Logo Przewdonik Katolicki

Od Ducha liturgii do Summorum Pontificum

Ks. Krzysztof Porosło
Papież Benedykt XVI w trakcie Mszy w bazylice św. Jana na Lateranie. Rzym, 26 maja 2005 r. fot Gianni GIANSANTI/Gamma-Rapho/Getty Images

Teologię i nauczanie zmarłego 31 grudnia 2022 r. papieża Benedykta XVI można porównać do wielkiego skarbca, w którym znajdziemy ogrom niezwykle cennych myśli i tekstów. Wśród nich szczególne miejsce zajmuje nauczanie dotyczące liturgii.

Kiedy w 2008 r. ukazał się pierwszy w kolejności wydania tom Dzieł wszystkich (Opera omnia) Josepha Ratzingera, docelowo jedenasty w szesnastotomowej kolekcji, niektórzy byli zaskoczeni, że rozpoczęto ich wydanie od tomu poświęconego liturgii. Sam Benedykt XVI wytłumaczył tę kolejność w przedmowie. Napisał, że nie wyobrażał sobie innej kolejności, a prymat liturgii jest zawsze prymatem Boga.
Do tego tematu nawiązywał Benedykt XVI również w wydanej w 2010 r.
rozmowie z Peterem Seewaldem Światłość świata. Mówił o konieczności przywrócenia w życiu osobistym i społecznym (także w życiu samego Kościoła) pierwszego miejsca Bogu, o powrocie do centralnego pytania o Boga. Wskazywał, że odnowa świata i Kościoła może się dokonać tylko w kontekście liturgii, gdyż w celebracji liturgii Kościół „jest najbardziej przeżywany jako Kościół. […] Sensem Kościoła jest w końcu przyprowadzenie nas do Boga i wprowadzenie Boga w ten świat. [...] Chodzi o to, aby Słowo Boże i rzeczywistość sakramentów znajdowały się w centrum”. Chyba jednym z najważniejszych i równocześnie najmniej cytowanych zdań Josepha Ratzingera jest to, w którym podkreśla, że „w sprawowaniu liturgii decyduje się przyszłość wiary i Kościoła”.
W tym duchu trzeba również rozumieć konkretne decyzje papieża dotyczące papieskich celebracji, jak chociażby ustawienie dużego krzyża na środku ołtarza, który miał skupiać wzrok celebransa i wiernych patrzących w jednym kierunku – na Pana, do którego wszyscy wspólnie się modlą. Warto tu dodać, że Benedykt XVI (chociażby w tej kwestii) raczej katechizował własnym przykładem niż odgórnie narzuconymi normami liturgicznymi.

Dziękczynienie
Chociaż tytuł mógłby sugerować, że wydana w 2000 r. książka Ratzingera Duch liturgii jest początkiem jego refleksji nad liturgią, to raczej trzeba powiedzieć, że jest syntezą, całościowym ujęciem teologii liturgii pochodzącego z Niemiec papieża. Zanim jednak napisał tę syntezę, profesor Ratzinger opublikował kilkanaście innych artykułów dotyczących zagadnień teologii liturgii, sakramentologii, świętowania Eucharystii i muzyki kościelnej, które zostały później zebrane we wspomnianym jedenastym tomie Opera omnia. Część z nich już wcześniej była wydana w książkach Święto wiary (1981), Nowa pieśń dla Pana (1995) i Eucharystia – Bóg blisko nas (2001).
W książce Święto wiary Joseph Ratzinger tłumaczył, że Eucharystia (czyli dziękczynienie) to podstawowa „postać” Mszy św. Cała celebracja staje się ofiarą dziękczynienia, gdyż jest sakramentalnym uobecnieniem ofiary Chrystusa, która jest dziękczynieniem i uwielbieniem, jakie Chrystus zanosi swojemu Ojcu, ofiarując siebie samego. Chrystus nie składa już ofiary zastępczej z jakiegoś zwierzęcia, ale w miłości i posłuszeństwie ofiarowuje Ojcu siebie samego. W ten sposób – tłumaczy Ratzinger – widać, że kult chrześcijański nigdy nie może być rozumiany tylko w kategoriach rytualnych, jako akcja liturgiczna oderwana od całości życia człowieka. Temat ten papież rozwinie, mówiąc o „rozumnej służbie Bożej” (logike latreia) w książce Duch liturgii, ale również nawiąże do niego w swojej pierwszej posynodalnej adhortacji z 2007 r. Sacramentum caritatis (nr 70) oraz w drugim tomie trylogii Jezus z Nazaretu.    

Kult zgodny z Logosem
Kardynał Ratzinger w Duchu liturgii wskazywał, że istotnym działaniem w Mszy św. jest modlitwa eucharystyczna, która stanowi nowość chrześcijańskiego kultu, ponieważ teraz ofiara nie jest składana ze zwierząt, ale jest to ofiara duchowa, ofiara słowa, stanowiąca wyraz naszej egzystencji (za św. Pawłem nazywa ją rozumną służbą Bożą, ofiarą zgodną z Logosem – logike latreia – Rz 12, 1). Mówiąc prościej: sercem Eucharystii jest modlitwa eucharystyczna, w której przez wypowiadane słowa Chrystus ofiaruje się Ojcu, a my wraz z Nim ofiarujemy Bogu swoją wolność, tzn. samych siebie, całe nasze życie. Dlatego nasze działanie w akcji liturgicznej powinno zmierzać do zjednoczenia naszej ofiary z ofiarą Jezusa, abyśmy się do Niego upodobnili, abyśmy się stali na Jego kształt, na Jego podobieństwo, tak, by była tylko jedna actio i jedna modlitwa: „Jego i nasza jednocześnie – nasza, dlatego że staliśmy się z Nim jednym ciałem i jednym duchem” – pisał kard. Ratzinger.
W liturgii nie chodzi o aktywne, zewnętrzne działanie, o robienie czegoś, ale o całkowite ukierunkowanie swojego życia i swojej woli na działającego Chrystusa, przy jednoczesnej prośbie o to, aby Jego ofiara stała się także moją ofiarą. Oczywiście, żebym mógł złożyć Bogu ofiarę słowa, żebym mógł ofiarować Mu siebie, to akcja liturgiczna musi przekroczyć akt kultu i sięgnąć do naszej codzienności. Widzimy wtedy, że pięknie i w miłości przeżywane życie chrześcijańskie jest ofiarą miłą Bogu i równocześnie, że potrzebuję celebracji Eucharystii do tego, aby zostać przemienionym, upodobnionym do Chrystusa i zdolnym do ofiarowania całego mojego życia. W adhortacji Sacramentum caritatis Benedykt XVI będzie to tłumaczył, cytując fragment Wyznań św. Augustyna: „Jam pokarm dorosłych, dorośnij, a będziesz mnie pożywał – i nie wchłoniesz mnie w siebie, jak się wchłania cielesny pokarm, lecz ty się we mnie przemienisz”.

W drodze do Ziemi Obiecanej
Temat związku celebracji liturgii i całej egzystencji człowieka ukazywał Ratzinger w Duchu liturgii również wtedy, kiedy przedstawiał istotę liturgii, odwołując się do biblijnej historii exodusu, a więc wyzwolenia Izraela z niewoli egipskiej. Przy powierzchownej lekturze Księgi Wyjścia, opisującej kolejne etapy negocjacji Mojżesza z faraonem, możemy stwierdzić, że Mojżesz walczy o to, aby faraon wypuścił lud Boży z niewoli i pozwolił mu pójść w kierunku Ziemi Obiecanej. Owszem, wolność narodu wybranego jest jednym z celów, które przedstawia faraonowi Mojżesz. Jednak cel pierwszy, ten który jest najbardziej przez niego akcentowany, dotyczy kultu prawdziwego Boga: „Wypuść lud mój, by Mi oddał cześć na pustyni!” (Wj 7, 16). Faraon próbuje negocjować warunki, zaproponować jakąś formę kompromisu, ale Mojżesz doskonale wie, że nie może tu pójść na żadne ustępstwa, ponieważ Boga należy czcić według formy, którą sam dla siebie wybrał. Ostatecznie czterdzieści lat wędrowania po pustyni jest nauką oddawania Bogu czci w ten sposób, jakiego pragnie sam Bóg. Jest nauką służenia Bogu tak, jak się to Bogu należy. Ale nie chodzi tu jedynie o naukę jakichś czynności kultycznych, rytuału, ale obejmuje ona całe życie człowieka, które jest przeżywane zgodnie z wolą Bożą. Papież napisze: „Ostatecznie samo życie człowieka, człowiek wiodący prawe życie, jest prawdziwym uwielbieniem Boga, aczkolwiek życie staje się życiem rzeczywistym tylko wtedy, gdy kształtowane jest przez spojrzenie skierowane na Boga. Zatem kult Boży jest po to, by ujawniać to spojrzenie i w ten sposób dawać życie, które staje się czcią oddawaną Bogu”.

Sacrum-profanum
Jeżeli faktycznie tak jest, że to ostatecznie „człowiek żyjący jest chwałą Boga” – w myśl słów św. Ireneusza – to można by wnioskować, że nie potrzebujemy już kultu z jego rytuałami, celebracjami, świętym czasem i przestrzenią. Zresztą coraz częściej przedstawiana jest teza tzw. desakralizacji, że Chrystus, składając ofiarę z siebie poza miastem, na krzyżu, a nie na ołtarzu dla ofiar całopalnych w świątyni – ustanowił zupełnie nowy porządek, niszcząc granicę między sacrum a profanum. Konsekwencje takiej tezy prowadziły wielu chrześcijan do praktycznych wniosków, jakoby już nie było potrzeby uczestniczyć w obrzędach liturgicznych, chodzić do kościoła – wystarczy być dobrym człowiekiem. Ratzinger wyraźnie stwierdził, że taka interpretacja rozdarcia zasłony przybytku w momencie śmierci Jezusa jest głębokim nieporozumieniem. Pisał: „Różnica między sferą sacrum a sferą profanum istnieć będzie aż do skończenia świata. Fakt, że Bóg nie pozbawia czasów obecnych swojej świętości, nie oznacza bowiem, że świętość objęła już cały świat. Męka Chrystusa poza miastem i rozerwanie zasłony świątyni nie mają prowadzić do wniosku, jakoby świątynia znajdowała się wszędzie lub też nigdzie w większym stopniu. To wydarzy się dopiero w Nowym Jeruzalem”.
Rozdarcie zasłony na dwoje w symboliczny sposób powiedziało, że odtąd bezpośredni przystęp do Boga będą mieli wszyscy ludzie – nie tylko kapłani, że odtąd będzie można się z Bogiem spotkać na całym świecie – nie tylko w jednej świątyni jerozolimskiej. Odtąd święty namiot obecności Boga jest rozbijany wszędzie tam, gdzie celebruje się tajemnicę Jego Ciała i Krwi. Zauważa jednak niemiecki hierarcha: „Jednocześnie [sakralność] stała się bardziej podatna na zranienie, wymaga więc od nas większej bojaźni i czci: nie tylko rytualnego oczyszczenia, ale starannego przygotowania serca. Wymaga od nas, byśmy żyli nadzieją na Nowe Jeruzalem, wprowadzili świat w bliską relację z Jezusem Chrystusem, przygotowując go do tego poprzez oczyszczenie. Musimy też włączyć obecność Chrystusa w naszą codzienność, by ją w ten sposób przemienić. Oddawanie Bogu czci nie przestało być nam zatem potrzebne; stało się raczej bardziej wymagające”.

Sakramentalność słowa
Jednym z najbardziej twórczych tematów teologicznych, które wprowadził do Magisterium Kościoła Benedykt XVI, jest kwestia „sakramentalności słowa”, o której pisał w Adhortacji apostolskiej Verbum Domini (nr 56). Papież wskazywał tam na dwa wątki. Pierwszym jest dostrzeganie skuteczności Bożego słowa, które sprawia to, co oznacza. W wypadku Boga mówić oznacza czynić. Kiedy z wiarą słuchamy Bożego słowa w celebracji liturgicznej wtedy to słowo wydarza się w naszym życiu, Boża obietnica się wypełnia. Dlatego potrzebujemy nie tylko tego słowa słuchać, ale nade wszystko musimy do niego przylgnąć sercem i być mu posłusznymi, żebyśmy temu słowu pozwolili się kształtować. Skuteczność tego proklamowanego w liturgii słowa bierze się stąd, że to sam Chrystus jest Słowem Boga, które się nam podarowuje. Pod zasłoną wielu słów układających się w zdania, perykopy, czytania kryje się prawdziwie obecny Jezus Chrystus, który chce nas sobą nakarmić. Słuchanie słowa jest bardziej spożywaniem niż aktem intelektualnej refleksji. Właśnie w tym sensie – będzie podkreślał Benedykt XVI – należy myśleć o sakramentalności słowa, które analogicznie do obecności Jezusa pod postaciami chleba i wina staje się „nośnikiem” obecności zmartwychwstałego Pana. Papież będzie tu przytaczał słowa św. Hieronima: „Czytamy Pisma święte. Myślę, że Ewangelia jest ciałem Chrystusa; myślę, że Pisma święte to Jego nauczanie. […] Kiedy obcujemy z Tajemnicą [eucharystyczną], i upada okruszyna, czujemy się zagubieni. Kiedy zaś słuchamy słowa Bożego i do naszych uszu przenika słowo Boże oraz ciało Chrystusa i Jego krew, a my myślimy o czym innym, na jakież wielkie niebezpieczeństwo się narażamy”.

Dzień „szczęśliwych siódemek”
Na koniec refleksji o teologii liturgii Benedykta XVI konieczne jest odniesienie się do dnia „szczęśliwych siódemek”, jak nazywały go środowiska tradycjonalistyczne. 7 lipca 2007 r.
zostały opublikowane dwa dokumenty papieża: list w formie motu proprio Summorum Pontificum, którym papież znacząco poszerzył możliwość sprawowania liturgii według starej formy (sprzed reformy zrealizowanej po Soborze Watykańskim II) oraz skierowany do biskupów list wyjaśniający tę decyzję papieża. Cztery lata później papieska komisja Ecclesia Dei wydała instrukcję Universae Ecclesiae na temat stosowania motu proprio Summorum Pontificum, w której wyjaśnia się precyzyjnie motywy tej decyzji papieża.
Wbrew temu, co dzisiaj często się próbuje podkreślać, nie chodziło papieżowi tylko o przyprowadzenie na nowo do pełnej jedności tych wiernych, którzy związali się ze wspólnotami prowadzonymi przez Bractwo Kapłańskie Piusa X. Argument dotyczący pojednania w Kościele pojawia się dopiero jako trzeci i chodzi w nim nie tylko o powrót „piusowców” do pełnej komunii kościelnej, ale o głębokie pojednanie w duchu hermeneutyki ciągłości i reformy – o „ekumenizm wewnątrzkościelny” – używając wyrażenia wypracowanego przez ks. Macieja Zacharę MIC. Sam Benedykt tłumaczył to w rozmowie Światłość świata Peterowi Seewaldowi w takich słowach: „Chciałem lepiej udostępnić formę poprzednią przede wszystkim po to, aby pozostała utrzymana wewnętrzna spoistość historii Kościoła. Nie wolno nam mówić: Przedtem wszystko było na opak, teraz wszystko jest właściwe, gdyż we wspólnocie, w której najważniejsza jest modlitwa i Eucharystia, nie może być całkiem niesłuszne nic, co wcześniej było czymś najświętszym. Chodziło o wewnętrzne pojednanie z własną przeszłością, o wewnętrzną kontynuację wiary i modlitwy Kościoła”. Dlatego też dla Benedykta najważniejsza była możliwość swobodnego dostępu do Mszału Jana XXIII dla wszystkich, którzy tego pragną, równocześnie akceptując całość Soboru Watykańskiego II. Ważne dla niego było to, żeby skarb historii, jakim był i jest wcześniejszy Mszał, nie istniał w Kościele dzisiaj jako archiwalny zabytek, ale jako pełnoprawna forma modlitwy – lex orandi, niesprzeczna z posoborową. Wiemy jednak, że decyzją papieża Franciszka, wyrażoną w liście Traditionis custodes z 2021 r., większość postanowień Summorum Pontificum została dzisiaj znacząco ograniczona.
Życie, nauczanie i pontyfikat Benedykta XVI czytałem jako wielką opowieść o tym, czym jest wiara chrześcijańska – przylgnięciem i zawierzeniem swojego życia miłości Boga, która objawiła się w Jezusie Chrystusie. Liturgia zaś jest szczególnym miejscem tego spotkania z Jezusem, który nas kocha i którego my możemy pokochać. Dlatego właśnie życie Benedykta streszcza się w tym ostatnim zdaniu, które miał wypowiedzieć przed śmiercią: „Panie, kocham Cię”. 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki