Śmierć Jewgienija Prigożyna chyba dla nikogo nie była zaskoczeniem. Dokładnie dwa miesiące po tym, jak lider Grupy Wagnera urządził rajd na Moskwę, nieoczekiwanie go przerywając i ogłaszając wyjazd na Białoruś, jego prywatny samolot rozbił się w Rosji. W wypadku zginęło trzech członków załogi oraz siedmiu wyższych rangą liderów Wagnera. Nie, nie o to chodzi, że ktokolwiek życzył Prigożynowi śmierci (przynajmniej na Zachodzie). Raczej był postacią tak demoniczną, a w dodatku tak bardzo podpadł Putinowi, że jego śmierci prędzej czy później wszyscy się spodziewali. I może dlatego tak mało zdumiewamy się nad tym, co się naprawdę stało.
A przecież sytuacja, w której niegdyś bliski współpracownik prezydenta Rosji, nazywany kucharzem Putina, bo dostarczał catering na Kreml, jeden z ludzi odpowiedzialnych za rzeź Donbasu podczas wojny z Ukrainą, a ostatnio ktoś, kto prezydentowi Rosji rzucił wyzwanie, ginie w zagadkowych okolicznościach, powinna skłaniać do myślenia. Szczególnie że okazuje się, iż Rosja jest państwem gangsterskim. Jeśli mordowanie przeciwników jest metodą rozwiązywania konfliktów, to widzimy, w jakim miejscu znalazł się ten kraj. Nikt nie może mieć wątpliwości, że cały kraj stał się zakładnikiem mafijnej oligarchii, która posługuje się mafijnymi metodami. Z demokracją, wolnością, prawami człowieka nie ma to jednak nic wspólnego. Dlatego też trudno przejść nad tym tak łatwo do porządku dziennego. Jeśli to zaakceptujemy, to będzie znaczyło, że godzimy się z logiką, według której, by pozbyć się politycznego oponenta, można zabić dziesięć osób. Gdyby potwierdziła się wersja, że samolot został zestrzelony bronią przeciwlotniczą, mielibyśmy jeszcze do czynienia z użyciem wojskowego sprzętu wobec cywilnego wszak odrzutowca Prigożyna.
I gdy dziś eksperci robią mądre miny, mówiąc, że Putin uważa, że zemsta jest daniem, które powinno być serwowane na zimno, de facto wskazując palcem kogoś odpowiedzialnego za śmierć Prigożyna (również prezydent USA Joe Biden stwierdził, że mało w Rosji rzeczy dzieje się bez wpływu Putina), to widzimy, że znaleźliśmy się w świecie, w którym czyjeś życie lub śmierć zależy wyłącznie od kaprysu władcy.
Ale ta sytuacja wcale nie musi być dla samego Putina wygodna. Nawet państwo mafijne musi kierować się jakimiś zasadami. Po przerwanym puczu Prigożynowi i dowódcom, którzy go poparli, zagwarantowano nietykalność. Prigożyn wyjechał na Białoruś, tam przeniosła się część jego wojsk. On sam pojechał też do Afryki, gdzie Wagner prowadzi krwawe operacje, na podstawie umów między Rosją a lokalnymi rządami, przeprowadza operacje militarne, których tamci nie byli w stanie zrobić. Pokazywał się też w Rosji, media poinformowały, że w towarzystwie dowódców Wagnera spotkał się z Putinem. Sprzeciwił się dyktatorowi, ale – jak się wydawało – uzyskał gwarancje bezpieczeństwa.
Z jednej strony władza Putina okazuje się silna, jak ojciec chrzestny organizacji przestępczej przemocą narzuca on swoją wolę. Ale z drugiej idzie niebezpieczny sygnał: nie da się z nim zawrzeć żadnego paktu. Właściwie każdy może zginąć, jeśli coś nie spodoba się władcy. Władca, który nie dotrzymuje słowa, budzi grozę, ale też nienawiść. A lista tych, którzy go będą nienawidzić coraz bardziej, będzie się wydłużać.