Logo Przewdonik Katolicki

Logika spirali

Jacek Borkowicz
fot. Magdalena Bartkiewicz

Logika zemsty działa na zasadzie spirali. Każdy kolejny obrót jej pocisku nieuchronnie zbliża go do ostatecznego celu, jakim jest sam dyktator – którego owa logika ma przecież chronić.

Śmierć Jewgienija Prigożyna nie była dla nikogo zaskoczeniem. Można powiedzieć, że publiczność całego świata od dawna doskonale zdawała sobie sprawę, że w jego wypadku pytanie brzmi nie „czy?”, ale „kiedy?”. I to „kiedy” obliczone nie na lata, ale tygodnie. Tyle czasu do przeżycia zazwyczaj ma watażka, który buntuje się przeciw tyranowi i który przegrywa. Fakt upadku jego samolotu pod Twerem nie jest zatem niczym zaskakującym i nie warto byłoby poświęcać mu komentarza. Warto raczej zwrócić uwagę na sytuację samego Władimira Putina.
Rosyjski dyktator jest nominalnym zwycięzcą tego pojedynku, niezależnie od tego, jak oceniać będziemy okoliczności kraksy, w której zginęli przywódcy wagnerowców. Jego podwładni, a także miliony poddanych – pardon: rosyjskich obywateli – dostały właśnie kolejny mocny sygnał: tak kończą ci, którzy nie okazują posłuszeństwa władcy. Demokratyczni przeciwnicy, Nawalny, niewygodni oligarchowie i generałowie… Teraz przyszła pora na samego Prigożyna. Pozornie wszystko gra, batiuszka Putin znowu jest górą, nie ma na niego mocnych i już nawet nie widać takowych na horyzoncie. Czyli wyszło to co zwykle – myślą Rosjanie. Nie pozostaje nam nic innego, jak cierpliwie i posłusznie znosić panowanie miłościwego prezydenta.
Ale to bardzo powierzchowny wniosek. Rzecz w tym, że każde kolejne ucięcie głowy ma swoją cenę i jest ona – bo musi być z natury rzeczy – coraz wyższa.
Wagnerowcy byli jedyną siłą, która odnosiła jakie takie sukcesy na ukraińskim froncie. Bo w istocie rzeczy tylko rosyjskim psom wojny chciało się bić z Ukraińcami. Teraz Putin, za jednym zamachem, pozbył się ich dowództwa. Najemnicy mają przejść pod rozkazy ministra obrony Siergieja Szojgu, ale jak będzie z tym przechodzeniem, pokaże czas. Sam Szojgu nie bardzo się dotąd popisał administrowaniem własną zieloną masą żołnierską. Czy lepiej poradzi sobie z zabijakami, których ulubionego dowódcę „Wagnera” właśnie podobno ukatrupił? Mocno wątpliwe. Przypomina się sytuacja z generałem Michaiłem Tuchaczewskim, pomimo przegranej pod Warszawą w 1920 r. najlepszym sowieckim dowódcą, którego Józef Stalin w kilkanaście lat potem skazał na śmierć, aby niebawem przegrać z kretesem pierwsze miesiące ataku Hitlera.
Logika zemsty i zastraszania działa na zasadzie spirali. Każdy kolejny obrót jej pocisku nieuchronnie zbliża go do ostatecznego celu, jakim jest sam dyktator – którego w zasadzie owa logika ma przecież chronić. Najpierw odlegli przeciwnicy, potem dysydenci we własnej partii, na koniec najbliżsi i najbardziej zaufani: gwardia przyboczna, ochroniarze. Bliżej środka pozostaje już tylko obiekt numer jeden, ciało samego dyktatora.
Wydaje się, że w takim położeniu znalazł się dzisiaj Władimir Putin. Dla zachowania pozorów stabilności systemu poświęcił już najbliższych sobie. Bo przecież Prigożyn, do czasu, był mu chyba bliższy nawet od Szojgu. Bliżej już się nie da. No, może gdyby zbuntował się jeszcze Kadyrow…
Pożyjemy, zobaczymy. Rosyjski system samodzierżawia może potrwać jeszcze długo. Ale czy z Putinem na czele? Chyba nie do końca.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki