dzieje skończyły się raz na zawsze.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki