Logo Przewdonik Katolicki

Malujemy obrazy przykre jak zapach trupa

Natalia Budzyńska
Andrzej Wróblewski, „Obraz na temat okropności wojennych (Ryby bez głów)” | fot. Materiały prasowe

Wróblewski na chwilę przed swoją przedwczesną śmiercią sięgnął do wnętrza człowieka bez znieczulenia i pozostawił niepozaszywane rany.

Na plakacie reklamującym wystawę w Muzeum Narodowym w Lublinie zamieszczono jeden z tych nieprzyjemnych obrazów Andrzeja Wróblewskiego. Pozornie to martwa natura z rybami. Martwymi rybami, dodajmy, okaleczonymi, poćwiartowanymi. Leżą takie zielone, z czerwonymi wnętrzami, jedna na drugiej, mają koszmarnie puste oczy, jak to ryby. Ale ważny jest tytuł tego obrazu, który nadaje mu znaczenie i sprawia, że ogarnia nas groza do szpiku kości. Tytuł brzmi: Obraz na temat okropności wojennych. Płótno nie należy do małych, to nie niewielka holenderska martwa natura, to martwa natura dużych rozmiarów, a zgniła zieloność ryb mocno odznacza się na białym tle. Wróblewski namalował ten obraz w 1948 r., kiedy był studentem malarstwa na krakowskiej ASP. Należał wtedy, między innymi z Andrzejem Wajdą, do Grupy Samokształceniowej, której był współzałożycielem i ideologiem. Pisał: „Chcemy namalować obraz, który by pomagał odróżnić dobro od zła (…). Nie ukrywamy przed wami niebezpieczeństw. Przeciwnie, chcemy żebyście pamiętali o wojnie i imperializmie, o bombie atomowej w rękach złych ludzi. Malujemy obrazy przykre jak zapach trupa. Malujemy i takie, przed którymi poczujecie bliskość śmierci”. Taka deklaracja może się wydawać lekko egzaltowana, choć jesteśmy w stanie to wybaczyć, składając ją na karb młodego wieku i niedawnych wojennych przeżyć. Andrzej Wróblewski nie pokaże nam jednak swoich dojrzałych osiągnięć. Umrze dziesięć lat później jako niespełna trzydziestolatek.

Kolor śmierci
Muzeum Narodowe w Lublinie, doceniane za ubiegłoroczną wystawę dzieł Tamary Łempickiej, tym razem porzuca przyjemną atmosferę przedwojennej paryskiej bohemy i sięga po sztukę nie tak atrakcyjną w odbiorze. Zamiast afirmacji życia spotkamy teraz ból i cierpienie, zamiast ciała zdrowego i apetycznego – ciało rozczłonkowane i zdeformowane. Wystawa jest ogromna. Zgromadzonych zostało niemal sto prac Wróblewskiego, więc oczywiście ten nieprzyjemny wątek zostanie rozbity przez płótna neutralne w swej wymowie, choć czy rzeczywiście neutralne? Kuratorzy, organizując pokaz, sięgnęli po modny w wystawiennictwie światowym trend: z głównym bohaterem dialogują inni artyści, ci, których inspirował. Sto płócien Wróblewskiego plus pięćdziesiąt innych twórców daje nam całkiem pokaźną ilość sztuki, a więc i refleksji, horyzontów, lądów. Obraz na temat okropności wojennych, jako jeden z dwóch pokazanych, należący do kolekcji Muzeum Narodowego w Lublinie, rozpoczął karierę malarską artysty. Wróblewski pokazał go na Wystawie Sztuki Nowoczesnej w Krakowie w 1948 r., był to jego debiut, płótno znacznie różniące się od tego, co wisiało obok na ścianach. Królowała wówczas abstrakcja i koloryści, to, co proponował Wróblewski, kompletnie się z nimi nie zgadzało. Nie rozumieli więc go i krytycy. Wajda wspominał go jako artystę odtrąconego. Wojenna trauma, jaką nosił Wróblewski, musiała znaleźć ujście w jego sztuce, a Obraz… ten pochód okropności zapoczątkował: zaraz potem artysta zaczął malować cykl Rozstrzelań, powstały tak ważne obrazy jak Syn i zabita matka, Egzekucja z dzieckiem, Egzekucja pod ścianą. Nie ma w sztuce polskiej dobitniejszego rozrachunku z koszmarem wojny, nie ma obrazów, które by głębiej penetrowały niesione przez to pokolenie traumy.
Andrzej Wróblewski urodził się w 1927 r.
w Wilnie. Był synem profesora prawa, rektora Uniwersytetu Wileńskiego i graficzki Krystyny Hirschberg. To matka była jego pierwszą nauczycielką plastyki. W sierpniu 1941 r. podczas rewizji w domu zmarł na atak serca ojciec Wróblewskiego, chłopiec miał wówczas 14 lat, groza i smutek tego wydarzenia, którego był świadkiem, nie opuści go. Tak samo jak wszechobecna śmierć, która stanie się jego obsesją. Śmierć na jego obrazach ma kolor błękitny. Postaci namalowane tą barwą należą do świata zmarłych, to trupy. Rozczłonkowane, zdefragmentowane, przełamane. Cisza, jaka im towarzyszy, rozdziera powietrze.

Egzystencjalista
„Śmierć noszę stale ze sobą i zmęczenie czy zmiana pogody wystarczy, żebym poczuł ją w piersiach”  – pisał w liście do żony. Ożenił się szybko, jeszcze w czasie studiów na krakowskiej ASP i Uniwersytecie Jagiellońskim (równocześnie z malarstwem studiował historię sztuki). Pocieszenia po okropnościach wojny szukał w nowej ideologii, jak wielu młodych dał się nabrać na socjalistyczne obietnice. Jego romans z socrealizmem na szczęście nie trwał długo: obrazy, jakie powstały w latach 1950–1955, należą do najsłabszych. Potem, rozczarowany stalinizmem, powrócił do nurtu „realizmu bezpośredniego” – tak sam nazwał swoją twórczość tego okresu. Codzienność, jaką pokazywał na obrazach, trawi bezruch i pustka. Człowiek staje się martwy egzystencjalnie, zrasta się z przedmiotem, jest jednym wielu mebli, jest meblem, jest nikim. Ukrzesłowienie to tytuł cyklu obrazów przedstawiających beznadzieję, otępienie, bezsilność. Bohaterzy Wróblewskiego czekają na becketowskiego Godota, który zmieni ich życie, sprawi, że nabierze ono sensu. Ale nikt nie przychodzi, krzesło obok pozostaje puste, choć niesie jakiś cień nadziei. Obraz Ukrzesłowienie I z 1956 r. ma drugi tytuł: Poczekalnia II. Do czego ta poczekalnia? Właściwie możemy być pewni: do śmierci. Beznadziejna kolejka w oczekiwaniu na śmierć – oto życie. Pogląd wspólny powojennym egzystencjalistom. Tam, dalej, potem, nie ma nic, żadnej przyszłości. Szofer z obrazu pod takim tytułem (Szofer niebieski) wiezie nas w jedną stronę, nie możemy wysiąść, jesteśmy na tę podróż skazani. Skrajny pesymizm twórczości Wróblewskiego znalazł tragiczny koniec.

Polski Bacon
Chorował na epilepsję i arytmię, więc myśl o śmierci go nie opuszczała i tym bardziej dotkliwie odczuwał to, co działo się dookoła. „Nie można opierać się tylko na entuzjazmie zrodzonym z wiosennej pogody – pisał w liście do matki – znam siebie i wiem, że u mnie nie trwa on długo i szybko odsłania dno. Chciałem żyć na samych entuzjazmach – widzę, że to niemożliwe”. Cień Hiroszimy to jeden z jego ostatnich obrazów. Uproszczona postać, bardzo graficzna, bez twarzy, sprowadzona do czarnego konturu na jasnej plamie tła. W jej korpusie zieją czarne szczeliny. Wróblewskiego zainspirowała prawdopodobnie fotografia przedstawiająca cień człowieka na moście po wybuchu bomby atomowej w Hiroszimie. Pozostał tylko odbity cień, ciało zniknęło. W podobnym schemacie powstaje cykl Człowiek rozdarty, obrazy chyba najbardziej porażające w całej karierze Wróblewskiego. Ból, rozdarcie, samotność, niewyobrażalne cierpienie – czy o tym samym nie mówią prace czołowego turpisty XX wieku, brytyjskiego malarza Francisa Bacona? Wróblewski na chwilę przed swoją przedwczesną śmiercią sięgnął do wnętrza człowieka bez znieczulenia i pozostawił niepozaszywane rany.
Miał 29 lat, gdy znaleziono go martwego na drodze w kierunku Morskiego Oka. Tatry od dawna były jego wytchnieniem, malował je w ciasnych kadrach. Wobec jego śmierci powstało wiele niedomówień i domysłów. Była zima, a on siedział oparty o drzewo. Podobno miał pogryzioną rękę, a na spodnie narciarskie nałożone spodnie od piżamy. Ale to tylko plotki, tak samo jak te o samobójstwie. Oficjalnie mówi się o – raz ataku serca, innym razem o ataku padaczki. Jego twórczość przez lata była marginalizowana, obecna w kilku dyżurnych reprodukcjach, a mimo to wywarła wpływ na pokolenia artystów, co stara się pokazać lubelska wystawa. Obok obrazów Wróblewskiego zobaczyć więc można m.in. prace artystów z grupy „Wprost”, „Ładnie” i „Gruppa”, do inspiracji przyznawał się Wilhelm Sasnal.
Wystawa „Wróblewski i po… Sztuka realizmu bezpośredniego” nie należy do przyjemnych, ale czy to jest zadanie sztuki? Letnie słońce w czasie wakacyjnych miesięcy, w czasie których dostępna jest ekspozycja, poprzez kontrast z treścią obrazów Wróblewskiego wstrząsa. Myślę, że to dobrze.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki